Jakie wnioski powinniśmy wyciągnąć ze strachu przed koronawirusem?
zobacz więcej
Mamy dwie drogi wyjścia z epidemii. Pierwsza to pozwolić zachorować, jak największej liczbie osób i stworzyć „masową odporność”. Druga to utrzymywać restrykcje ograniczając rozprzestrzenianie się wirusa. Luzując je na jakiś czas i znowu przywracając, gdy fala zakażeń powróci. Jedna i druga droga jest zła.
Pierwsza oznacza, że zanim uzyskamy zbiorową odporność umrą pewnie miliony. Kiedy większość przejdzie chorobę i wytworzy przeciwciała, wirus zniknie. Nie będzie miał się jak przenosić z człowieka na człowieka. Pod warunkiem, że tak jak grypa nie zacznie mutować.
Druga oznacza, że na jakiś czas, kilka tygodni, może miesięcy ograniczymy rozprzestrzenianie się wirusa, ale w związku z rozluźnianiem restrykcji przyjdzie kolejna fala zachorowań. To będzie oznaczało przywrócenie restrykcji, aż do czasu, gdy służba zdrowia poradzi sobie z tysiącami chorych. I znowu odrobina wolności. I tak w kółko.
Tak czy inaczej wirus będzie zabijał do czasu, aż nie znajdziemy na niego skutecznego leku i szczepionki. Może jednak być tak jak z HIV. Szczepionki nie ma i nic nie wskazuje, żeby szybko była. A leki jedynie przedłużają życie zarażonym.
Czy uda się znaleźć szczepionkę na COVID-19? Dziś nikt tego nie wie. Kwantowe komputery, sztuczna inteligencja, zderzacz hadronów, teleskop Hubbla, maszyna do sekwencji genów ani nawet osocze ozdrowieńców, jak dotąd nie przybliża nas do skutecznego wyrugowania koronawirusa z naszego świata.
Z naszego? To w sumie też i jego świat.
– Andrzej Szozda
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy