Rozwadowska przywołuje wnuczkę nazistowskiego zbrodniarza Amona Goetha, do której nie można mieć pretensji o zbrodnie dziadka, chyba żeby chciała odzyskać willę w Płaszowie, którą dziadek sobie „przytulił” za okupacji. Dlaczego wnuczka Goetha, a nie Niklas Frank, którego ojciec „przytulił” sobie Wawel? Byłoby bardziej efektownie. Ta wnuczka nazisty byłaby jak Radziwiłłowie, gdyby chciała teraz willę zajętą przez dziadka na tej samej zasadzie, na jakiej Niemcy zajęły Polskę.
Radziwiłłowie sięgający po Jadwisin, czyli po swoje, są gorsi od wnuczki nazisty, która nie sięga po cudze. Na jakiej zasadzie by mogła sięgnąć, gdyby zechciała, tego się nie dowiemy. Ot taki chwyt porównania Radziwiłła z nazistą, logika nie z tej ziemi. Jeszce niedawno reductio ad Hitlerum, nawet bardziej logiczne, dyskwalifikowało w dyskusji.
Amon Goeth nie był zwykłym komendantem obozu w Płaszowie, na którego terenie stała wspomniana willa. Wyróżniał się spośród innych komendantów podobnych placówek. Lubił sobie wyjść na balkon na piętrze tej willi, której nie chce „odzyskać” jego wnuczka i strzelać do więźniów, dla ćwiczenia oka. Organizował także polowania na więźniów żydowskich, którym kazał się ścigać, a w strzelaniu do nich wprawiali się także inni esesmani, których gościł.
Maciej Radziwiłł nie odpowiedział Adrianie Rozwadowskiej. Może zniesmaczony dowcipną, jak telewizyjne kabarety, lekkością wywiedzenia przez Twardocha nazwy fundacji Trzy Trąby od zasiadania w niej trzech Radziwiłłów, przestał czytać, co o nim piszą.
Adriana Rozwadowska, wspominając tę przyzwoitą wnuczkę Goetha, co nie rości sobie pretensji do nieruchomości, dodaje nie wiadomo czemu, że jest ona czarna. Wnioskujemy, że gdyby nie była czarna, to pewnie by chciała. Całkiem jak Radziwiłłowie, prawda?
Autorka zaznacza wprawdzie, że przykład z wnuczką Goetha jest „(celowo) przejaskrawiony”. Bardziej przejaskrawiony jest dla tych, co wiedzą, jak działał w Płaszowie Amon Goeth, a może tylko bardziej smaczny, bo kojarzy nazwisko Radziwiłł nie z byle jakim nazistą, ale wyróżniającym się w zbrodni. To byłby przekaz jednak ekskluzywny, jakiś taki nielewicowy. Na jaki odbiór liczyła autorka, trudno dociec. Komentować to trudno, może nie trzeba.
Doktor Aruna Khilanani przynajmniej część swojego zacietrzewienia wobec niosących w sobie, świadomie lub nie, systemowy rasizm kamufluje konwencją snu. Adriana Rozwadowska w dziedzica Jadwisina wali po prostu wyjątkowo obrzydliwym nazistą. Nie wiem, jaki jest odbiór rasistowskich ataków na białych w amerykańskim internecie. Na forum pod artykułami Twardocha, Radziwiłła i Rozwadowskiej w Gazecie Wyborczej wylał się potok podszytej kompleksami agresji – wobec Macieja Radziwiłła, bo polemistom gratulowano, jak to „zaorali” księcia. Jeden wzmożony dynamitard cytował nawet „Warszawiankę” z 1905 roku. Powinien przeczytać to psychiatra, psychosocjolog, psycholog – mieliby materiał do przemyśleń. Byle nie taki „ chłodny” i „ bezstronny” specjalista, jak dr Khilanani.
– Krzysztof Zwoliński
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy