W Polsce natomiast mamy do czynienia z kneblowaniem ust naukowcom o konserwatywnych przekonaniach. Wygłoszenie w polskim ośrodku akademickim opinii, że życie ludzkie zaczyna się od chwili poczęcia (tak więc od tego momentu powinno być chronione), a rodzina to naturalna i podstawowa komórka społeczeństwa, oparta o związek kobiety i mężczyzny, może narazić na postępowanie dyscyplinarne, czego doświadczyła choćby na Uniwersytecie Śląskim socjolog Ewa Budzyńska. Ordo Iuris dawał się progresywistom we znaki, ponieważ stawał w obronie ofiar takich represji.
Tym, co łączy Collegium Intermarium z Uniwersytetem Środkowoeuropejskim jest ich międzynarodowy charakter. Natomiast w kwestiach aksjologicznych warszawska uczelnia jawi się jako alternatywa dla budapeszteńskiej. W Collegium Intermarium kanon myślenia o naturze ludzkiej, kulturze, społeczeństwie – w odróżnieniu od Uniwersytetu Środkowoeuropejskiego – nie wyznacza lewicowa poprawność polityczna, lecz to, co leży u źródeł cywilizacji europejskiej: filozofia grecka, prawo rzymskie, objawienie chrześcijańskie.
Ale utworzenie warszawskiej uczelni wywołało gniewną reakcję nie tylko wśród progresywistów znad Wisły. Otóż w kilku rosyjskojęzycznych serwisach internetowych został opublikowany tekst niejakiego Walentina Lesnika pod wymownym tytułem „Collegium Intermarium – polskie narzędzie do przeformatowania Ukraińców”.
Autor widzi w Collegium Intermarium przede wszystkim projekt geopolityczny. Ostrzega, że chodzi o konsolidację – zwłaszcza w zakresie handlu gazem – państw Europy Środkowej i Wschodniej, w tym byłych republik sowieckich – pod egidą USA w kontrze do Rosji. Zawarty w nazwie warszawskiej uczelni termin „Międzymorze” – czytamy w tekście – oznacza dawną doktrynę Józefa Piłsudskiego, która w obecnych okolicznościach przybrała nową postać – „Trójmorze”.