Lewicowe i liberalne środowiska przyprawiają Kościołowi gębę kata kobiet i wszelkich mniejszości.
zobacz więcej
Potem Kostrzewski stwierdził: „Śmierć Boga ujęta w filozofii nietzscheańskiej oznacza, że potencjalnie sami możemy stać się bogami, ale żeby tego dokonać, musimy uchwycić te atrybuty, które były lokowane w Bogu. Chodzi przede wszystkim o moc sprawczą rzeczy, stawania się”.
Trzeba przyznać, że takie poglądy mają dużo większą siłę uwodzenia, niż w marginalnych subkulturach jawna pochwała zła. W gruncie rzeczy Kostrzewski wygłaszał opinie, które jak najbardziej mieściły się w głównym nurcie polskiej debaty publicznej. Nic dziwnego, że był hołubiony choćby przez „Gazetę Wyborczą” – medium, które z kolei alergicznie reagowało na patriotyzm Andrzeja Nowaka.
Można przyjąć, że Kostrzewski okazał się piewcą nowej, alternatywnej względem chrześcijaństwa, duchowości. Taki satanizm nie wywołuje dezaprobaty liberalnych intelektualistów, dla których Kościół to instytucja dybiąca na swobodę człowieka.
Owszem, mogłyby ich przerazić wieści o odprawianiu gdzieś jakichś krwawych rytuałów. Ale jeśli mają do czynienia „tylko” z antychrześcijańskimi bluźnierstwami w sztuce, to przyjmują je z wyrozumiałością, a nawet gotowi są bronić wolności artystycznej przeciw – ich zdaniem – opresyjnym zapędom Kościoła.
W efekcie dochodzi do takich kuriozów, jak niegdyś zachwyty Katarzyny Wiśniewskiej – skądinąd publicystki przedstawiającej się jako „chrześcijanka” – nad „Nergalem”. W jednym z tekstów w „Gazecie Wyborczej” z roku 2011 autorka ta szyderczo zasugerowała, że skoro Behemoth odnosi międzynarodowe sukcesy, to katolicy w Polsce, nie bacząc na to, że jego frontman podarł Pismo Święte, powinni być z osiągnięć tego zespołu dumni, bo to przecież ekipa polska.
Idee jednak mają konsekwencje. W roku 1993 Norweg Varg Vikernes, muzyk blackmetalowego zespołu Burzum, został skazany na 21 lat więzienia (z czego odbył 16) za morderstwo kolegi z branży i podpalenie trzech świątyń chrześcijańskich.
A „Nergal” nie jest jedynym pseudonimem Adama Darskiego. Inny, który niegdyś nosił, to… „Holocausto”. Można wnioskować, że blackmetalowcy naruszają rozmaite tabu – profanują to, co święte nie tylko dla chrześcijan. W tym kontekście warto odnotować, że część sceny blackmetalowej – dotyczy to zwłaszcza krajów skandynawskich – łączy satanizm z antysemityzmem czy wręcz z sympatiami do nazizmu.
I z czymś takim liberalni intelektualiści powinni już mieć problem. Tyle że są oni ślepi na to, że oburzające ich treści mają swoje źródła w kontestacji chrześcijaństwa. Tak to jest, jak się w swoich ideologicznych idiosynkrazjach oddziela skutek od przyczyny.
– Filip Memches
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy