Wybielanie zadymiarzy i wandali
piątek,
7 stycznia 2022
„Gazeta Wyborcza” wskazuje, że oskarżonych bronią „pro bono poznańscy adwokaci – jak robotników i opozycjonistów w czasie PRL”. „GW” po raz kolejny posługuje się schematem typu: w III Rzeczypospolitej rolę komunistów przejęły prawica i Kościół, a misja opozycji antykomunistycznej przypadła progresistom.
Pod koniec grudnia 2021 roku w Poznaniu rozpoczął się proces 32 osób, które w październiku 2020 wywołały awanturę w tamtejszej katedrze. Wtedy ludzie ci wtargnęli do świątyni w trakcie mszy, żeby zamanifestować swój wrogi stosunek do Kościoła katolickiego.
Stojąc przed ołtarzem trzymali w dłoniach transparenty, na których napisane było między innymi: „Biskupie, mam cię w dupie” i „Katoliczki też potrzebują aborcji”. Twierdzili, że chcieli w ten sposób oprotestować poparcie Kościoła dla wyroku Trybunału Konstytucyjnego o zakazie usuwania ciąży z powodu zdrowotnych wad płodu.
W Polsce ataki na kościelne obiekty stają się coraz częstsze. Pośrednią odpowiedzialność za takie akcje ponoszą lewicowe i liberalne środowiska o silnym oddziaływaniu opiniotwórczym. To one przyprawiają Kościołowi gębę kata kobiet, homoseksualistów i innych grup, które w progresywnej narracji przedstawiane są jako ofiary konserwatywnego, patriarchalnego społeczeństwa. A skoro tak, to niejeden człowiek pomyśli sobie, że z prześladowcą trzeba się policzyć i zechce jakiemuś pierwszemu napotkanemu księdzu wymierzyć sprawiedliwość.
Stały schemat
Takich właśnie efektów można się spodziewać po przekazie serwowanym przez „Gazetę Wyborczą”. W kontekście rozprawy dotyczącej zakłócania nabożeństwa w katedrze medium to przywołuje Poznański Czerwiec. Porównuje obecne wydarzenia w stolicy Wielkopolski do tych z 1956 roku. Wtedy osobom biorącym udział w zrywie przeciw władzy komunistycznej wytoczono procesy. „GW” sięga zatem po argument, który ma uczestników rozróby w świątyni całkowicie wybielić. Wskazuje, że bronią ich „pro bono poznańscy adwokaci – jak robotników i opozycjonistów w czasie PRL”.
„Wyborcza” po raz kolejny posługuje się schematem w rodzaju: w III Rzeczypospolitej rolę komunistów przejęły prawica i Kościół, natomiast misja opozycji antykomunistycznej przypadła progresistom, dla których prawo do aborcji jest niezbywalnym prawem człowieka – takim jak prawo do godnego życia. Owa dychotomia nie pozostawia wątpliwości, kto ma być postrzegany jako ten dobry, a kto – jako ten zły.
Rzecz w tym, że mamy tu do czynienia z ordynarną manipulacją, która przeczy faktom.
Personalna ciągłość
Jeśli mowa o roku 1956, to właśnie wówczas komuniści wprowadzili ustawę dopuszczającą przerywanie ciąży. A zatem wprowadzili w czyn postulaty, które dziś głoszą radykalne feministki. Opcja „pro choice” łączy współczesną lewicę z władzą PRL.
Nie można pominąć tego, że obecnie sojusznikami radykalnych feministek są między innymi lewicowi politycy, którzy za PRL byli prominentnymi aparatczykami władzy komunistycznej, a nie sprzyjającymi Kościołowi konserwatystami. Choć wówczas kreowali się oni na „reformatorów” i orędowników „liberalizacji” systemu, to jednak swoje polityczne kariery zawdzięczali reżimowi autorytarnemu.
Grób ks. Jerzego Popiełuszki był obserwowany do 1989 r., a jego okolica „operacyjnie zabezpieczana”.
zobacz więcej
A warto odnotować, że w Polsce jeszcze w roku 1989 – czyli wtedy, kiedy komuniści oddawali ster rządów obozowi solidarnościowemu – „nieznani sprawcy” zamordowali trzech, inwigilowanych przez bezpiekę, kapłanów katolickich: księży Stefana Niedzielaka, Stanisława Suchowolca i Sylwestra Zycha.
Rzecz jasna to nie dowodzi tego, że na współczesnych lewicowych politykach o PZPR-owskim rodowodzie ciąży odpowiedzialność za tak brutalne metody walki z Kościołem. Niemniej świadczy o tym, że istnieje personalna ciągłość między antykościelnym kursem władzy PRL a dzisiejszą wrogością polskiej lewicy wobec katolicyzmu.
Księża z robotnikami
Jednocześnie nie ma przesłanek, żeby twierdzić, iż ludzie, którzy w roku 1956 w Poznaniu wystąpili przeciw komunistom, odrzucali nauczanie Kościoła. Akurat była to część społeczeństwa hołdująca wartościom zarówno egalitarnym, jak i tradycyjnym.
Trzeba również przypomnieć, że to właśnie Kościół zaangażował się w pomoc materialną osobom, które ucierpiały z powodu tego, co się stało w stolicy Wielkopolski. Opiekę nad nimi roztoczył powołany w roku 1957 w kurii poznańskiej Referat Miłosierdzia Chrześcijańskiego. Była w tym olbrzymia zasługa arcybiskupa Antoniego Baraniaka, nowo powołanego metropolity poznańskiego.
Blisko współpracował on z błogosławionym kardynałem Stefanem Wyszyńskim. Pełnił obowiązki kierownika sekretariatu Prymasa Polski. W 1953 roku został aresztowany razem z kardynałem Wyszyńskim. Osadzono go w Areszcie Śledczym na warszawskim Mokotowie, gdzie duchownego poddawano torturom (był między innymi wrzucany nago do ciemnej celi wypełnionej fekaliami). Chodziło o zmuszenie kapłana do złożenia zeznań, które obciążyłyby Prymasa Tysiąclecia.