Tymczasem warto podjąć refleksję nad dziedzictwem Milla. Ideologiem komunizmu on nie był, a zatem nie powinien budzić w Polsce żadnych uprzedzeń. Myśliciel ten żył w XIX wieku – mniej więcej w tym samym okresie, w którym żyli również Marks i Engels. Mill był typowym dżentelmenem epoki wiktoriańskiej, choć próbował ją wyprzedzać. Stał się teoretykiem liberalizmu. Historię świata interpretował jako dzieje postępu, na przestrzeni których barbarzyństwo ustępuje cywilizacji, a wolność stawia czoła władzy.
Nie był rewolucjonistą. Jako polityk sprawował mandat członka Izby Gmin z ramienia Partii Liberalnej, a więc ugrupowania establishmentowego. Będąc zwolennikiem demokracji, wskazywał słabości tego modelu – dostrzegał problem kaprysów, które mogą targać ludem.
A jednak kiedy na przykład czyta się jego tekst „O małżeństwie”, nasuwa się konkluzja, że postrzegał on tytułową instytucję podobnie jak Engels. Tyle że, w odróżnieniu od niemieckiego myśliciela, Mill bardziej się koncentrował na kwestiach obyczajowych niż ekonomicznych.
Nie przypadkiem chyba dorobkiem Milla zachwyca się czołowa polska feministka, filozof Magdalena Środa. W swojej książce „Indywidualizm i jego krytycy” stwierdza ona, że Anglik „był bardziej niż ktokolwiek za jego czasów świadom wielkich, szkodliwych ograniczeń wolności kobiet oraz możliwości ich samorozwoju w utrwalonych relacjach między mężczyznami a kobietami. Podawał on w wątpliwość naturalności różnic między mężczyznami i kobietami w sposób, który wówczas był zaskakująco radykalny”.
Dlaczego Marks i Engels przegrywają
Wracając do Arystofanesa – jego antyutopijna wizja z „Sejmu kobiet” ostrzega przed ideologią komunistyczną, a nie myślą liberalną. Widmo Aten Praksagory przeraża więc ludzi, dla których najwyższą wartością jest wolność. Przecież oni nie chcą żadnych nakazów i zakazów władzy, a już szczególnie tego, żeby ktokolwiek w imię równości dyktował im, z kim mają sypiać.
To dlatego można postawić tezę, że we współczesnych zachodnich społeczeństwach mieszczańskich (a społeczeństwo polskie, jeśli nawet do nich jeszcze nie należy, to przynajmniej aspiruje) Marks i Engels przegrywają z Millem.
Liberałowie bowiem po prostu dostosowują emancypacyjne plany do warunków społeczeństwa mieszczańskiego. Nie forsują ekscentryzmów w sposób rewolucyjny, a więc taki, który wywołałby wśród „normalsów” przerażenie. Zamiast terroryzować urawniłowką, uwodzą wołaniem: „hulaj dusza, piekła nie ma!”. Deklarują, że każdą jednostkę chcą wyswobodzić ze zobowiązań wspólnotowych, które nakładają na nią instytucje tradycyjnego społeczeństwa.
I z tego powodu to właśnie oni okazują się być skuteczniejsi od komunistów.
– Filip Memches
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy
Komedia „Sejm kobiet” Arystofanesa będzie tematem rozmowy Barbary Schabowskiej z Piotrem Nowakiem w najbliższym programie z cyklu „Powidoki” – poniedziałek 19 lipca, godz. 22.00, TVP Kultura