Na marginesie należy poczynić pewną istotną uwagę: KGB było tą służbą, w łonie której wyłaniały się pomysły otwierania Związku Sowieckiego na świat wobec coraz większej ekonomicznej niewydolności realnego socjalizmu. Rozważano odejście, w zakresie doktryny państwa, od ideologii komunistycznej, ewolucyjne przechodzenie, w sferze gospodarki, na kapitalizm, kreowanie, w sposób reglamentowany, pluralizmu politycznego polegające na selektywnym koncesjonowaniu sił dysydenckich, wyjście wojsk sowieckich z Europy Środkowej w zamian za jej neutralność. Było to poszukiwanie rozwiązań mających pomóc warstwie rządzącej Krajem Rad wyjść z kryzysu obronną ręką i zachować swój stan posiadania.
Na Youtubie można znaleźć pochodzące z roku 1991 wideo, w którym Putin pytany o swój stosunek do Włodzimierza Lenina stwierdza, że przyczyny tragedii, jaką – jego zdaniem – jest rozpad ZSRR, tkwią w rewolucji październikowej. Według niego, w roku 1917 Rosja została unicestwiona, a na jej gruzach utworzono mnóstwo „księstw” (chodzi o republiki sowieckie), które nigdy nie istniały. Ich jedność utrzymywana była otaczającym je drutem kolczastym. Gdy zaś tego drutu zabrakło, wszystko legło w gruzach. Trzeba też odnotować, że mówiąc o tym wszystkim Putin negatywnie ocenił również zniszczenie przez bolszewików rodzącego się w Rosji kapitalizmu.
Swoją drogą te jego przemyślenia korespondują z niedawno opublikowanym przez niego tekstem poświęconym relacjom rosyjsko-ukraińskim, o którym także
pisaliśmy w Tygodniku TVP.
Z dzisiejszej perspektywy widać, że długodystansowa strategia Putina okazała się dużo bardziej skuteczna niż awanturnictwo puczystów i innych „wielkomocarstwowych patriotów”. Postawił on na „demokratów”, bo jako człowiek tajnych służb zdawał sobie sprawę z tego, że to oni są na fali. Potraktował więc ich jako wehikuł. Kiedy jednak pojazd ten dowiózł go do prezydentury Rosji, przestał być mu potrzebny.
Kolejnym etapem zaś się okazało rozwinięcie na wielką skalę tego, co się stopniowo zaczynało już w epoce Jelcyna – odbudowy imperium i wprowadzania, za fasadą formalnej demokracji, mechanizmów autorytarnych. Tyle że nie chodziło tu o dobro narodu rosyjskiego, lecz o realizację interesów kleptokratycznej elity. W tym sensie Putin rosyjskim Pinochetem się nie stał.
– Filip Memches
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy