Któregoś dnia objechałam wszystkie kościoły warszawskiego Ursynowa – a to przecież wielka dzielnica, grubo ponad sto tysięcy mieszkańców, kilka kościołów – ale na drzwiach zamkniętych na cztery spusty wisiały ogłoszenia, bardzo pozytywne w treści, owszem, o pomocy charytatywnej. W tym roku jest nieco lepiej, ale czy na pewno jest po prostu dobrze?
Dla katolika sednem Bożej obecności jest zawsze tabernakulum, a w nim Najświętszy Sakrament. W niektórych kościołach monstrancja z Najświętszym Sakramentem wystawiana jest w ciągu dnia do adoracji i – w tych kościołach, w których się to odbywa – nigdy nie brakuje ludzi pogrążonych w kontemplacji, w modlitwie czy po prostu w skupieniu.
Legendarna w Warszawie postać, sędziwy już dzisiaj ksiądz Jan Sikorski, w 1987 roku proboszcz parafii św. Józefa na Kole, ma w tej sprawie dużo dobrego do powiedzenia. Już wtedy bowiem podjął wraz z parafianami decyzję o nie tylko całodziennej, ale o nieustającej – czyli całodobowej – adoracji Najświętszego Sakramentu. Pisałam reportaż o tej parafii we wczesnych latach dziewięćdziesiątych i zarówno wtedy – jak i ćwierć wieku później – czytelników zdumiewała ta decyzja.
Nieustannie pytano księdza Sikorskiego, czy się nie bał, że kościół będzie okradziony, albo ze przyjdą spać włóczędzy lub bezdomni. Ksiądz Sikorski nawet udostępnił im pomieszczenia na plebanii, żeby mieli gdzie nocować! Można wręcz powiedzieć, że był prekursorem działań podjętych w tym roku w kościołach Włoch , gdzie w czasie wielkich mrozów wpuszczono bezdomnych , żeby nie pozamarzali.
Ale chyba na tym to polega – że ksiądz Jan Sikorski się nie bał!
– Miałem obawy, do dzisiaj mam. Ale Opatrzność Boża i Święty Józef czuwają nad wszystkimi, że to tak długo trwa – opowiadał dwa lata temu w wywiadzie-rzece „Rozmowy o życiu i Warszawie” prowadzonym przez Emilię Jakubowską. Nikt się tu nie włamał , przez te wszystkie lata zniknął tylko jeden świecznik i głośniki. Zawsze mi było szkoda zamykać Pana Jezusa za kratami, albo za szybą. Jest ryzyko, ale też to zaangażowanie ludzi nadzwyczajne.