Ale ta trafna intuicja, będąca udręką i główną sprzecznością między niektórymi paryskimi żydowskimi intelektualistami, zamieniła się, wraz z Linderbergiem, w odę przeciwko krzywdom biednych Palestyńczyków lub młodych z przedmieść pochodzenia imigranckiego, a także w nagłym przypływie obsesji „knowań”, o jakie oskarżał swoich przeciwników, ubolewając, że „Żydzi przybywają, by powiększać bataliony nowej ofensywy [spadkobierców] Maurrasa”.
„Reakcyjny” czy „faszysta”
Czasem wydawało się, że autor został oficjalnie przydzielony, wysłany na misję, bez uchwycenia prawdziwych problemów swojej ofensywy; że napisał ten umiarkowany pamflet jako literacką ciekawostkę. Pierre Rosanvallon [ Pierre Rosanvallon, ur. 1948, historyk, profesor w Collège de France, związany z Partią Socjalistyczną – przyp.red.] zamówił go u niego do serii wydawniczej, którą kierował w Éditions du Seuil: „La République des idées”. Ten wielki mandaryn miał swoją godzinę chwały medialno-politycznej pod koniec lat osiemdziesiątych, kiedy to, jak wspomniano, został Sekretarzem Generalnym Fundacji Saint-Simon, która następnie w imieniu „Republiki Centrum” świętowała zaślubiny liberalnej prawicy i lewicy antytotalitarnej.
Dziesięć lat później mistrz poczuł, że wiatr zmienia kierunek. Globalizacja, ceniona na początku przez tego „lewicowego” intelektualistę i jego rówieśników, stała się mniej angażująca. Musiał odciąć się od swojego starego szaleństwa, bez skorygowania wcześniejszego osądu. Zasłaniał się naiwnością, zawiedzionym zaufaniem; w swoim gnieździe, które uważał za wolne od „lewicy antytotalitarnej”, ukrywał notorycznych reakcjonistów, których miał obowiązek potępiać. Zobowiązał Lindenberga, by dokonał ich egzekucji, jak kiedyś Wolter użył Abbé Morelleta przeciwko jego filozoficznym wrogom: „Idź, zagryź ich”.
Zbrodnia miała być cicha. Rosanvallon rozwiązuje fundację Saint-Simon, będącą teraz oznaką hańby jego liberalnej przeszłości na lewicowej tunice, którą pragnął mieć nieskazitelną. Opowiadał kompanom-dziennikarzom, jak bardzo jego wrażliwość „goszystowska” ucierpiała w tamtych czasach, zapierając się nawet swojego byłego nauczyciela, François Fureta [ François Furet (1927-1997), historyk o międzynarodowej renomie, badacz Rewolucji Francuskiej; jego „Przeszłość pewnego złudzenia” , wyd. 1995, polskie 1996, jest pierwszą wielką historyczną syntezą dwudziestowiecznego komunizmu – przyp.red.] , któremu przecież zawdzięczał część swojej kariery akademickiej.
Urażony Ran Halévi, który również zrobił błyskotliwą karierę akademicką pod życzliwą opieką wielkiego historyka, zakrztusił się: „Po raz pierwszy widzę, jak ktoś zrywa z umarłymi!”.
Te groteskowe batalie zrobiły kilka rund w wodzie fontanny Saint-Michel. Sprzeczano się, gorączkowano, zrywano. Pozostało słowo „reakcyjny”, które stało się najwyższą obrazą paryskiej intelektualnej i politycznej debaty, kiedy „postępowcy” chcieli potępić nieodpowiadającą im rzeczywistość.
Było to przekazanie pałeczki: faszysta pełnił swoją funkcję od czasu Stalina; reakcyjny wracał do służby. XX wiek został zamknięty; XIX powrócił jeszcze silniejszy.
Lindenberg wkrótce wróci do anonimowości. Doświadczył efemerycznej chwały Ravaillaca, egzaltowanego, zmanipulowanego przez wielkich, którzy pozostali dlań na zawsze nieznani, mordercy Henryka IV dla sprawy, która go oszukała, w konflikcie, który go przerastał.
21 kwietnia 2002
– Eric Zemmour
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy
Tytuł i śródtytuły od redakcji; zdjęcie autora Andrea Savorani Neri/NurPhoto via Getty Images