Felietony

Piłkarze zostali „użytecznymi idiotami” Kremla. Tęczowe Euro 2020

W imaginarium lewicowych liberałów straszakiem jest już nie tylko Adolf Hitler, ale od jakiegoś czasu również – choć rzecz jasna nie w takim samym stopniu – Władimir Putin.

Nikt tak bardzo na Zachodzie nie sprzyja Władimirowi Putinowi, jak ruchy LGBT i środowiska, które je wspierają. Zdanie to z pozoru brzmi absurdalnie. Kreml bowiem lansuje obraz Rosji jako państwa, które tęczową rewolucję chce powstrzymać, a antagoniści przecież nie mogą być sojusznikami.

Co zatem łączy Putina z zachodnimi progresistami? I on, i oni chcą na międzynarodowej scenie odgrywać spektakl, w którym zbija się kapitał polityczny na swoim wizerunku. Putinowi odpowiada pozowanie na strażnika tradycyjnych wartości, a zachodni progresiści komfortowo się czują w roli obrońców grup uciskanych przez tradycjonalistyczny patriarchat.

Efektem takiego stanu rzeczy jest polaryzacja wewnątrz samej Unii Europejskiej. Prowadzi ona do tego, że jeśli któreś państwo UE stawia tamę żądaniom wysuwanym przez ruchy LGBT, to jest piętnowane jako sojusznik Kremla – niezależnie od tego, jakie faktycznie stanowisko zajmuje wobec polityki Federacji Rosyjskiej.

Trzeba odnotować, że niegdyś głównym kryterium podziałów w UE były różnice stanowisk w sprawach ekonomicznych. Można tu przypomnieć choćby spory o koncepcję „Europy dwóch prędkości” – faworyzującą bogatszą część krajów Unii.

Oczywiście w debatach, które toczą się w UE, gospodarka nadal ma bardzo istotne znaczenie, niemniej od połowy ubiegłej dekady coraz bardziej widoczne są rozbieżności na tle światopoglądowym. Szczególnie dały one o sobie znać w roku 2015, kiedy na Starym Kontynencie zaczął się kryzys migracyjny. Wówczas Węgry sprzeciwiły się niemieckiej „kulturze gościnności”. Przestrzegały przed kłopotami, które mogły wyniknąć z masowego napływu ludności muzułmańskiej do Europy. Na rząd w Budapeszcie spadły oskarżenia o islamofobię i rasizm.

W Unii dominują siły lewicowo-liberalne. Prawa mniejszości – etnicznych, religijnych, obyczajowych – oraz wielokulturowość stanowią dla nich fetysze. Homoseksualiści są więc traktowani przez zachodnich progresistów tak jak muzułmanie – jako ofiary wielowiekowych prześladowań zgotowanych im przez większość. W tym kontekście nadawanie parom jednopłciowym przywilejów przysługujących małżeństwom ma na celu naprawę świata.

Tymczasem niedawno państwo węgierskie wprowadziło ustawę zakazującą rozpowszechniania wśród osób do 18. roku życia treści afirmujących zmiany płci i homoseksualizm. Przede wszystkim nowe prawo zamyka szkoły przed seksedukatorami, którzy chcieliby dzieciom i młodzieży wtłaczać do głów, że nieheteroseksualne zachowania są powodem do dumy i radości.

W Europie podniósł się krzyk, że to przejaw dyskryminacji mniejszości seksualnych. Premier Holandii Mark Rutte oznajmił, że Węgry powinny zostać wyrzucone z UE. Głos ten spotkał się choćby z entuzjazmem Krzysztofa Króla, niegdyś polityka Konfederacji Polski Niepodległej, dziś działacza kolejnych inicjatyw na rzecz „obrony demokracji” nad Wisłą. Na Twitterze napisał on: „Europa zrozumiała lekcję z lat 30. Złu i pogardzie dla praw człowieka należy przeciwstawiać się od początku, niezależnie czy chodzi o rasę, religię czy orientację seksualną. Dziś front jest tam, gdzie prawa LGBT+”.
Bramkarz i kapitan reprezentacji Niemiec Manuel Neuer z gejowską opaską. Fot. Stefan Matzke - sampics/Corbis via Getty Images
Kampania antywęgierska dotarła również na stadiony piłkarskie. Trwają mistrzostwa Europy, więc dla zawodników i kibiców nadarzyła się okazja, żeby manifestować swoje przekonania. Wśród piłkarzy postanowili zabłysnąć kapitanowie trzech reprezentacji: Niemiec – Manuel Neuer, Holandii – Georginio Wijnaldum oraz Anglii – Harry Kane. Na ramieniu każdego z nich pojawiła się opaska z motywami tęczowymi.

W przypadku Neuera i Wijnalduma doszła do tego okoliczność rozgrywania przez ich drużyny części meczów w Budapeszcie. Nie kryli oni, że chodziło im o to, żeby zademonstrować swój stosunek do mniejszości seksualnych w obecności nastawionych wrogo wobec ruchów LGBT ultrasów węgierskich klubów.

Jeszcze dalej chciały się posunąć władze miejskie Monachium. W stolicy Bawarii odbył się mecz Niemcy – Węgry. Gospodarze zamierzali „uhonorować” gości tęczowym podświetleniem stadionu, żeby w ten sposób wyrazić swój sprzeciw wobec węgierskiej ustawy. Ale to już nawet dla UEFA było za dużo dobrego (Unia Europejskich Związków Piłkarskich znana jest z poprawności politycznej). Organizacja nie zgodziła się na upolitycznienie meczu i odrzuciła wniosek burmistrza Monachium, Dietera Reitera.

Niemniej w Europie opieranie się żądaniom wysuwanym przez ruchy LGBT jest – choćby aluzyjnie, jak w tweecie Króla – porównywane do zbrodni, których dopuszczali się niemieccy narodowi socjaliści. Próby podjęcia dyskusji na temat tego, co w przypadku ludzkiej seksualności stanowi normę, spotykają się w kręgach opiniotwórczych wręcz z rytualnym potępieniem.


W konsekwencji prowadzi to do wykluczania konserwatywnych polityków i ich wyborców z życia publicznego, a zarazem bagatelizacji Holokaustu. Czy można bowiem stawiać znak równości między niezgodą rodziców na deprawowanie ich potomstwa przez seksedukatorów a tym, co wyrządzili Niemcy Żydom? To pytanie retoryczne, ale dla sił lewicowo-liberalnych w Unii Europejskiej nie stanowi ono argumentu.

W ich imaginarium straszakiem jest jednak nie tylko Adolf Hitler, ale od jakiegoś czasu również – choć rzecz jasna nie w takim samym stopniu – Władimir Putin. Można się było więc spodziewać, że rząd w Budapeszcie zostanie oskarżony o to, iż idąc na starcie z ruchami LGBT kopiuje rozwiązania wprowadzone wcześniej w Rosji. Skądinąd prawicowej ekipie rządzącej Węgrami nie pomaga flirtowanie z Kremlem w różnych innych sprawach.

Tyle że zarzut rusofili jest wysuwany przez lewicowo-liberalnych polityków z twardego jądra UE wybiórczo. Oni sami przecież wykazują duże zainteresowanie współpracą na polu gospodarki z krytykowanym przez nich za „homofobię” reżimem putinowskim.

W ubiegłym tygodniu podczas szczytu Unii przywódcy Polski, Litwy, Łotwy i Estonii sprzeciwili się podjęciu dialogu z Kremlem, co nie spodobało się Emanuelowi Macronowi. Prezydent Francji nawyzywał ich od „rusofobów”. Tym samym chcąc nie chcąc posłużył się retoryką, której używają politycy rosyjscy, i kompletnie zignorował perspektywę krajów sąsiadujących z Rosją.

Czy sprawy czarnoskórych i tęczowych są najważniejsze na świecie? Sport na kolanach

Lewicowe ideologie wykorzystują sport, bo trudno o lepszą trybunę dla ludu, która stała się tęczowa (LGBT) i czarna (Black Lives Matter).

zobacz więcej
Warto zatem zapytać: co by było, gdyby rząd węgierski w kwestiach światopoglądowych spełniał oczekiwania progresistów? Można domniemywać, że jego ukłon w kierunku Moskwy w zakresie spraw ekonomicznych, byłby przyjmowany wśród lewicowo-liberalnych elit francuskich i niemieckich oraz „obrońców demokracji” w Polsce z pełną wyrozumiałością.

Putin jest więc progresistom potrzebny jako ucieleśnienie zła w uprawianej przez nich propagandzie. Lansują oni wizję, w której Zachód utożsamiany jest z „małżeństwami” jednopłciowymi, prawem do aborcji i eutanazji, wielokulturowością. Tym samym starają się wepchnąć w ramiona gospodarza Kremla niemałą, choć politycznie nie dominującą, część Europejczyków o wrażliwości konserwatywnej. Chodzi o to, że jeśli się komuś dorobi gębę zwolennika Putina, to ktoś taki będzie skompromitowany.

Tyle że prezydentowi Rosji tylko w to graj. Jego propagandyści postponują UE – u siebie i za granicą – jako „Gejropę”, czyli siedlisko obyczajowej dekadencji. Dlatego Kremlowi tak naprawdę może zależeć na tym, żeby w krajach Unii władzę sprawowali progresiści. A jeśli tak, to robią oni za jego „użytecznych idiotów”.

– Filip Memches

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

Zdjęcie główne: Stadion olimpijski w Berlinie podświetlony w kolorach gejowskiej tęczy 23 czerwca 2021. Fot. Jan-Philipp Burmann/City-Press via Getty Images
Zobacz więcej
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pożegnanie z Tygodnikiem TVP
Władze Telewizji Polskiej zadecydowały o likwidacji naszego portalu.
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Sprzeczne z Duchem i prawem
Co oznacza możliwość błogosławienia par osób tej samej płci? Kto się cieszy, a kto nie akceptuje?
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Autoportret
Andrzej Krauze dla Tygodnika TVP.
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Totemy Mashy Gessen w wojnie kulturowej
Sama o sobie mówi: „queerowa, transpłciowa, żydowska osoba”.
Felietony wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Książki od Tygodnika TVP! Konkurs świąteczny
Co Was interesuje, o czych chcielibyście się dowiedzieć więcej?