Wielu czytelnikom powieści Lema przywodzi on na myśl Witkacego, który głosił katastroficzne proroctwa „uspołecznienia ludzkości” i zaniku „uczuć metafizycznych”. Znamienne są słowa Sekułowskiego: „Zbliża się epoka skoszarowanych karłów, muzyki w konserwach, hełmów, spod których nie można patrzeć w gwiazdy. Potem, mówią, ma przyjść równość i braterstwo. Dlaczego równość, dlaczego wolność? Kiedy brak równości stwarza wizjonerskie sceny i pożar rozpaczy, kiedy groza może wycisnąć z człowieka coś, co warte jest więcej od wyczesanego dosytu. Ja nie chcę rezygnować z tej kolosalnej różnicy napięć. Gdyby to ode mnie zależało, zostałyby i pałace, i rudery, i warownie!”.
„Szpital Przemienienia” został zekranizowany w roku 1978 przez Edwarda Żebrowskiego. Produkcja była nagradzana (między innymi w roku 1979 na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni uhonorowano ją Srebrnymi Lwami Gdańskimi za reżyserię). W obsadzie znalazła się aktorska plejada – można tu wymienić choćby Jerzego Bińczyckiego, Ewę Dałkowską, Gustawa Holoubka, Wojciecha Pszoniaka. W Trzynieckiego wcielił się Piotr Dejmek.
Jednak film Żebrowskiego w niejednym szczególe odbiega od literackiego pierwowzoru. I dlatego mocno skrytykował go nawet sam Lem. Zarzuty pisarza dotyczą głównie wątku przybycia do sanatorium wojska niemieckiego. W powieści realizuje ono plan eksterminacji pacjentów placówki – ludzi, których życie decydenci III Rzeszy uznali za bezwartościowe (akcja T4) – lecz oszczędza lekarzy. Natomiast w obrazie Żebrowskiego także lekarze padają ofiarą tej zorganizowanej zbrodni.
W jednym z wywiadów Lem powiedział: „Szpital został w filmie całkowicie zakatrupiony przez Niemców, a nawet w czasie drugiej wojny światowej dowódca jednostki niemieckiej nie mógł ot, tak sobie, mordować kogo popadło. Najprawdopodobniej Niemcy uśmierciliby pacjentów, ale nie lekarzy, którzy mieli pewną szansę na ocalenie. Podobnych głupstw była w filmie cała masa, a ja jestem w końcu z wykształcenia lekarzem i nie mógłbym sobie pozwolić na wypisywanie nieodpowiedzialnych medycznych kłamstw”.
Mistrz pióra pozwolił sobie zatem na surową ocenę. Tyle że on w ogóle nie miał dobrego zdania o ekranizacjach swojej prozy. Wśród reżyserów, którym się od niego dostało, znalazł się też tak powszechnie ceniony artysta, jak Rosjanin Andriej Tarkowski, twórca filmu „Solaris”.
Niemniej Żebrowski dodał od siebie motywy, które są intrygujące. Tak jest w przypadku doktora Rygiera (kreacja Zbigniewa Zapasiewicza). W powieści nie stanowi on postaci znaczącej. Natomiast w filmie jest inaczej – w ostatecznym rozrachunku zachowuje się bohatersko.