Felietony

Zło pedofilii idzie ponad podziałami

Sprawy ochrony małoletnich przed deprawacją seksualną, w tym rozbudzaniem aktywności homoseksualnej, nigdy – mimo wielkich słów, mocnych haseł i deklaracji – nie będą miały szerokiego społecznego wsparcia i opieki możnych tego świata. Zbyt wielu jest wśród nich zainteresowanych ciszą wokół tego problemu.

Kiedy po raz pierwszy w życiu, jeszcze jako bardzo młoda osoba, usłyszałam o sprawie molestowania seksualnego, rzecz dotyczyła młodzieżowej organizacji. Nobliwy instruktor wychowywał chłopców w higienie i porządku, doprowadził do instalacji pryszniców w obiekcie – co w PRL było rzadkością – i osobiście pilnował, aby młodzież po zajęciach porządnie się myła. W tamtej sytuacji nikt nie miał zamiaru składać doniesienia o przestępstwie, chodziło raczej o to, by wycofać starszego pana z aktywności społecznej i uchronić go od niechybnej kompromitacji. Czy również chłopców od deprawacji? Taką mam tylko nadzieję, bo jednak tym, co zapamiętałam najmocniej było poczucie, że chodzi o starszego pana.

Wtedy się nie wtrącałam, bo rozmawiali starsi i bardziej doświadczeni – i nikt mnie o zdanie nie pytał. Ale zapewne do mnie dotarło, że nie tylko dorastające panienki miewają problemy z panami o lepkich rękach. Nic z tym oczywiście nie zrobiłam, wrzuciłam gdzieś do tylnej szuflady w głowie, ale za to na zawsze. Już jako mama dwóch dorastających synów i córki wiedziałam, że nie tylko na nią trzeba uważać, i nie tylko ją trzeba wyposażyć w delikatną wiedzę i umiejętności stanowczego odrzucania dziwnych zalotów i dwuznacznych umizgów.

Wspomnienie to odżyło, kiedy – ze dwadzieścia lat temu – wybuchały afery seksualne z chłopięcymi chórami lub kiedy, też w Poznaniu, toczyła się sprawa abp. Juliusza Paetza i jego żenującego postępowania wobec kleryków. Wspomnienie odżyło z całym swoim negatywnym bagażem.

Zranieni i zapomniani

Choć kibicowałam i kibicuję księdzu Tadeuszowi Isakowiczowi-Zaleskiemu w jego bojach o oczyszczenie Kościoła, to jednak z poczuciem, że zapewne mu się nie uda – bo przecież takie sprawy się wycisza i nic się z nimi nie robi, jak miałam wbite w spoczywającą w tylnej szufladzie podświadomość.
Czy wreszcie przestanie się wyciszać afery pedofilskie? Fot. Jacek Lagowski/Forum
Myślę o tym i teraz, kiedy – od dwóch już lat – trwa, zainicjowana przez świeckich systematyczna, cicha akcja „Zranieni w Kościele”. Że wreszcie coś się z tym robi, że się nie wycisza, że myśli się przede wszystkim o skrzywdzonych „chłopcach” (w cudzysłowie, bo przecież ofiarami bywają również dziewczynki, choć w przypadku księży jednak rzadziej). To akcja, która wymaga wielkiej i ciężkiej pracy – realizowanej w cierpliwości, wytrwałości, dyskrecji, opanowaniu, wiedzy, empatii – i wymaga stanowczości, rozsądku, rozwagi, spokoju. Działa telefon zaufania (800 280 900) – w każdy wtorek od 19.00 do 22.00 czuwają konsultanci i psychoterapeuci.

Akcja została zainicjowana dwa lata temu przez warszawski KIK, miesięcznik WIĘŹ oraz kilkoro psychologów, psychoterapeutów i innych wspierających osób. Z okazji dwulecia odbyła się konferencja prasowa online, w czasie której przedstawiono statystyki: od początku istnienia Inicjatywy „Zranieni w Kościele” – marzec 2019 do końca lutego 2021 r. – odbyło się łącznie 101 dyżurów, podczas których 13 psychoterapeutek i psychoterapeutów odebrało 289 telefonów; do prawników przekazano 25 spraw.

W tym czasie także we wszystkich diecezjach Kościoła katolickiego rozpoczęli prace delegaci ds. ochrony dzieci i młodzieży. Powołana została w strukturach kościelnych Fundacja Świętego Józefa, która działa w oparciu o fundusze przekazywane przez poszczególne diecezje. Jej zadaniem jest – czytamy na stronie – „ochrona dzieci i młodzieży we wspólnocie Kościoła katolickiego oraz budowanie efektywnych struktur pomocy wspierających uzdrowienie osób zranionych i zapobieganie kolejnym przestępstwom wykorzystania seksualnego.”

Czy homolobby kryło księży pedofilów?

Tylko ujawnienie nieformalnych struktur i twarde przestrzeganie zakazu święcenia gejów, jaki wydał Benedykt XVI, może realnie oczyścić Kościół ze skandali seksualnych.

zobacz więcej
– Dzięki pomocy finansowej otrzymanej od Fundacji Świętego Józefa mogliśmy utworzyć pierwszą w Polsce grupę wsparcia dla osób zranionych przemocą seksualną w Kościele – powiedział na konferencji Zbigniew Nosowski, redaktor naczelny „Więzi” i autor wstrząsających tekstów ukazujących głębię zaniedbań w tej sprawie. – Spotkania grupy odbywają się nieprzerwanie od września 2020 r.

Morze potrzeb

Nie obyło się bez kontrowersji, których zapewne nadal nie będzie brakować. Dotyczą one zarówno spraw personalnych, jak i finansowych, organizacyjnych czy decyzyjnych. Ich echem są podnoszone przez media, często w nieprzyzwoicie sensacyjnym tonie, kolejne, wcześniej niezałatwione sprawy wybuchające z siłą bomby głębinowej.

Ostatnio była nią głośna sprawa szczecińska, dotycząca zmarłego niemal w przeddzień „odpalenia bomby” księdza Andrzeja Dymera ze starym już wyrokiem kościelnych instancji, a tak naprawdę sprawa kurii i biskupa Andrzeja Dzięgi, który miał powierzać księdzu kolejne stanowiska.

Przykładem innej kontrowersji jest też sprawa, o której mówiono na konferencji prasowej. – Inny grant, uzyskany w marcu 2020 r. z Fundacji Świętego Józefa, umożliwił wydrukowanie i przekazanie do wysyłki do parafii plakatów z opisem Inicjatywy „Zranieni w Kościele” oraz listem abp. Wojciecha Polaka – Delegata KEP ds. Ochrony Dzieci i Młodzieży. Paczki z materiałami dla niemal 11 tysięcy parafii zostały rozesłane w maju ubiegłego roku do wszystkich diecezji, aby informacja o istnieniu Inicjatywy i telefonu wsparcia mogła dotrzeć jak najszerzej do wiernych ze wszystkich parafii w Polsce – relacjonował Zbigniew Nosowski.
Kto nie chciał tego plakatu?
Czy dotarła? Plakat w wielu parafiach nie został dobrze przyjęty, co jest chyba łagodnym określeniem. Nie został powieszony, nie wiedzieli o nim ani wierni, ani księża.

A przecież to księża są często pierwszym kontaktem dla człowieka, który po latach decyduje się zrzucić z serca potworny ciężar, jakim jest poczucie doznanej niegdyś krzywdy, wstydu – choć to nie on powinien się wstydzić – czy żalu, że ochroną objęty jest „starszy pan”, a nie jego ofiara.

Ten pierwszy kontakt to wciąż jest wielki i bolesny problem, choć są już sygnały, że właśnie od spowiednika można się dowiedzieć o sposobach pomocy.


Na wspomnianej konferencji 10 marca głos zabrał także ks. Grzegorz Michalczyk, rektor warszawskiego kościoła „twórców” i ich duszpasterz. Mówił o „heroizmie wiary”, którym jest postawa skrzywdzonych niegdyś przez księdza czy katechetę ludzi, którzy jednak nie odstępują od Boga, od religii i nawet od Kościoła, i którzy w konfesjonale szukają zrozumienia i pociechy. A choć coraz częściej je znajdują, to jednak wciąż wielu spowiedników nie jest przygotowanych do roli „pierwszego kontaktu” w tych trudnych sprawach. Wprawdzie dzięki rekomendacjom świeckich odbyło się pierwsze, specjalistyczne szkolenie z zakresu prewencji nadużyć seksualnych dla misjonarek i misjonarzy, zrealizowane w styczniu 2021 r. w warszawskim Centrum Formacji Misyjnej, ale to chyba kropla w morzu potrzeb.

Luksusowe molestowanie, czyli przemoc, za którą się płaci

Potrzeba uniknięcia wstydu czy wydatków nadal sprawiają, że w szkołach tuszuje się skandale.

zobacz więcej
A że jest to morze potrzeb, przekonywać chyba nie trzeba. Wracam do początku mojego artykułu: przecież rzecz nie dotyczy skrzywdzonych tylko przez duchownych, choć tyle piszę o inicjatywie Zranieni w Kościele. Dotyczy – spraw wciąż niepodjętych – wielu innych środowisk społecznych, które tworzą podatny grunt dla manipulacji na tle seksualnym. Mam na myśli organizacje harcerskie, skautowskie i sportowe, nie mówiąc o chórach i baletach.

Jeśli ktoś chciałby zarzucić mi, że wzywam do społecznej nagonki, to posłużę się przykładem, jaki dosłownie w tych dniach przedstawiła w mediach wybitna psycholog i psychoterapeuta Ewa Kusz, znana ze swej jednoznacznie chrześcijańskiej postawy, wicedyrektor Centrum Ochrony Dziecka przy Akademii Ignatianum w Krakowie. Pisze ona, że „zupełnie bez echa przeszedł w Polsce nowy ważny raport niemieckiej Niezależnej komisji ds. przepracowania wykorzystywania seksualnego osób małoletnich, która od 2016 r. bada skalę, rodzaj i skutki zjawiska wykorzystywania seksualnego dzieci i młodzieży w Niemczech (także w byłej NRD)”. Tam w 2010 roku ujawniono skandal w jezuickiej szkole w Berlinie, w następstwie czego podjęta została – pisze Ewa Kusz – „WSPÓLNA praca rządu, Kościołów, organizacji młodzieżowych i sportowych, stowarzyszeń oraz różnego typu profesjonalistów nie tylko nad wyjaśnieniem tego, co się wydarzyło w przeszłości, lecz także nad całościowym podejściem do wykorzystywania seksualnego małoletnich jako do problemu społecznego”.

Zbyt wielu zainteresowanych ciszą

Nie ma co udawać, że w Polsce taka praca nie jest potrzebna. Czy wykonuje już ją Państwowa Komisja ds. Pedofilii do spraw wyjaśniania przypadków czynności skierowanych przeciwko wolności seksualnej i obyczajności wobec małoletniego poniżej lat 15 ? Jej powołanie ciągnęło się całymi miesiącami, wywołując – i słusznie – różne nieprzychylne komentarze pod adresem rządu i parlamentu. Wreszcie latem 2020 roku zaczęła działać. Kieruje nią dr hab. Błażej Kmieciak, który wobec różnych zarzutów o opieszałość zmuszony był przyznać, że choć komisja działa od lipca (2020), to dopiero w październiku otrzymała miejsce do pracy i w listopadzie mogła zacząć prawdziwe działania, w tym spotkania z poszkodowanymi.
Spraw dotyczących duchownych jest 10 proc. - mówił Błażej Kmieciak. Fot. PAP/Radek Pietruszka
„Sprawy dotyczące osób duchownych, także sprawy, jak to się mówi, krycia sprawców przestępstw pedofilskich, którzy noszą stroje zakonne albo sutanny, spotykają się ze szczególnym zainteresowaniem. Tych spraw w naszej komisji jest ok. 10 proc.” – wyjaśniał Kmieciak, zaznaczając, że komisja zajmuje się ponad 120 sprawami.

Sprawy ochrony małoletnich przed deprawacją seksualną, w tym rozbudzaniem aktywności homoseksualnej, nigdy – mimo wielkich słów, mocnych haseł i deklaracji – nie będą miały szerokiego społecznego wsparcia i opieki możnych tego świata. Zbyt wielu jest wśród nich zainteresowanych ciszą wokół tego problemu, o czym świadczą choćby pokazywane w TVP filmy o niewyjaśnionych sprawach z warszawskiego Dworca Centralnego i innych. Cisza jednak oznacza co najmniej przyzwolenie, zarówno w rodzinach, jak i w organizacjach społecznych czy związkach wyznaniowych. Bo zło idzie ponad podziałami i choć to bardzo boli, trzeba sobie o tym nieustannie przypominać. I nie milczeć tylko po to, aby ochronić sprawców przed kompromitacją.

– Barbara Sułek-Kowalska

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

Zdjęcie główne: W pierwszy piątek Wielkiego Postu w Kościele katolickim jest obchodzony „Dzień modlitwy i pokuty za grzech wykorzystania seksualnego małoletnich”. Na zdjęciu: Koronka do Bożego Milosiedzia w Łodzi. Fot. Marian Zubrzycki/Forum
Zobacz więcej
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pożegnanie z Tygodnikiem TVP
Władze Telewizji Polskiej zadecydowały o likwidacji naszego portalu.
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Sprzeczne z Duchem i prawem
Co oznacza możliwość błogosławienia par osób tej samej płci? Kto się cieszy, a kto nie akceptuje?
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Autoportret
Andrzej Krauze dla Tygodnika TVP.
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Totemy Mashy Gessen w wojnie kulturowej
Sama o sobie mówi: „queerowa, transpłciowa, żydowska osoba”.
Felietony wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Książki od Tygodnika TVP! Konkurs świąteczny
Co Was interesuje, o czych chcielibyście się dowiedzieć więcej?