Podobną działalność uprawia politolog i publicysta Przemysław Witkowski. Występuje on w lewicowych i liberalnych mediach głównego nurtu jako bezstronny badacz ruchów skrajnej prawicy, czyli ekspert.
I to jest rzecz bardzo charakterystyczna. Witkowski bowiem nie kryje swoich skrajnie lewicowych poglądów (wpisują się one w anarchizm, genderyzm, multikulturalizm), więc o bezstronnej analizie różnych zjawisk w jego przypadku nie ma mowy. Tymczasem w serwisie OKO.press czy tygodniku „Polityka” kreuje się on na kogoś, kto niczym biolog, chłodno i obiektywnie zajmuje się wybrykami natury, czyli różnymi nurtami współczesnego nacjonalizmu.
Niedawno na portalu kwartalnika „Nowy Obywatel” Witkowski został sportretowany przez Remigiusza Okraskę. Z tego skądinąd kontrowersyjnego tekstu wyłania się sylwetka lewicowego radykała, który w „antyfaszyzmie” upatrzył sobie trampoliny do kariery nie tylko publicystycznej, ale i naukowej.
I tak Witkowski wykłada na Uniwersytecie Wrocławskim i w Collegium Civitas. A zarazem na Facebooku, nie szczędząc epitetów prawicy (bynajmniej nie skrajnej), popisuje się knajackim słownictwem (w tekście Okraski jest mnóstwo cytatów, które to potwierdzają). Jak widać w III RP taka postawa nie stanowi przeszkody, żeby robić za mentora młodzieży akademickiej.
A przecież Witkowski jest pod wieloma względami symetrycznym odbiciem tego, czym się sam interesuje. Skoro rozmaite nacjonalistyczne grupy traktuje jak dziwadła, to i sam powinien być tak traktowany – jako przedmiot badań nad lewicowym radykalizmem.