Otóż, niestety, trzeba. I to jest straszne, chociaż wszyscy, którzy się kłócą o sędziów, udają, że tacy oni właśnie są w swojej masie – rzetelni, pracowici, dociekliwi i prawi. No, przecież nie są, choć wyjątki, jak widać, istnieją.
Oszustów, hochsztaplerów i mitomanów nigdy nie brakowało – byli, są i będą. O tym, dlaczego im ulegamy, można pisać i rozmawiać z psychologami, socjologami i tak dalej, choć wniosków i tak nikt nie wyciąga. Zresztą, czytamy coraz mniej i przykłady z literatury czy historii też są coraz mniej znane.
Zatem kolej na następne pytania: dlaczego tak łatwo ulegamy społecznym czy politycznym modom, owczym pędom, dlaczego nie myślimy samodzielnie, zgadzamy się na proste rozwiązania, wyroki ferowane w tłumie? I dlaczego brakuje nam odwagi, kiedy naprawdę dzieje się źle, kiedy cała okolica huczy o proboszczu z gejowską tożsamością hołubiącym chłopaczka na plebanii albo wieś nie zgadzając się na homoseksualistę, wypisuje hasła na mostkach i płotach? Dlaczego wtedy milczymy? Nie ufamy biskupom, że rozwiążą ten problem?
Dlaczego w sprawach molestowania seksualnego skłonni jesteśmy do natychmiastowej bezrefleksyjnej często akceptacji każdego oskarżenia? Może dlatego, że przez lata milczeliśmy, kiedy w zupełnie innym miejscu, może w rodzinie, a może w organizacji społecznej – działo się coś złego za naszym, jeśli nie przyzwoleniem, to przynajmniej milczeniem zamiast protestu.