Czy sprawy czarnoskórych i tęczowych są najważniejsze na świecie? Sport na kolanach
piątek,
6 listopada 2020
Brytyjski sport zdecydował się na promocję ideologii LGBT na szeroką skalę. Każdego grudnia od 2013 roku – znamienne, że w czasie Adwentu – trwa akcja „Rainbow Laces” („Tęczowe sznurówki”), w którą na Wyspach angażowani są piłkarze, rugbiści, krykieciści i inni.
Jesienią 2016 roku Colin Kaepernick, rezerwowy quarterback z ligi futbolu amerykańskiego NFL, zamiast zwyczajowo stanąć na baczność podczas hymnu narodowego wykonywanego przed meczem – ukląkł. To był jego protest przeciw dyskryminacji rasowej, czemu chętnie dawał wyraz w wywiadach i podczas kolejnych spotkań, bo wytrwał w postanowieniu cały sezon.
Reakcje były skrajne: od pochwał za ofiarność i odwagę, po radę prezydenta Donalda Trumpa, aby NFL wyrzuciła graczy nie umiejących ustać w czasie hymnu i trzymać ręki na sercu, bo to „zniewaga naszego kraju”. I poniekąd tak się stało: Kaepernick nie przedłużył kontraktu z San Francisco 49ers i stracił pracę.
Zawodnik (kolor skóry: śniady) złożył skargę o zmowę w utrzymaniu go poza grą, ale rok temu wycofał się z tego po zawarciu poufnego porozumienia z NFL. Tym bardziej, że futbolowa liga ugięła się pod publiczną presją i jej komisarz Roger Goodell (kolor skóry: biały) przyznał, że potraktowanie Kaepernicka było błędne. Zdecydowanie potępił też rasizm, gdy w maju 2020 roku czarnoskóry George Floyd został zabity w Minneapolis podczas interwencji policji, bowiem… inni futboliści znów zaczęli klękać przed meczami.
Tym razem Trump ogłosił, że nie będzie oglądał meczów NFL. „Ja na to patrzeć nie będę” – napisał na Twitterze, gdzie nie pierwszy raz skrytykował nazbyt poprawną politycznie postawę amerykańskich sportowców.
Chór gejów śpiewa hymn...
Statystyki policyjne mówią swoje, lecz zabity Floyd stał się męczennikiem za sprawę: jego śmierć była zaczynem akcji Black Lives Matter (Czarne Życia Mają Znaczenie), która ogarnęła Amerykę i świat – także sportu. Na czarnych marszach pojawił się koszykarz Stephen Curry (kolor skóry: śniady), który skandował z tłumem, że „Trump musi odejść”. Zresztą, gdy jego Golden State Warriors zostali mistrzami NBA, nie wybrali się zwyczajowo w odwiedziny do Białego Domu. Inni koszykarze też pozostają w sporze z amerykańskim prezydentem – LeBron James z Los Angeles Lakers nazwał go „głupkiem”, oskarżając o szerzenie nierówności rasowych, co ma znaczenie zwłaszcza dla czarnoskórych zawodników NBA. Oni również masowo klękali przed meczami.
Do tego koszykarze zamiast nazwisk na koszulkach wypisywali na nich słowa equality (równość), peace (pokój), freedom (wolność), justice (sprawiedliwość), co pokazywało solidarność nie tylko z ruchem BLM.
Oto w zakończonym niedawno sezonie klub Denver Nuggets zdecydował się połączyć czerń koszulek z… tęczowym motywem LGBT. W NBA od kilku lat organizowane są również Pride Nights, mecze honorujące to środowisko, do których dołączają kolejne kluby. Lutowe starcie Washington Wizards z Atlantą Hawks oraz marcowe Brooklyn Nets z Memphis Grizzlies poprzedziło wykonanie hymnu przez nowojorski chór gejów. Specjalną piłkę otrzymała dźwigająca ciężary Amazin LeThi, która walczy o prawa osób LGBT i… Azjatów, aby im również zapewnić równe traktowanie w sporcie. Koszykówka jakby straciła na znaczeniu.
... a piłkarka milczy
Jak na Amerykę przystało walkę z rasizmem manifestowano w lidze bejsbolowej MLB, choć zdominowaną przez białych graczy: zawodnicy przed meczami klękali na murawie podczas Gwiaździstego Sztandaru. Sam Coonrod (kolor skóry: biały), z drużyny San Francisco Giants, jako jedyny odmówił takiej postawy. Jego zachowanie wywołało oburzenie liberalnych komentatorów, choć zawodnik tłumaczył, że nie ma nic przeciwko czarnoskórym, ale jako chrześcijanin może klękać tylko przed Bogiem i nie chce być hipokrytą. Przyznał również, że trzeba być ostrożnym w sprawie BLM, ponieważ nie wszystkie niesione przezeń wartości są odpowiednie. Zdaniem Coonroda ruch skłania się ku marksizmowi, co tylko pogłębiło surową ocenę wypowiedzi bejsbolisty.
Czy w przyszłym sezonie zawodnicy NFL będą wybiegać na boisko dopiero po odegraniu hymnu?
zobacz więcej
W piłkarskiej lidze MLS zawodnicy także zaczęli używać kolan, co Trumpa znów skłoniło do wyłączenia transmisji, choć pewnie i tak tego nie czyni. A federacja zapowiedziała usunięcie wymogu postawy na baczność podczas hymnu, który uznano za niewłaściwy, bo odwracający uwagę od BLM.
Ciekawe, że likwidowany przepis wprowadzono raptem w 2017 roku, gdy piłkarka i jedna z trzech kapitanów drużyny narodowej Megan Rapinoe uklękła przed meczem w geście solidarności z Kaepernickiem. Wtedy wydawało się to przesadą, ale czasy się zmieniają. Amerykańska federacja doszła z nią do porozumienia: Rapinoe stoi teraz podczas hymnu, ale go nie śpiewa. Potem jednak zawodniczka znów zaskoczyła, bo BLM nie jest jedynym frontem jej walki i… wytoczyła proces federacji za „zinstytucjonalizowaną dyskryminację ze względu na płeć”, domagając się zrównania płac i warunków pracy piłkarek z piłkarzami.
Rapinoe (kolor skóry: biały) jest wybitna: zdobyła złoto olimpijskie w Londynie w 2018 roku, rok temu doprowadziła USA do tytułu mistrzyń świata, gdzie jako najlepsza zawodniczka otrzymała Złotą Piłkę, do tego Złotego Buta za największą liczbę bramek. Po finałowej wygranej z Holandią, zresztą po strzeleniu decydującego gola, w sprawie wizyty u amerykańskiego prezydenta, podobnie jak Curry, ucięła temat: „Nie pójdę do żadnego pierd... Białego Domu”. Trumpowi zarzuca rasizm, seksizm, wykluczanie ludzi i podziały społeczne. Zaznacza, że sama nigdy nie doświadczyła dyskryminacji rasowej, ale nie może patrzeć bezczynnie na niesprawiedliwe traktowanie Afroamerykanów przez policję. Milczy więc podczas hymnu, ale głośno walczy w sprawie BLM.
Rapinoe wspiera też środowisko LGBT, do którego sama należy, o czym mówi na każdym kroku. Czy może dziwić, że na mundialu po ćwierćfinałowym meczu na mundialu zawołała „go gays!” zamykając w ten sposób trwający we Francji Pride Month? Złota dziewczyna nosi różowe lub fioletowe włosy i wspiera tęczowych, choć większość sportowców, w obawie przed utratą sponsorów, unika kontrowersyjnych tematów i jednoznacznych deklaracji, ale ona jest sobą: ze swoją partnerką, koszykarką Sue Bird, pozowała nago w magazynie „The Body Issue”, pokazującym piękno ciał sportowców, jako pierwsza homoseksualna para w historii. Wspiera organizacje działające na rzecz zwalczania homofobii w sporcie, który jest dla niej „generalnie homofobiczny”.
Silnik się przegrzewa
5 lipca 2020 roku kierowca wyścigowy Lewis Hamilton (kolor skóry: czarny) wraz z innymi zawodnikami na klęczkach manifestował poparcie dla BLM przed Grand Prix Austrii, co powtórzyło się podczas kolejnych wyścigów i stało częścią protokołu.
Brytyjczyk mówi, że „walka z rasizmem to priorytet dla wszystkich”, a kolegów nie decydujących się na klękanie, co tłumaczyli wiarą lub obawą przed interpretacją gestu w ojczystych krajach, odsyłał do innych dyscyplin: koszykówki i piłki nożnej, gdzie „w drużynach z całego świata, bez względu na narodowość czy kolor skóry, wszyscy robią to zjednoczeni” (w czym grubo przesadził). Po jego namowach klubowe bolidy Mercedesa zmieniły zresztą barwę na czarną na cześć BLM, choć z powodu tego koloru silnik szybciej się przegrzewa, ale ideologia stała się ważniejsza. Do tego kilka teamów F1 na osłonach aut wymalowało kolory tęczy, symbol LGBT, który podczas lipcowego GP Austrii stanowił także element wystroju toru.
„Uważamy, że musimy powrócić z dodatkowym celem i determinacją, aby rozwiązać główne problemy, przed którymi stajemy jako sport, ale także społeczeństwo. Kwestie te są ważne dla długoterminowej przyszłości naszego sportu, mają również duży wpływ na społeczności, w których ścigamy się oraz na kraje z całego świata” – tłumaczy oficjalny komunikat F1, który zapowiadał kampanię We Races As One (Ścigamy się wszyscy za jednego) walczącą z nierówność rasową i płciową.
LGBT: lesbijki, geje, osoby biseksualne i transpłciowe. Kolorowe towarzystwo przyciąga publikę, politykę i pieniądze, choć sprawa jest cienka jak prezerwatywa…
zobacz więcej
„W wielu regionach Rosji, tak zwana ustawa antypropagandowa zabrania informowania i edukowania niepełnoletnich – a czasem nawet dorosłych – o innych stylach życia niż te uważane za tradycyjne. Ta sama ustawa zabrania demonstrowania i wypycha debatę o prawach osób LGBT+ ze sfery publicznej. (…) Posiadanie czy pokazywanie tęczowej flagi nie jest w Rosji karalne, tak więc ci, którzy wezmą w ten sposób udział w naszej akcji, nie narażają się na żadne niebezpieczeństwo” – pisano i proszono o założenie kolorowych sznurówek: na trening, ulicę, stadion czy w domu. Nikt nie skorzystał z prezentu.
Brytyjski sport zdecydował się na promocję ideologii LGBT na szeroką skalę. Każdego grudnia od 2013 roku – znamienne, że w czasie Adwentu – trwa akcja „Rainbow Laces” („Tęczowe sznurówki”), w którą na Wyspach angażowani są piłkarze, rugbiści, krykieciści i inni. Stawką jest „walka ze stale obecną w brytyjskim sporcie homofobią na stadionach i w sieci oraz sprawienie, by wszyscy stali się aktywnymi sprzymierzeńcami osób trans, bi, czy homo” – głosi organizacja Stonewall, powstała w 1989 roku w sprzeciwie wobec prawa zakazującego promocji homoseksualizmu w szkołach. „W tym celu należało stworzyć profesjonalną, silną grupę nacisku” – mówi Stonewall.
Koncertuje się na futbolu i nic dziwnego: angielska Premier League jest popularna i dociera do rzesz ludzi. W ramach solidaryzowania się z mniejszościami seksualnymi proponuje się więc zakładanie tęczowych sznurówek i takichż opasek dla kapitanów drużyn, używanie sześciobarwnych chorągiewek w narożnikach boiska, dekorowanie symbolem LGBT tablic wyników i boiskowych akcesoriów, do tego wyświetlanie na bannerach i telebimach stosownych reklam. Ba, na portalach społecznościowych logo Premier League i herby klubów zmieniają się na tęczowe.
„W tym roku akcja również się odbędzie, mamy stałą współpracę z Premier League” – potwierdza „Tygodnikowi TVP” Jeff Ingold ze Stonewall. Bill Bush, dyrektor Premier League, jest dumny, że „możemy użyć naszych środków i zasięgu do promocji kampanii”.
Stonewall używa armat, ale czy przeciwnikiem nie jest wróbel? Organizacja diagnozuje problem jako znaczący – według jej badań 72% kibiców było świadkiem dyskryminacji homoseksualistów na stadionach Premier League, 63% postuluje wsparcie środowiska LGBT, które nie ma łatwego życia wśród kibiców. Wspiera też graczy kochających inaczej, bo „futbol jest dla wszystkich bez żadnych uprzedzeń”. Tym bardziej, że tacy – ze strachu lub wstydu – nie ujawniają się: w środowisku dobrze pamiętany jest Anglik Justin Fashanu, który jako pierwszy przyznał się do homoseksualizmu i jego kariera załamała się, więc naśladowców nie było. „Chcemy pokazać, że ludzie LGBT są ważną i integralną częścią naszej społeczności” – mówi komunikat Premier League.
O kampanii pozytywnie wypowiadał się Olivier Giroud, francuski piłkarz z londyńskiej Chelsea, choć jest heteroseksualny i wierzący, po bramkach wykonuje znak krzyża i wskazuje palcami niebo (co jeszcze nie zostało zabronione).
Duńczyk Mathias Jørgensen, były zawodnik Huddersfield Town, chwalił, że dzięki akcji ma okazję wpłynięcia na innych, by „postępowali w sposób prawidłowy”. Prawidłowy, czyli jaki? Oto w czerwcu 2020 roku grupa sympatyków angielskiego klubu Burnley FC wynajęła awionetkę z banerem „White Lives Matter Burnley” i szybowała nad klubowym stadionem. To miał być protest przeciw umieszczaniu na koszulkach zawodników napisu „Black Lives Matter” zamiast ich nazwisk.
Awionetka przyleciała i odleciała, ale chór krytyków wydał politycznie poprawny wyrok, zaś klub zapewnił o ściganiu odpowiedzialnych za wybryk i surowym potraktowaniu: sprawca otrzymał dożywotni zakaz stadionowy i został zwolniony z pracy, choć fan Burnley zastąpił jedynie czarne – białym. Dobrze, że nie wspomniał nic o tęczy.
Tęcza na stadionie
W Wielkiej Brytanii istnieje 50 profesjonalnych klubów z grupami fanów LGBT, ale inni nie zostają w tyle. Bayern Monachium, najlepszy klub w Niemczech (Bundesliga) i Europie (Liga Mistrzów), wspiera obchody Christopher Street Day upamiętniającego zamieszki z 1969 roku w barze Stonewall na Manhattanie, gdy geje i lesbijki „starli się i starły się” z policją, co było zalążkiem ruchu LGBT.
Z okazji święta 28 czerwca stadion w Monachium został podświetlony na tęczowo, w narożnikach boiska ustawiono kolorowe chorągiewki. Podczas ulicznej parady aktywiści LGBT wspierali Bayern, umieszczając jego herb na flagach. Byli też obecni przedstawiciele Queerpass Bayern, klubowego fanclubu LGBT. „Razem pokazujemy tolerancję i różnorodność, sprzeciw wobec rasizmu i homofobii” – mówi Karl-Heinz Rummenigge, dyrektor klubu z Monachium.
I pomyśleć, że piłka nożna długo wzbraniała się przed ideologią wszelkiej maści – boisko jest od grania, nie politykowania. Zgodnie z przepisami FIFA na ubiorze piłkarzy nie mogą znajdować się treści o charakterze „politycznym, religijnym, osobistym lub oświadczenia czy ilustracje”. To już przeszłość.
Organizatorzy akcji „Let All Play” dowodzą jednak, że sześciokolorowa tęcza jest symbolem politycznym i „FIFA powinna egzekwować własne zasady”. Argumentują, że gracze, którzy odmówili noszenia symbolu tęczy z powodów religijnych lub światopoglądowych, byli publicznie nękani i ryzykują gorszą sytuację zawodową. Tymczasem nikt nie powinien być wyłączany z gry tylko dlatego, że ma opinie sprzeczne ze zwolennikami ruchu LGBT i vice versa!
W akcję Stonewall na Wyspach angażują się wszystkie kluby, co można interpretować jako instytucjonalne narzucenie poglądów. Nacisk na założenie kolorowych sznurówek i lęk przed odmową sprawiły, że nikt nie przeciwstawił się akcji, choć takich dylematów nie mieli brytyjscy rugbiści, zarabiający wielokrotnie mniej od piłkarzy, którzy zrezygnowali z tęczowych sznurówek z potrzeby „precyzyjnego kopania piłki”.
Czy w składzie Komisji Europejskiej nie należałoby zagwarantować miejsca osobom niebinarnym?
zobacz więcej
Politpoprawność zamiast dawać wolność, zagraża jej, bo zdania odrębne nie istnieją – można zyskać co najwyżej miano rasisty i homofoba, być odsądzonym od czci i wiary. I może to powinna być kolejna akcja społeczna w sporcie, aby otoczyć szacunkiem tych, którzy ośmielają się mówić i myśleć inaczej niż ogół, co skazuje ich na ostracyzm?
Tak było w 2018 roku, gdy Josip Brekalo, Chorwat z niemieckiego Wolfsburga, przyznał: „Zostałem wychowany w katolickiej rodzinie. Jeśli ktoś ma inne poglądy, nic mi do tego, to indywidualna sprawa każdego. Jednak nikt nie zmusi mnie do wzięcia udziału w akcji, która jest sprzeczna z moimi chrześcijańskimi poglądami”.
Poszło o to, że kapitan jego zespołu miał tęczową opaską na ramieniu, z identycznymi wyszli także przedstawiciele pozostałych drużyn Wolfsburga – kobiecych i młodzieżowych, nawet do lat 10! W ten sposób klub miał okazać sprzeciw wobec wykluczeniom w futbolu dla mniejszości seksualnych, choć Brekalo nie podziela tego zdania. Jego wypowiedź wywołała burzę, oczywiście uznano ją za homofobiczną.
„Tu jest Polska, nie Bruksela”
„Władze duńskiego klubu zmusiły Polaka do popierania homopropagandy!” – grzmiał polski internet, gdy Broendby Kopenhaga z Kamilem Wilczkiem, liderem strzelców w lidze, kazało mu założyć tęczową opaskę i groziło karą za odmowę. „W Danii ochrona homoseksualistów jest na poziomie wyższym niż w innych krajach. To jest zauważalne i często starają się narzucić ten ich styl. Nie każdemu to odpowiada. Ja nie lubię, jak mi się coś narzuca. Mam swoje poglądy. To nie znaczy, że kogoś lubię mniej lub bardziej” – mówił Wilczek, który „nie musi wspierać wszystkich akcji wokół”. Dodał, że Duńczycy są tolerancyjni i homoseksualne związki partnerskie rejestrują od lat, więc właściwie po co ta akcja? Może to nie protest, lecz zwykła propaganda?
„Jestem praktykującym katolikiem. Od dzieciństwa wychowywano mnie w pewnych kanonach. (…) Toleruję takie osoby, nie wytykam ich palcami, ale nie chciałbym, żeby coś takiego miało miejsce u nas” – mówił Szymon Matuszek z Górnika Zabrze w sondzie dziennika „Sport”, z której wynikało niezbicie, że polscy piłkarze nie solidaryzują się z LGBT i nie życzą sobie afiszowania się z odmiennością seksualną.
„Obnoszenie się gejów ze swoją orientacją jest dla mnie absolutnie niedopuszczalne. Kto się tam chce z kim pukać, niech się puka, jego sprawa, z bejsbolem ganiać nie będę. Ale niech to robi za zamkniętymi drzwiami w czterech ścianach” – przyznał Jacek Kiełb z Korony Kielce. Wszyscy ankietowani zgodzili się, że gej miałby ciężko w klubowej szatni.
Dlatego środowisko LGBT utyskuje, że wypowiedzi polskich piłkarzy cechuje homofobia, ale Filip Bednarek z Lecha Poznań, jako pierwszy w historii, udzielił właśnie wsparcia tęczowemu środowisku i poparł prawo do adopcji dzieci przez pary jednopłciowe. Bramkarz, który karierę spędził w Holandii, gdzie miał nauczyć się tolerancji, mówił w wywiadzie w „Przeglądzie Sportowym”: „Kiedy od kogoś słyszę, że homoseksualizm to choroba, a współżycie dwóch osób tej samej płci jest grzechem ciężkim, to nie mam o czym z takim człowiekiem rozmawiać. Niestety większość ludzi, którzy rządzą naszym państwem, wychowywało się w czasach komunizmu. Trudno zmienić ich sposób myślenia. (…) Państwo polskie jest ściśle połączone z Kościołem. Jeżeli ksiądz na ambonie mówi jedno, to pan Kaczyński nie może stwierdzić czegoś innego”.
Gdy na Twitterze powstał profil „Wisła Kraków LGBT”, skupiający kibiców homoseksualnych, kibice heteroseksualni doprowadzili do jego blokady. Podobne konto mieli też fani LGBT Lecha Poznań, których celem była „walka z homofobią na stadionie; wspieranie osób różnych orientacji seksualnych; uświadamianie kibiców w kwestii dyskryminacji i zwiększenie tolerancji” – od roku nie zamieszczono jednak żadnego wpisu, bo przeciwnicy LGBT znów wzięli górę. Podobnie stało się, gdy na tęczowych profilach pokazano przemalowane w sześć kolorowych pasów herby Górnika Zabrze, Legii Warszawa i Lecha Poznań, co w Premier League jest na porządku dziennym, ale w Ekstraklasie odebrano to jako profanację i kibice kazali usunąć grafiki.
Ich środowisko walczy z LGBT, czasem zbyt dosłownie, podczas dorocznych Marszy Wolności na ulicach Białegostoku czy Poznania. Na stadionach podczas meczów regularnie wywieszane są transparenty: „LGBT – ręce precz od naszych dzieci”, „Sodomitom z LGBT mówimy nie”, „Chore pomysły lewackich śmieci, wypier... od naszych dzieci”, „Tu jest Polska, nie Bruksela, tu się zboczeń nie popiera”, „Prosty przekaz w Polskę leci, przed zbokami chrońmy dzieci”. W marcu 2019 roku fani Wisły Kraków oznajmili: „Wisła przeciwko pedalstwu” (transparent wisiał kilka minut), sympatycy Legii Warszawa dodali: „Warszawa wolna od pedalstwa” z przekreślonym skrótem LGBT (banner wisiał cały mecz).