Z czego się śmieją autorytety z Facebooka?
piątek,
27 listopada 2020
„Samozaoranie Kościoła w Polsce – odc. pierdyliard pierwszy” – pisze na Facebooku tonem niemal „sumienia narodu”, pewien pisarz i pieczętuje to zdjęciem pamiątkowej tablicy, która mu się nie podoba, a nawet go irytuje.
Dowiedziałam się o tym przy porannej kawie, chociaż nie mam profilu na Fb. Ale to nie znaczy, że coś mnie omija, zwłaszcza że takie rzeczy zwykle szybko podchwytują też tradycyjne media. I się zaczyna: No, jak to, nie wiesz o tym? Ojej, a to jest takie okropne! A fe! Jaka straszna tablica! I już lecą lajki, i już pewien profesor – który zapewne sobie wyobraża, że też jest wielkim autorytetem, bo jest profesorem i człowiekiem światowym – przesyła dalej wspomniane zdjęcie. I już mamy się z czego naśmiewać.
O co chodzi tym razem? Zdjęcie zostalo zrobione w Łebczu, małej kaszubskiej wiosce w powiecie puckim, gdzie 16 sierpnia tego roku przyjechał na niedzielną Mszę świętą polski premier, nie w żadnym politycznym czy rządowym celu, tylko po prostu na mszę. Jak parę milionów innych Polaków, nie mówiąc o setkach milionach katolików na całym świecie.
Dla Łebcza to jest wydarzenie, jakiego nigdy tu nie było. Dlatego upamiętniono je małą tablicą, może nieco patetyczną w treści, ale co z tego? Łebczanie mają poczucie, że działają dla dobra wspólnego. To jest ich tablica, ich pieniądze, ich decyzja. I chwała Bogu, że potrafią ją podjąć – są podmiotem w swojej sprawie, nikogo nie muszą pytać o zdanie. Na tym chyba polega samorządność.
– Higiena okazała się ważniejsza od religii – mówi ksiądz profesor Piotr Mazurkiewicz, przypominając czas lockdownu.
zobacz więcej
Ale dla „autorytetów” niechętnych wobec obecnej władzy i wobec Kościoła in toto jest to powód do szyderstwa. Nic ich nie obchodzi Łebcz i jego mieszkańcy, nigdy też nie zastanawiali się nad zasadą pomocniczości, na której opierają się demokracje. Zapewne niewielu komentatorów i ich naśladowców rozumie, że tablica jest wyłączną sprawą Łebcza. Albo jeśli nawet rozumieją, to nie mają zamiaru się nad tym zastanawiać. Do niczego nie jest im to potrzebne. Przecież wiedzą lepiej, co ludzie w Łebczu i każdym innym miejscu w Polsce powinni myśleć, wiedzieć i robić. I co jest dla nich najlepsze. A na razie trzeba obśmiać, wyszydzić, zobrzydzić.
Na fanpage’u parafii św. Marcina w Łebczu pojawił się wpis: „W związku z wulgarnymi komentarzami pojawiającymi się na naszym profilu, informujemy, że fanpage'a parafii nie redaguje ks. proboszcz. Strona ma służyć przede wszystkim transmitowaniu Mszy św. na wypadek zmiany przepisów zw. z epidemią”.
Kto wypisuje i wysyła te wulgarne komentarze? Przecież nie jakieś anonimowe trolle, tylko żywi ludzie, może nawet ci, którzy jeszcze niedawno byli tam na nadmorskim wypoczynku. Ludzie, czy wam się w głowach kompletnie poprzewracało? Jakim prawem wynosicie się ponad tę lokalną społeczność i okazujecie jej swoją pogardę? Ale nie ma do kogo zawołać, bo pisarze i profesorowie na Facebooku czytają zapewne tylko własne wpisy. Są ponad.