Felietony

Wszędzie nie u siebie, zawsze obcy. Pisał najsmutniejsze listy miłosne XX wieku

Jako jeden z najlepiej zarabiających pisarzy swojego czasu, był kolekcjonerem dywanów, antyków, obrazów. Po jego śmierci w jego domu nad Lago Maggiore powinno powstać muzeum. Niestety, ostatnia żona Remarque’a spędzała w tym luksusie ostatnie kilkanaście lat swojego życia na przeglądaniu żurnali oraz spożywaniu alkoholi. Po jej odejściu okazało się, że zapomniała płacić gminie stosowne podatki.

– Ich rufe von Warschau, mein name Joanna Rawik (Dzwonię z Warszawy, nazywam się Joanna Rawik).

Po drugiej stronie kabla najpierw panowała cisza, potem dłuższa rozmowa, trochę z sekretarką, po chwili z dyrektorem Instytutu Pokoju imienia Ericha Marii Remarque’a przy Uniwersytecie w Osnabrück, doktorem Thomasem F. Schneiderem.

Kilka dni później dzwoniłam do drzwi instytutu. Cisza w słuchawce nie mogła dziwić. Przywitano mnie z honorami jako wcielenie głównych postaci „Łuku triumfalnego” w jednej, żywej osobie. W dodatku Joanna Madou była piosenkarką pochodzenia rumuńskiego. Ale zanim zadzwoniłam, w Osnabrück nikt nie przypuszczał, że po ziemi chodzi osoba nazywająca się tak samo jak bohater najgłośniejszej powieści Remarque’a.

Sama nie bardzo wiem, dlaczego tak się stało, że natychmiast po przeczytaniu dzieła Remarque’a zmieniłam nazwisko na Rawik. Nic nie wiedziałam o autorze. Zachwyciła mnie jego wizja Paryża i wiedziałam, że muszę to miasto koniecznie zobaczyć. Był przełom lat 50 i 60. XX wieku, Paryż był stolicą świata, kultury, literatury, filozofii, mody i piosenki literackiej.


Moment był osobliwy. Tkwiłam po uszy w szponach egzystencjalizmu. Była to wspaniała epoka klubów i piwnic studenckich, królowały czarne swetry, gęsty dym papierosów, zdarzały się nawet prawdziwe gauloise albo caporale, lały się strumienie algierskiego wina gelala, było zadziwiająco tanie. Upajała nas poezja i piosenka francuska oraz jazz.

Obsesyjnie czytaliśmy J. P. Sartre’a, Simone de Beauvoir, Camusa, także Faulknera i Hemingwaya. Nurzaliśmy się w tym naszym polskim egzystencjalizmie niczym w ożywczym źródle. W „Drogach wolności” Sartre’a, z których niewiele rozumiałam, bo to książka z kluczem, znalazłam dewizę swojego życia. Jestem jej wierna do dziś, a brzmi zwyczajnie: należy w życiu robić to, na co mamy ochotę, ale nieustannie siebie kontrolować.

W tej oszałamiającej mieszance Remarque był inny, zdecydowanie mi bliższy, choć jeszcze nie wiedziałam, dlaczego. Wiele lat byłam święcie przekonana, że pisał „Łuk triumfalny”, chodząc ulicami Paryża, tak bardzo utożsamił mi się z postacią doktora Rawika. Dopiero bardzo późno dowiem się, że tworzył swoje dzieło w Nowym Jorku, podczas drugiej wojny światowej.

W Osnabrück doktor Schneider zaprowadził mnie do pokoju, w którym zostałam sama z zapisem ostatniego wywiadu pisarza dla ZDF. Znałam jego fotografie, portrety, zdążyłam zgromadzić sporą wiedzę o tak bardzo „moim” autorze, przeczytałam prawie wszystkie jego tytuły. Resztę, bardzo istotną, uzupełnię w ciągu kilku lat.

Spotkanie z Remarkiem wirtualnym okazało się zadziwiająco żywe. Przede wszystkim dlatego, że fizycznie i nie tylko, ukazał mi się bardzo podobny do mojego ojca. Szczupły, wyciszony, o delikatnych rysach i subtelnym uśmiechu, elegancki w dobrym stylu. Wydał się być tak bardzo bliski jakbym znała go całe życie.
W ekranizacji „Łuku triumfalnego” z 1948 roku Joannę Madou zagrała Ingrid Bergman. Fot. United Artists/Sunset Boulevard/Corbis via Getty Images
„Łuk triumfalny” ukazał się pierwszy raz w roku 1945. Ekranizowany w 1948 roku w Hollywood, bardzo mnie rozczarował. Obsada wielce gwiazdorska, co jednak nie miało dla mnie znaczenia. Modna wtedy Ingrid Bergman („Casablanca”!) zagrała Joannę Madou, stanowiąc zaprzeczenie postaci. Madou jest zjawiskowo krucha, pani Bergman to wcielenie zdrowia fizycznego i silnej psychiki. Rawika kreował równie modny amant filmowy Charles Boyer, który wszystko grał tak samo, a poza urodą nie posiadał nic.

Rok 1998 ogłoszono Rokiem Ericha Marii Remarque’a z okazji stulecia jego urodzin. Instytut w Osnabrück wydał miedzy innymi specjalny album, w którym odnotowano spektakl „Łuku triumfalnego” w polskim Teatrze Telewizji (1993 r.), w reżyserii Krzysztofa Zaleskiego. Kolońska oficyna Kiepenheuer&Witsch uczciła rocznicę rzetelną biografią EMR „Als wᾅre alles das letzte Mal” (Jakby wszystko było ostatni raz) Wilhelma von Sternburga. Ten sam wydawca uhonorował pisarza pięciotomowym zbiorem pt. „Das Unbekannte Werk” (Nieznane dzieło) zawierającym dzienniki, pierwsze nowele, których EMR nie chciał wznawiać za życia; w jednej z nich pojawia się po raz pierwszy nazwisko Ravic (pisownia jak w oryginałach), krótka proza i wiersze.

Jeden z tomów zawiera obfitą korespondencję z Almą Mahler, wdową po Gustawie Mahlerze, żoną dramaturga Franza Werfla, z wydawcą Witschem, Stefanem Zweigiem, wśród adresatów są Upton Sinclair, Felix Guggenheim. Monumentalne wydanie opracował doktor Thomas F. Schneider.

Polskie wydawnictwo Czytelnik, monopolistyczny wydawca dzieł EMR, uczcił tamtą rocznicę skromnym, ale znaczącym tomikiem „Wojujący pacyfista”. Zawierał artykuły i wywiady z lat 1929-1966.

Czy znany francuski pisarz zginął na zlecenie KGB?

Obnażał grzechy lewicy, choć sam miał poglądy lewicowe. Gdy otrzymał Nagrodę Nobla, jego rodacy dalecy byli od zachwytów.

zobacz więcej
Wszystkie książki EMR traktują o wojnie, o uchodźcach i choć jego proza jest delikatna, wręcz liryczna, paradoksalnie bywa chwilami okrutna, może na tym polega fenomen talentu Remarque’a. W swoim tekście Thomas Schneider cytuje fragment „Czarnego Obelisku” (wyd. 1956 r.), którego akcja rozgrywa się w czasach wielkiego kryzysu, inflacji, pierwszych oznak narodowego socjalizmu, sygnalizując, że w połowie lat 50. nic się nie zmieniło.

Świat znowu trwa w wyblakłym świetle apokalipsy, nie ulotniła się jeszcze woń krwi i pył ostatnich zniszczeń, a już fabryki i laboratoria pracują na wysokich obrotach, aby utrzymać pokój dzięki wynajdywaniu nowych broni, za pomocą których można wysadzić w powietrze całą kulę ziemską. Pokój dla świata! Nigdy więcej nie mówiono o tym, mniej czyniąc, niż w naszych czasach.

Jakże te słowa brzmią aktualne dzisiaj.

Począwszy od książkowego debiutu „Na Zachodzie bez zmian” Remarque cieszył się ogromną popularnością, był czytany w całej Europie i na świecie, wszystkie jego powieści ekranizowano prawie natychmiast. W amerykańskiej adaptacji filmowej „Czas życia, czas śmierci” nawet zagrał sporą rolę.

Sukces obrócił się przeciwko niemu – książki Remarque’a palono na stosach nazistowskich razem z tomami Tomasza i Henryka Mannów, Stefana Zweiga, Kurta Tucholskiego, Bertolta Brechta i innych. Pozbawiono go niemieckiego obywatelstwa.

W tym czasie EMR mieszkał już w swojej malowniczej szwajcarskiej rezydencji – Casa Remarque w Porto Ronco nad Lago Maggiore, którą nabył kilka lat wcześniej. Jako jeden z najlepiej zarabiających pisarzy swojego czasu. Był kolekcjonerem dywanów, antyków, obrazów.

Po jego śmierci powinno tam powstać muzeum tego humanisty i gorącego pacyfisty. Niestety, ostatnia żona Remarque’a, aktorka amerykańska Paulette Goddard w tym luksusie spędzała ostatnie kilkanaście lat swojego życia na przeglądaniu żurnali oraz spożywaniu alkoholi. Po jej odejściu okazało się, że zapomniała płacić gminie stosowne podatki, posiadłość przeszła na własność gminy, która musiała znać sprawę wcześniej. Paulette Goddard zdążyła jednak zapisać archiwa pisarza Bibliotece Uniwersytetu Nowy Jork, którego faktu wolę nie komentować.
W Wikipedii znaleźć można informację, że EMR w 1928 roku zmienił nazwisko z Remark na Remarque. Jest to przekłamanie, bo bliżej nie wiadomo, który z przodków pisarza dokonał zmiany pisowni z francuskiej na niemiecką. Rodzina wywodziła się z silnie frankońskiej Alzacji, pisarz powrócił do oryginalnej wersji nazwiska.

Cieszył się zasłużonym powodzeniem u kobiet, często mądrych i zamożnych, a wybierał dość banalne. Wyjątkiem była gigantyczna gwiazda Marlena Dietrich. Była to wielka, może największa miłość jego życia, z którą jednak nie był w ściślejszym związku choćby czasowo.

Poznali się jesienią 1930 roku w barze hotelu Eden w Berlinie, potem były sporadyczne spotkania, przyjaźń i coś więcej połączyły ich dopiero we wrześniu 1937 roku w Wenecji.

Doktor Thomas F. Schneider oraz pisarz i krytyk literacki Werner Fuld zebrali, dokonali wyboru i skomentowali listy EMR do Marleny Dietrich, dołączyli także kilka lakonicznych odpowiedzi aktorki, wydali je pod tytułem „Sag mir, das Du mich liebst…” (Powiedz, że mnie kochasz) w roku 2001 (Kiepenheuer&Witsch, Kolonia). Polska edycja pochodzi z roku 2002 (Wydawnictwo Książkowe Twój Styl).

Matka z piekła rodem. Córka Marlene Dietrich stała się grabarzem jej legendy

Czy aktorka nakazała opiekunce Marii zgwałcić dziewczynkę, żeby zrobić z niej lesbijkę?

zobacz więcej
Narodził się dramat, któremu zawdzięczamy najpiękniejsze, najtęskniejsze, najsmutniejsze listy miłosne XX wieku – czytamy we „Wprowadzeniu” Wernera Fulda. Była to ostatnia wielka historia miłosna tego stulecia, fantastyczna iluzja pełna kłamstw i oszukiwania samego siebie, skąpana jednakże w blasku ogni bengalskich języka Remarque’a. W żadnej ze swoich książek nie okazał się on tak bardzo pisarzem, jak w tych intymnych listach do swojej oziębłej kochanki. Zdawał sobie sprawę z bezsensowności związku, ale nie umiał go zerwać.

Z tegoż „Wprowadzenia” dowiadujemy się, że paryski przyjaciel Dietrich, Johannes Mario Simmel, autor opracowanych z wielką pedanterią memuarów „Marlena D. par Marlena Dietrich” (Paryż 1981, wyd. niemieckie 1992) relacjonuje pierwszą rozmowę aktorki z pisarzem: W drodze do hotelu, powiedział: Żeby od razu wszystko było jasne, i nie było później żadnych głupich dyskusji – jestem totalnym impotentem. Ale jeśli takie będzie twoje życzenie, mogę oczywiście być także malutką, czarującą lesbijeczką. Marlena: Boże, jak mi ulżyło! Jak ja kochałam tego człowieka!

W „Łuku Triumfalnym” czytamy precyzyjny opis urody Dietrich, do której nawiązuje wizerunek drugorzędnej kabaretowej piosenkarki Joanny Madou: Zobaczył zbyt bladą twarz o wystających kościach policzkowych i szeroko rozstawionych oczach. Była tak nieruchoma i podobna do maski, jakby zapadnięta, a oczy w świetle latarni połyskiwały szklaną pustką, dlatego zwróciła jego uwagę. (…) Zagadkowa piękność nie pierwszej młodości, wysokie brwi i twarz, której tajemnicą była otwartość. Nic nie ukrywała, dlatego nie wyznawała wszystkiego. Obiecywała wszystko i nic.
Po przeczytaniu tego wszystkiego wiedziałam już, dlaczego Remarque jest mi tak bliski, bliższy niż egzystencjaliści. W typie jego męskości było coś, co szczególnie cenię, bo na przykład pozwala przyznać się uwielbianej kobiecie do nader intymnych kłopotów. Poza tym bohater „Łuku Triumfalnego” był wszędzie nie u siebie, zawsze obcy. Ja przez większość życia czułam się podobnie.

W jednej z wczesnych noweli Remarque’a przeczytałam, że instynkt ma zawsze rację. To również wydało mi się szczególnie ważne, bo w życiu właśnie instynkt uczyniłam swoją główną dewizą. Na jego podstawie oceniam ludzi i zdarzenia. I wycofuję się z układów czy relacji, jeśli instynkt włącza dzwonek alarmowy.

Doktora Schneidera spotkałam ponownie po latach w Katowicach. W dniach 11-13 października 2021 na Uniwersytecie Śląskim zorganizowano konferencję w rocznicę 50-lecia odejścia Ericha Marii Remarque’a. Przygotowana była z rozmachem i pietyzmem wspólnie w Uniwersytetem w Osnabrück. Zostałam zaproszona przez panią prodziekan dr hab. Renatę Dampc-Jarosz, odpowiedzialną ze strony polskiej.

Podczas konferencji można było wysłuchać wielu wykładów o twórczości bohatera. Po otwarciu rektora Ryszarda Koziołka wystąpił Thomas Schneider, zastanawiając się, czym jest dzieło Remerque’a dzisiaj, w dobie pandemii.

Drugi dzień zamknęło moje wystąpienie. Zakończyłam je monologiem z „Tadeusza Kantora w Paryżu” Pawła Zapendowskiego, spektaklu z 2018 roku, w którym zagrałam siebie, spotykającą Joannę Madou i doktora Rawika w knajpce koło Łuku Triumfalnego.

Piją kolejne calvadosy, a ja wiem już o nich wszystko. Wychodzę. Przede mną ogromny plac i rozchodzące się niczym gwiazda promienie ulic. Plac oświetlony księżycami żółtych latarni. Majestatyczny Łuk Triumfalny ginie we mgle, jakby podpierał melancholijne niebo i osłania samotny płomień na Grobie Nieznanego Żołnierza. Wygląda jak grób całej ludzkości.

– Joanna Rawik

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy


Autorka jest aktorką, piosenkarką, dziennikarką. Urodziła się w Czerniowcach. Dzieciństwo spędziła w Rumunii (jej matka była Rumunką). Jako piosenkarka debiutowała w połowie lat 50. w kabarecie dziennikarzy „Kaczka”. Studiowała w latach 1955–1956 w Studium Teatralnym Ireny Byrskiej i Tadeusza Byrskiego w Kielcach. Prowadzi autorską audycję „Sztuka jest magią” na antenie Radia Wnet.
Zdjęcie główne: Erich-Maria Remarque z Marleną Dietrich, największą miłością swego życia. Fot. Getty Images
Zobacz więcej
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pożegnanie z Tygodnikiem TVP
Władze Telewizji Polskiej zadecydowały o likwidacji naszego portalu.
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Sprzeczne z Duchem i prawem
Co oznacza możliwość błogosławienia par osób tej samej płci? Kto się cieszy, a kto nie akceptuje?
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Autoportret
Andrzej Krauze dla Tygodnika TVP.
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Totemy Mashy Gessen w wojnie kulturowej
Sama o sobie mówi: „queerowa, transpłciowa, żydowska osoba”.
Felietony wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Książki od Tygodnika TVP! Konkurs świąteczny
Co Was interesuje, o czych chcielibyście się dowiedzieć więcej?