Felietony

Zamiast terroryzować urawniłowką, uwodzą wołaniem: „hulaj dusza, piekła nie ma!”

Mężczyźni okazują się zbyt słabi, żeby zachować swoje rządy. W rezultacie zaprowadzony zostaje nowy porządek oparty na kolektywizmie i równości. Efekt? Zanika instytucja rodziny. Wszystkie żony oraz dzieci są wspólne. I obowiązują reguły antydyskryminacyjne.

W najbliższym programie z cyklu „Powidoki” tematem rozmowy Barbary Schabowskiej z Piotrem Nowakiem, filozofem, profesorem Uniwersytetu w Białymstoku będzie komedia „Sejm kobiet” Arystofanesa; poniedziałek 19 lipca, godz. 22.00 na antenie TVP Kultura.

W powszechnej opinii feminizm zaczął się w XIX wieku – kiedy do boju ruszyły środowiska walczące o przyznanie płci pięknej prawa wyborczego. Mało komu zatem przychodzi do głowy, że mamy do czynienia ze zjawiskiem, którego źródeł należy upatrywać w… starożytności.

Rrzeczywiście, próżno szukać dowodów na działalność sufrażystek w antycznej Grecji. Niemniej pytania o to, czy feminizm nie kiełkował w niektórych głowach już w czasach Sokratesa, mogą się wydać zasadne. Do ich stawiania skłania twórczość Arystofanesa.

Praksagora i jej prawnuczki

Ten żyjący na przełomie V i IV stulecia przed narodzeniem Chrystusa klasyk komedii greckiej (staroattyckiej) jest autorem sztuki „Sejm kobiet”. Owo dzieło traktuje o fikcyjnej feministycznej rewolucji w Atenach.

To państwo-miasto pogrążone jest w kryzysie. Władzę przejmują więc kobiety pod przywództwem Praksagory. Mężczyźni okazują się zbyt słabi, żeby zachować swoje rządy. W rezultacie zaprowadzony zostaje nowy porządek oparty na kolektywizmie i równości.

Efekt? Zanika instytucja rodziny. Wszystkie żony oraz dzieci są wspólne. I obowiązują reguły antydyskryminacyjne – na przykład jeśli mężczyzna zaleca się do młodej kobiety, to wpierw musi – w ramach likwidacji ejdżyzmu – odbyć stosunek seksualny z kobietą starą. Ponadto XX-wieczny amerykański filozof Leo Strauss w pracy „Sokrates i Arystofanes” skonstatował, że w Atenach Praksagory – w wyniku zniesienia wszelkich barier międzypokoleniowych – nie obowiązuje już zakaz kazirodztwa.

„Sejm kobiet” szokuje dziś swoją aktualnością. Oczywiście przedstawiony w tym utworze radykalizm na razie nigdzie nie został zrealizowany. Niemniej trudno oprzeć się wrażeniu, że w dobie nowoczesności na arenę dziejów wkroczyły siły, które wysunęły postulaty przywodzące na myśl program polityczny Praksagory i jej towarzyszek.
Aleksandra Kołłontaj (1872-1952), feministka rewolucyjna. Zdjęcie z około 1900 roku. Fot. Wikimedia
To nie kto inny, tylko czołowy teoretyk komunizmu – Fryderyk Engels w rozprawie „Pochodzenie rodziny, własności prywatnej i państwa” z roku 1884 redukował relacje małżeńskie do wymiaru ekonomicznego. Opisywał je w kategoriach kapitalistycznego wyzysku. Piętnował monogamię jako przykrywkę dla niesprawiedliwych stosunków własnościowych. Uważał, że w małżeństwie podział ról jest taki, iż mężczyzna robi za burżuazję, natomiast kobieta – za proletariat.

Apostołka Kołłontaj

Nic więc dziwnego, że gdy w roku 1917 bolszewicy zdobyli władzę w Rosji, początkowo pozwolili poharcować feministkom. Jedną z nich była Aleksandra Kołłontaj nazywana przez Normana Daviesa „apostołką wolnej miłości”. W latach 1917-1918 sprawowała ona funkcję komisarza ludowego do spraw społecznych. Lansowała pogląd, że instytucja rodziny to przeżytek, a powołaniem kobiety jest zaangażowanie w sprawy publiczne. Opowiadała się za legalizacją seksu grupowego. Miała istotny udział we wprowadzeniu w Rosji w roku 1920 prawa do aborcji.

Fanaberie Kołłontaj nie trwały długo. Wobec jej pomysłów reżim bolszewicki wykazał się zachowawczością. Nie brak głosów, że jego przywódcy chcąc budować państwo mające być postrachem dla świata, uznali, iż tradycyjna moralność jest dla społeczeństwa bardziej dyscyplinująca niż eksperymenty obyczajowe.

Terynka, antenatka Marty Lempart. Niedole emancypacji

Trudno powiedzieć, czy więcej kompetencji w kwestiach rewolucyjnych dawało jej pasanie limburskich stad, czy sukcesy w branży rozrywkowej.

zobacz więcej
Ostatecznie więc feminizm od strony praktycznej zaistniał w ZSRR w stopniu dość ograniczonym. Dużo mocniej dał on o sobie znać na Zachodzie, kiedy po młodzieżowej rewolcie lat 60. XX wieku niektórzy jej wyróżniający się uczestnicy weszli do „dorosłej” polityki.

Być może stało się tak dlatego, że w zachodnich społeczeństwach mieszczańskich był dużo bardziej podatny grunt dla radykalnych przemian obyczajowych niż w przedrewolucyjnej Rosji, gdzie przeważała ludność chłopska przywiązana do swych tradycji. A feminizmowi i innym projektom lewicy kulturowej szlak na Zachodzie przetarł nie marksizm, lecz liberalizm. Do takich wniosków może prowadzić choćby lektura najnowszego wydania kwartalnika „Kronos” (nr 1/2021), konkretnie zaś blok tekstów poświęcony angielskiemu filozofowi Johnowi Stuartowi Millowi.

Teoretyk feminizmu

Kiedy dziś w Polsce konserwatyści utyskują na działalność Ogólnopolskiego Strajku Kobiet czy rozmaitych organizacji tęczowych, z ich ust nie schodzi termin „marksizm kulturowy”. Pomału staje się on pojęciem-wytrychem. Tyle że szermowanie tym hasłem to chadzanie na łatwiznę, ponieważ Karol Marks nad Wisłą źle się kojarzy – bo z PRL, czyli reżimem, który do jego doktryny się odwoływał.
Dżentelmen epoki wiktoriańskiej. John Stuart Mill (1806-1873) z pasierbicą. Fot. Hulton Archive/Getty Images
Tymczasem warto podjąć refleksję nad dziedzictwem Milla. Ideologiem komunizmu on nie był, a zatem nie powinien budzić w Polsce żadnych uprzedzeń. Myśliciel ten żył w XIX wieku – mniej więcej w tym samym okresie, w którym żyli również Marks i Engels. Mill był typowym dżentelmenem epoki wiktoriańskiej, choć próbował ją wyprzedzać. Stał się teoretykiem liberalizmu. Historię świata interpretował jako dzieje postępu, na przestrzeni których barbarzyństwo ustępuje cywilizacji, a wolność stawia czoła władzy.

Nie był rewolucjonistą. Jako polityk sprawował mandat członka Izby Gmin z ramienia Partii Liberalnej, a więc ugrupowania establishmentowego. Będąc zwolennikiem demokracji, wskazywał słabości tego modelu – dostrzegał problem kaprysów, które mogą targać ludem.

A jednak kiedy na przykład czyta się jego tekst „O małżeństwie”, nasuwa się konkluzja, że postrzegał on tytułową instytucję podobnie jak Engels. Tyle że, w odróżnieniu od niemieckiego myśliciela, Mill bardziej się koncentrował na kwestiach obyczajowych niż ekonomicznych.


Nie przypadkiem chyba dorobkiem Milla zachwyca się czołowa polska feministka, filozof Magdalena Środa. W swojej książce „Indywidualizm i jego krytycy” stwierdza ona, że Anglik „był bardziej niż ktokolwiek za jego czasów świadom wielkich, szkodliwych ograniczeń wolności kobiet oraz możliwości ich samorozwoju w utrwalonych relacjach między mężczyznami a kobietami. Podawał on w wątpliwość naturalności różnic między mężczyznami i kobietami w sposób, który wówczas był zaskakująco radykalny”.

Dlaczego Marks i Engels przegrywają

Wracając do Arystofanesa – jego antyutopijna wizja z „Sejmu kobiet” ostrzega przed ideologią komunistyczną, a nie myślą liberalną. Widmo Aten Praksagory przeraża więc ludzi, dla których najwyższą wartością jest wolność. Przecież oni nie chcą żadnych nakazów i zakazów władzy, a już szczególnie tego, żeby ktokolwiek w imię równości dyktował im, z kim mają sypiać.

To dlatego można postawić tezę, że we współczesnych zachodnich społeczeństwach mieszczańskich (a społeczeństwo polskie, jeśli nawet do nich jeszcze nie należy, to przynajmniej aspiruje) Marks i Engels przegrywają z Millem.

Liberałowie bowiem po prostu dostosowują emancypacyjne plany do warunków społeczeństwa mieszczańskiego. Nie forsują ekscentryzmów w sposób rewolucyjny, a więc taki, który wywołałby wśród „normalsów” przerażenie. Zamiast terroryzować urawniłowką, uwodzą wołaniem: „hulaj dusza, piekła nie ma!”. Deklarują, że każdą jednostkę chcą wyswobodzić ze zobowiązań wspólnotowych, które nakładają na nią instytucje tradycyjnego społeczeństwa.

I z tego powodu to właśnie oni okazują się być skuteczniejsi od komunistów.

– Filip Memches

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy


Komedia „Sejm kobiet” Arystofanesa będzie tematem rozmowy Barbary Schabowskiej z Piotrem Nowakiem w najbliższym programie z cyklu „Powidoki” – poniedziałek 19 lipca, godz. 22.00, TVP Kultura
Zdjęcie główne: 10 lipca 2021, Berlin. Demonstracja solidarności z pewną Francuzką, która została upomniana przez policję za opalanie się topless w miejskim parku.Protestujący domagali się równych praw genderowych. Fot. Adam Berry/Getty Images
Zobacz więcej
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pożegnanie z Tygodnikiem TVP
Władze Telewizji Polskiej zadecydowały o likwidacji naszego portalu.
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Sprzeczne z Duchem i prawem
Co oznacza możliwość błogosławienia par osób tej samej płci? Kto się cieszy, a kto nie akceptuje?
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Autoportret
Andrzej Krauze dla Tygodnika TVP.
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Totemy Mashy Gessen w wojnie kulturowej
Sama o sobie mówi: „queerowa, transpłciowa, żydowska osoba”.
Felietony wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Książki od Tygodnika TVP! Konkurs świąteczny
Co Was interesuje, o czych chcielibyście się dowiedzieć więcej?