To nie pieniądze psują piłkę nożną. Psują ją ludzie, których zepsuły pieniądze, bo mieli do nich zbyt łatwy dostęp.
zobacz więcej
Rzecz jasna patrząc na CSU z polskiego punktu widzenia nie można przemilczeć jednej drażliwej kwestii. Chodzi o związki tej partii ze środowiskami „wypędzonych”. Jej politycy nieraz potępiali przesiedlenia Niemców z Polski i Czechosłowacji, które nastąpiły po roku 1945. Choć warto też przypomnieć, że w czasach zimnej wojny takie bulwersujące nas gesty bywały przejawem nie tylko niemieckiego nacjonalistycznego rewanżyzmu, lecz także twardego antykomunistycznego kursu niemieckich chadeków wobec ZSRR i jego satelitów.
Pewne szczegóły polityki, którą prowadziła na arenie międzynarodowej CSU, nie powinny jednak przesłaniać odmienności charakteryzującej Bawarię względem reszty Niemiec.
To w tym regionie jego chadeckie władze – nie oglądając się na, będącą w RFN oczywistością, tolerancję religijną – wypowiedziały w roku 1996 wojnę scjentologom. Uznały bowiem Kościół Scjentologiczny za groźną sektę i zakazały jego członkom piastowania stanowisk urzędniczych.
Z kolei dwa lata temu w Niemczech głośny był spór o obecność chrześcijaństwa w przestrzeni publicznej. Rządzący w Bawarii politycy CSU podjęli decyzję o tym, żeby w urzędach podległych władzom regionu zawisły krzyże. Premier landu Markus Söder oznajmił wówczas: „Krzyż jest podstawowym symbolem kulturowej tożsamości zachodniego świata chrześcijańskiego”. Takie stanowisko spotkało się z ostrą krytyką w Niemczech ze strony zarówno całego spektrum politycznego od lewa do prawa, jak i kręgów muzułmańskich.
Wreszcie warto odnotować, że Bawaria to ziemia ojczysta Benedykta XVI. I chyba papież senior jest bardziej Bawarczykiem niż Niemcem. Znamienne, że o ile święty Jan Paweł II był dla Polaków autorytetem, to Benedyktowi XVI takiej pozycji w oczach Niemców nie udało się osiągnąć. Przypomnijmy, że papież Bawarczyk mówił między innymi o „małżeństwach” homoseksualnych i aborcji jako znakach „duchowej siły Antychrysta”. Taki przekaz dla ogółu społeczeństwa niemieckiego, które przesiąknięte jest lewicowymi i liberalnymi przesądami, okazywał się nie do przyjęcia.
Tak więc Bawaria jawi się pod wieloma względami jako samotna konserwatywna wyspa na niemieckim morzu progresywizmu. I w jakimś stopniu przypomina Polskę oraz inne kraje Europy Środkowej, które nie zakaził wirus politycznej poprawności. Może to również jest powód, żeby kibicować Bayernowi Monachium – pod warunkiem rzecz jasna, że jego przeciwnikami nie są polskie kluby.
– Filip Memches
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy