Terapia pokryzysowa jest nieskuteczna, a nawet szkodliwa. Intensywne mielenie traumatycznych wydarzeń nie pozwala emocjom wygasnąć, lecz przeciwnie: utrwala je – mówi psycholog Tomasz Witkowski.
zobacz więcej
Wniosek, jaki ze swoich rozważań wysnuwa ojciec Piórkowski, jest taki, że w człowieku walczą dwie przeciwstawne tendencje, które są przejawem niedojrzałości. Jedna z nich to dążenie do podporządkowania się superego (skutkujące konformizmem), druga zaś – bunt przeciw nakazom i zakazom, błędnie utożsamianym z Bogiem. Tymczasem – podsumowuje duchowny – chodzi o to, żeby dobro oraz inne wartości zostały w człowieku uwewnętrznione i – w konsekwencji – ich wybór nie zależał od indywidualnie odnoszonych korzyści, lecz wynikał z tego, co podpowiada sumienie.
Spostrzeżenia ojca Piórkowskiego są trafne i bardzo przenikliwe. Ponadto mogą one dowodzić fascynacji rekolekcjonisty psychologią. A w fascynacji tej tkwi pewna pułapka. Czy ojciec Piórkowski w nią wpadł? Mam nadzieję, że nie.
O jaką pułapkę chodzi? Chodzi o pokusę naturalizacji chrześcijaństwa.
Religia i nauka nie muszą się wykluczać. Wręcz odwrotnie – mogą one być wzajemnie komplementarne, co podkreślał choćby w encyklice „Fides et ratio” święty Jan Paweł II.
Rzecz jednak w tym, że żyjemy w czasach, w których naukę się mocno przecenia. Bywa ona wręcz przedmiotem quasi-religijnego kultu. To przypadek choćby psychologii.
Co do chrześcijaństwa – podejmowane są wysiłki, żeby je zdegradować. Bywa ono interpretowane – w wariancie mu wrogim – jako rygorystyczna etyka lub – w wariancie mu pozornie przyjaznym – jako psychoterapia. Objawienie zaś traktuje się jak przesąd będący reliktem mrocznej przeszłości.
Problemów poruszonych przez ojca Piórkowskiego nie odkrył Freud. Znane one już były świętemu Pawłowi z Tarsu, który o psychoanalizie nie miał pojęcia, bo przecież – żyjąc blisko dwa tysiąclecia przed jej narodzinami – nie mógł go mieć. A jednak w listach pasterskich Apostoła Narodów można znaleźć treści antycypujące wiedzę Freuda na temat ludzkiej natury.
Nie ma tam nic o superego, ale jest mowa o Prawie. Stanowi ono zbiór rytualnych przepisów, które obowiązują Żydów (nie trzeba dodawać, że religijnych, bo innych wtedy nie było). Ale – jak czytamy w listach świętego Pawła – to nie wypełnianie Prawa zbawia człowieka, lecz łaska Boża. Może on ją przyjąć lub odrzucić.
Listy Apostoła Narodów powstawały w okresie wyodrębnianie się chrześcijaństwa z religii mojżeszowej w I wieku. Tyle że ich przekaz wykracza poza ów kontekst historyczny. Dla świętego Pawła Prawo to nie tylko obowiązujący Żydów kodeks religijny, ale patrząc szerzej – uniwersalnie – nakazy i zakazy, od przestrzegania których chrześcijanin uzależnia swoje zbawienie.
Jak to rozumieć? Czy chrześcijaństwo unieważniło Prawo? Tylko w tym wymiarze, w którym Żydzi zachowywali odrębność od innych ludów (między innymi rytuał obrzezania czy koszerność kuchni). Natomiast reszta – w tym dekalog – pozostała.