Felietony

Machina propagandowa działała na pełnych obrotach. Dwa tygodnie nienawiści

Każdego wieczoru telewizja emitowała materiał telewizyjny, odtwarzając dojście nazistów do władzy, eksterminację Żydów, II wojnę światową. Uczniowie szkół średnich masowo wychodzili na ulicę, zachęcani, jeśli nie zobowiązani, przez swoich nauczycieli. Ich hasła były humanistyczne: „Hitler, jedna dobra rzecz, jego samobójstwo; „Le Pen, czekamy”; „Le Pen, ścierwo”; „Trzeba spalić Le Pena”.

Dzięki uprzejmości wydawnictwa Biały Kruk publikujemy esej ze zbioru „Francuskie samobójstwo” w przekładzie Beaty Losson, przy współpracy Katarzyny Losson.

„No pasarán”. To był slogan roku, tak jak jest hit roku, samochód roku, film roku. Niektórzy próbowali zacerować starożytny okrzyk, który trochę za bardzo pachniał hiszpańską wojną.

Jeszcze przed zamknięciem sondaży, owej niedzieli 21 kwietnia 2002 roku, podczas gdy „wieści” o zakwalifikowaniu się Jeana-Marie Le Pena do drugiej tury wyborów prezydenckich spływały już do redakcji od prawie dwóch godzin, pacynki z redakcji Info Canal+ nakłaniały Francuzów do „prowadzenia ruchu oporu”.

Ale znaleziska pozostały słabe („wstyd”, F jako Faszysta, N jako nazistowski”) i opętane pamięcią o II wojnie światowej. Niewielu analityków zachowało głowy na tyle trzeźwe, by zauważyć, że wynik Jeana-Marie Le Pena był niewiele wyższy niż wyniki w wyborach prezydenckich w 1988 i 1995 roku. I że to przede wszystkim przeciętność kampanii socjalistycznego kandydata, ideologiczne i socjologiczne uwięzienie technokratyczno-europejskich kast u władzy („Słowa »robotnik« nawet nie ma w programie kandydata, zauważył Pierre Mauroy, a to nie jest słowo obsceniczne!”) [Philippe Murray, 1945-2006, pisarz i eseista – przyp.red.] i skrajny podział lewicy rozproszonej na wiele kandydatur doprowadziły do eliminacji Lionela Jospina.

On zaś wiele lat później określił to bez ogródek: „Przez wszystkie lata mitterrandyzmu nigdy nie groziło nam faszystowskie zagrożenie, więc każdy antyfaszyzm był tylko teatrem. Stawialiśmy czoła partii, Frontowi Narodowemu, który był partią skrajnie prawicową, partią populistyczną na swój sposób, ale nigdy nie byliśmy w sytuacji faszystowskiego zagrożenia i nawet nie stawialiśmy czoła partii faszystowskiej”.

Chirac jako zbawca

W tej antyfaszystowskiej komedii Jospin odegrał niewielką i dyskretną rolę, przenosząc swoje głosy na Jacques’a Chiraca, będąc do tego zmuszonym przez przyjazne naciski ze wszystkich stron. Tylko on, ze starym przeciwnikiem Chiraca, Giscardem, wydawał się poza zasięgiem szaleństwa, które ogarnęło kraj.

Każdego wieczoru telewizja emitowała materiał telewizyjny, odtwarzając dojście nazistów do władzy, eksterminację Żydów, II wojnę światową. Uczniowie szkół średnich masowo wychodzili na ulicę, zachęcani, jeśli nie zobowiązani, przez swoich nauczycieli. Ich hasła były humanistyczne: „Hitler, jedna dobra rzecz, jego samobójstwo; Le Pen, czekamy”; „Le Pen, ścierwo”; „Trzeba spalić Le Pena”.
Jacques Chirac stał się nagle mężem opatrznościowym. Na zdjęciu spotkania z wyborcami przed II turą. Fot. Philippe Wojazer / Reuters / Forum
Cała klasa polityczna wezwała do głosowania na Jacques’a Chiraca „w celu zablokowania faszyzmu”. Pięknoduchy, które kilka dni wcześniej nazwały go złodziejem i wyrzucały mu kampanię skoncentrowaną na „niepewności”, ludzie, którzy kiedyś nazywali go „faszysta Chirac” i oburzali się na jego uwagi na temat „hałasu i odoru imigrantów, którzy jego sąsiada, francuskiego robotnika, przyprawiają o szaleństwo”, teraz „wychwalali „ostoję demokracji”.

Machina propagandowa działała na pełnych obrotach; mściwa jednomyślność prześladowała nieprawomyślnych lub opornych. Każdy związek, każda korporacja, każda władza słała mu apele o ocalenie Republiki: biskupi; rabini; imamowie; sportowcy; aktorzy; sędziowie; pracownicy pocztowi; prawnicy; masoni; CGT, CFDT i FO; CGC [ CFDT (La Confédération française démocratique du travail) – francuska międzyzwiązkowa konfederacja pracowników, której korzenie sięgają syndykalizmu chrześcijańskiego (przyp. tłum.); [ FO lub Force ouvrière – potoczna, skrócona nazwa Confédération générale du travail – Force ouvrière (CGT-FO), związkowej konfederacji pracowników stworzonej w roku 1947 (przyp. tłum.); CFE-CGC (La Confédération française de l’encadrement – Confédération générale des cadres) – francuski związek pracowniczy założony w 1944 roku pod nazwą Confédération générale des cadres (CGC), mający na celu ochronę praw pracowników należących do kadry zarządzającej (przyp. tłum.). ] ; ligi antyrasistowskie; ruchy homoseksualne; nawet sędzia Halphen, który wysłał mu kilka miesięcy wcześniej listem poleconym do Pałacu Elizejskiego wezwanie odnośnie do finansowania miasta Paryż, swój mały apel!

Kim jest Francuz, który broni Polaków?

– Od dwudziestu lat przyjmujemy ustawy, które tworzą oficjalną wersję francuskiej historii, a teraz dajemy lekcję Polsce? – pytał retorycznie Éric Zemmour.

zobacz więcej
Chirac odmówił przyznania Jeanowi-Marie Le Penowi tradycyjnej telewizyjnej debaty między dwiema rundami, z obawy przed zabrudzeniem swojego nowego płaszcza „ojca narodu”; ale to uchylenie przyniosło mu chór pochwał. Jak powiedział Saint-Just: „Nie ma wolności dla wrogów wolności”. Albo Jean Gabin w filmie „Prezydent”: „Bądźcie świadomi, że kiedy knuje się jakieś przestępstwo, zawsze jest jakaś Republika do uratowania”.

Triumfalny [wynik] wyborczy (82% głosów) Chiraca, przypominający wybory afrykańskich potentatów, których był wielkim przyjacielem, wzbudził tylko wielki podziw i nieskończoną wdzięczność. Wszyscy już zapomnieli, że w pierwszej rundzie uzyskał tylko 20% głosów, najsłabszy, niemal upokarzający wynik ustępującego prezydenta V Republiki.

Trzeba było się spieszyć, żeby się z tego pośmiać, zanim będzie się nad tym płakać. Dzięki swojemu typowemu sarkastycznemu talentowi i niepowtarzalnemu sposobowi ujawnienia konsumenckiej parodii stojącej za moralizującym podekscytowaniem naszych czasów, Philippe Muray otworzył „dwa tygodnie nienawiści”. Nie stracił niczego, by czekać. Nadejdzie jego kolej. Jego i innych. Republika już uratowana, musieliśmy wytropić sprawców.

Mściwi socjaliści zaatakowali najpierw media, a w szczególności TF1. Wielki kanał telewizyjny został potępiony za „wystawienie” wielu wiadomości podczas kampanii wyborczej. Obwiniano go szczególnie za historię „Papy Voise”, biednego staruszka okradzionego i torturowanego w jego domu przez gang młodych bandytów, którą niestrudzenie opowiadano kilka dni przed tym przeklętym 21 kwietnia.
Cała klasa polityczna wezwała do głosowania na Jacques’a Chiraca w II turze. Fot. Reuters Photographer / Reuters / Forum
Ale lewica nie nalegała. „Poczucie niepewności”, które obłudne elity lubiły oczerniać, podzielał popularny elektorat lewicy; a TF1 był zbyt potężny, by pozostać objęty ostracyzmem. Szukaliśmy słabszych sprawców.

Columbo antyfaszyzmu

Jesienią tego roku Éditions du Seuil opublikowało niewielki pamflet. Tytuł był władczy, a nawet groźny: „Le rappel à l'ordre. Enquête sur les nouveaux réactionnaires” [w wolnym tłumaczeniu: „Przywołanie do prządku. Śledztwo w srawie nowych reakcjonistów” - przyp. red.] . Nazwisko autora, Daniel Lindenberg, było nieznane ogółowi społeczeństwa. Ale jego broszura była promowana jako ważne wydarzenie dla kraju; znalazł się na pierwszej stronie gazety „Le Monde”!

Columbo antyfaszyzmu znalazł w ich norze winowajców 21 kwietnia: tych „intelektualistów”, którzy przez kilka lat potępiali „kulturę masową, maj ’68, feminizm, antyrasizm, islam”. Przybyli początkowo z lewicy, ale zostali oskarżeni o przemycenie starych, klasycznych tematów prawicy, która od dawna odnotowywała przewrotne skutki demokracji, egalitaryzmu, praw ludzkości, pedagogizmu, feminizmu itp.

Wstrząsnął establishmentem. Czy teraz idzie po władzę?

Ogłosił, że wystartuje w wyborach prezydenckich we Francji w 2022 roku.

zobacz więcej
Tekst był krótki, powierzchowny, bez wielkiego talentu i głębi. Dominowało zamieszanie intelektualne; zła wiara była spektakularna. Czasem trudno było dostrzec, co łączy autorów tak odmiennych, jak Régis Debray, Pierre Manent, Pierre-André Taguieff, Alain Finkielkraut, Marcel Gauchet, Philippe Muray, Maurice Dantec, Michel Houellebecq, Shmuel Trigano i inni. Ważne było wskazanie sprawców, potępienie ich przez media, moralne zgilotynowanie, na sposób Marata w Le Père Duchesne, publikowanie list „arystokratów i wrogów rewolucji”.

Epitet „reakcyjny” zastąpił „faszystowski”; był wart swojego odpowiednika. „Postępowość”, która była niegdyś wywróceniem ustalonego porządku, stała się ustalonym porządkiem; a nowa monarchia absolutna, jeszcze bardziej władcza niż oryginał, nie znosiła żadnego oporu. Pochlebcy z maja ’68 wyśmiali to, co było najświętsze od wieków, ale nie tolerowali kpin z maja ’68.

Świat przeżywał wtedy nowy renesans. Przed tym „zaczarowanym nawiasem” Francja żyła w mrocznym, rasistowskim, ksenofobicznym, mizoginistycznym i homofobicznym średniowieczu, gdzie pod osłoną skoszarowanych szkół średnich oprawcy-nauczyciele poskramiali, za pomocą pruskiego drylu, udręczonych, poddawanych surowej dyscyplinie, indoktrynowanych uczniów.

Wojowniczy sekularyzm był skuteczną bronią wojenną, by oderwać bezszwową suknię Kościoła katolickiego; ale nie miał być ponownie użyty do desakralizacji islamu. Władcza obsesja na punkcie „metyzacji” zastąpiła „czystość rasy”.

Feminizm był świetlaną przyszłością ludzkości, którą mogły kwestionować jedynie niesławni i wulgarni „macho”; a kiedy pisma największych myślicieli naszych postępowców, od Spinozy do Nietzschego, poprzez Rousseau czy Marksa, ujawniły mizoginistyczne rozważania, modne stało się branie pod uwagę, że właściwa im przenikliwość – w tym, co dotyczy Boga, religii, demokracji, kapitalizmu itd. – zagubiła się wówczas, i uległa – tylko w tych kwestiach – uprzedzeniom epoki!

Mnożyły się porachunki. Lindenberg nie wahał się potępić tych żydowskich intelektualistów, którzy popełnili niewybaczalną zbrodnię „skręcenia w prawo”. Nie bez finezji zauważył, że stworzenie i budowanie Izraela przystosowało kręgi żydowskie w diasporze do potrzeb i ograniczeń państwa narodowego i rozpowszechniło wśród najbardziej dzikich fanatyków Izraela obawy, lęki i żądania dawnych heroldów francuskiego nacjonalizmu, takich jak Maurras czy Barrès.
Sprawca całego zamieszania Jean-Marie Le Pen, lider Frontu Narodowego, który w 2002 roku niespodziewanie przeszedł do II rury wyborów prezydenckich. Fot. Xavier Lhospice / Reuters / Forum
Ale ta trafna intuicja, będąca udręką i główną sprzecznością między niektórymi paryskimi żydowskimi intelektualistami, zamieniła się, wraz z Linderbergiem, w odę przeciwko krzywdom biednych Palestyńczyków lub młodych z przedmieść pochodzenia imigranckiego, a także w nagłym przypływie obsesji „knowań”, o jakie oskarżał swoich przeciwników, ubolewając, że „Żydzi przybywają, by powiększać bataliony nowej ofensywy [spadkobierców] Maurrasa”.

„Reakcyjny” czy „faszysta”

Czasem wydawało się, że autor został oficjalnie przydzielony, wysłany na misję, bez uchwycenia prawdziwych problemów swojej ofensywy; że napisał ten umiarkowany pamflet jako literacką ciekawostkę. Pierre Rosanvallon [ Pierre Rosanvallon, ur. 1948, historyk, profesor w Collège de France, związany z Partią Socjalistyczną – przyp.red.] zamówił go u niego do serii wydawniczej, którą kierował w Éditions du Seuil: „La République des idées”. Ten wielki mandaryn miał swoją godzinę chwały medialno-politycznej pod koniec lat osiemdziesiątych, kiedy to, jak wspomniano, został Sekretarzem Generalnym Fundacji Saint-Simon, która następnie w imieniu „Republiki Centrum” świętowała zaślubiny liberalnej prawicy i lewicy antytotalitarnej.

Dziesięć lat później mistrz poczuł, że wiatr zmienia kierunek. Globalizacja, ceniona na początku przez tego „lewicowego” intelektualistę i jego rówieśników, stała się mniej angażująca. Musiał odciąć się od swojego starego szaleństwa, bez skorygowania wcześniejszego osądu. Zasłaniał się naiwnością, zawiedzionym zaufaniem; w swoim gnieździe, które uważał za wolne od „lewicy antytotalitarnej”, ukrywał notorycznych reakcjonistów, których miał obowiązek potępiać. Zobowiązał Lindenberga, by dokonał ich egzekucji, jak kiedyś Wolter użył Abbé Morelleta przeciwko jego filozoficznym wrogom: „Idź, zagryź ich”.

Zbrodnia miała być cicha. Rosanvallon rozwiązuje fundację Saint-Simon, będącą teraz oznaką hańby jego liberalnej przeszłości na lewicowej tunice, którą pragnął mieć nieskazitelną. Opowiadał kompanom-dziennikarzom, jak bardzo jego wrażliwość „goszystowska” ucierpiała w tamtych czasach, zapierając się nawet swojego byłego nauczyciela, François Fureta [ François Furet (1927-1997), historyk o międzynarodowej renomie, badacz Rewolucji Francuskiej; jego „Przeszłość pewnego złudzenia” , wyd. 1995, polskie 1996, jest pierwszą wielką historyczną syntezą dwudziestowiecznego komunizmu – przyp.red.] , któremu przecież zawdzięczał część swojej kariery akademickiej.

Urażony Ran Halévi, który również zrobił błyskotliwą karierę akademicką pod życzliwą opieką wielkiego historyka, zakrztusił się: „Po raz pierwszy widzę, jak ktoś zrywa z umarłymi!”.

Te groteskowe batalie zrobiły kilka rund w wodzie fontanny Saint-Michel. Sprzeczano się, gorączkowano, zrywano. Pozostało słowo „reakcyjny”, które stało się najwyższą obrazą paryskiej intelektualnej i politycznej debaty, kiedy „postępowcy” chcieli potępić nieodpowiadającą im rzeczywistość.

Było to przekazanie pałeczki: faszysta pełnił swoją funkcję od czasu Stalina; reakcyjny wracał do służby. XX wiek został zamknięty; XIX powrócił jeszcze silniejszy.

Lindenberg wkrótce wróci do anonimowości. Doświadczył efemerycznej chwały Ravaillaca, egzaltowanego, zmanipulowanego przez wielkich, którzy pozostali dlań na zawsze nieznani, mordercy Henryka IV dla sprawy, która go oszukała, w konflikcie, który go przerastał.

21 kwietnia 2002

– Eric Zemmour


TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy


Tytuł i śródtytuły od redakcji; zdjęcie autora Andrea Savorani Neri/NurPhoto via Getty Images
wyd. Biały Kruk
O książce

Eric Zemmour, rocznik 1958, kandydat w tegorocznych wyborach na prezydenta Francji – odbędą się 21 kwietnia – opublikował „Francuskie samobójstwo” piętnaście lat temu, ale zawarte w książce publicystyczne rozważania nic nie straciły na aktualności. Zemmour idzie w niej „rok po roku, wydarzenie po wydarzeniu”, od roku 1970 i pogrzebu generała Charlesa de Gaulle’a – ojca narodu, jak pisze – do roku 2007, kiedy 13 grudnia kraje europejskie podpisały „traktat instytucjonalny” – „modyfikujący”traktat z Lizbony.

„Mistyfikcyjne przedsięwzięcie zostało zręcznie przeprowadzone” – pisze zjadliwie Zemmour i nie szczędzi czytelnikom soczystych metafor: „cały tekst został rozebrany, pocięty na kawałki, rozdrobniony, rozrzucony jak puzzle przez prawników o zręczności bizantyjskiej, którzy następnie skleili różne części, ukrywając je, droga poprawek do dwóch dawnych traktatów: rzymskiego (1957) i z Maastricht (1992)”.

Wcześniej, w 2005 roku, spektakularna klęską projektu Konstytucji Europejskiej zakończyło się francuskie referendum w tej sprawie: odrzuciło go 54,68 procent głosujących . A przecież „ojcem” projektu był były prezydent Francji, Valéry Giscard d’Estaing, który kierował pracami Konwentu Europejskiego gromadzącego parlamentarzystów z 27 krajów UE.

Takich mocnych zestawień, błyskotliwych ilustracji z politycznego życia Francji, zjadliwych komentarzy, wyrazistych sylwetek jest w tej książce bez liku. Zemmour opisał matactwa komunistów i narodziny islamskiego getta, społeczność żydowską z jej „napoleońskim” modelem polityki wyznaniowej i przywódców Maja’68 , narodziny „władzy gejów” i niezgodę establishmentu na demaskację komunizmu.

Zemmour umie pisać, czego zresztą do dziś uczy lepsza francuska szkoła i umie przekonywać, w końcu przez wiele lat był dziennikarzem i publicystą (warto choćby przejrzeć tytuły rozdziałów w jego książce, dla przykładu „Palenie staników i drobni kupcy”, „Kobieta jest przyszłościa mężczyzny”, „Drodzy towarzysze delektują się Pałacem Elizejskim”, „PArtyz nie zawsze będzie Paryżem” czy „Nowy wynalezek: bezdokumentowcy”).

Postać Zemmoura, jak pisze wydawca polskiej edycji „Francuskiego sambójstwa”, budzi emocje również dlatego, że nie jest łatwo zaklasyfikować go do jednej z frakcji podziału politycznego we Francji. „Z jednej strony przeciwstawia się islamskiej imigracji, staje w obronie resztek kultury katolickiej nad Sekwaną, Loarą i Garonną, z drugiej budzi kontrowersje, gdy wypowiada się na tematy historyczne”. Oskarżany przez lewicowe media o prowokacje intelektualne, szowinizm i bonapartyzm jest też – jak każdy konserwatysta – pomawiany o „faszyzm”. A mechanizm takich oskarżeń sam Eric Zemmour opisuje na przykładzie sprzed lat dwudziestu.

– Barbara Sułek-Kowalska


Zdjęcie główne: „100 proc. przeciwko Le Penowi”. Pod takimi hasłami odbywałay się demonstracje przeciwko kandydatowi w wyborach prezydenckich we Francji w 2002 roku, który niespodziewanie przeszedł do II tury. Fot. Jean-Paul Pelissier / Reuters / Forum
Zobacz więcej
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pożegnanie z Tygodnikiem TVP
Władze Telewizji Polskiej zadecydowały o likwidacji naszego portalu.
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Sprzeczne z Duchem i prawem
Co oznacza możliwość błogosławienia par osób tej samej płci? Kto się cieszy, a kto nie akceptuje?
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Autoportret
Andrzej Krauze dla Tygodnika TVP.
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Totemy Mashy Gessen w wojnie kulturowej
Sama o sobie mówi: „queerowa, transpłciowa, żydowska osoba”.
Felietony wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Książki od Tygodnika TVP! Konkurs świąteczny
Co Was interesuje, o czych chcielibyście się dowiedzieć więcej?