Abp Gądecki: Do agresji na Ukrainę doszło 100 lat od powstania bezbożnego imperium sowieckiego.
zobacz więcej
Dla tych, którzy nie znają tej pozycji, jest to książka do natychmiastowej lektury, choćby z powodu rozdziału o „Korzeniach zła”, a w nim – podrozdziału o „procesie niewolenia świadomości”, z omówieniem strategii dezinformacji, jej metod i funkcji. Ale jednak najważniejsze są w niej rozważania o fundamentalnym znaczeniu dobra i zła, o relatywizmie w sferze moralności, który „przyczynia się do destrukcji osoby ludzkiej. Odbierając jej kręgosłup moralny, czyni z niej bezkształtną galaretę, której – dzięki sprawnej manipulacji – można nadać każdą dowolną formę i pokierować jej działaniem. Zmienić można również charakter więzi społecznych. Dezorganizując te więzi między ludźmi, które bazują na trwałych wartościach moralnych, otwiera się drogę i sankcjonuje wszelkie formy przemocy. Stanowi to podstawę, na której kształtują się różne gatunki totalitaryzmów” („Głowy hydry”, Wydawnictwo Test, Lublin 2004).
A jednak – co zdumiewające – Anna Pawełczyńska ukazując „drogi i bezdroża ludzkiej myśli”, pozostaje nie tyle optymistką, ile pozostawia sobie – i nam – nadzieję. Zmarła w roku 2014, nie doczekała więc powrotu do władzy formacji podejmującej walkę o naszą tożsamość i jej materialne zabezpieczenie. Wtedy, w 2004 roku, pisała, że „obserwujemy w Polsce proces zachwiania zaufania do wszelkich haseł społecznych i politycznych. Ulega im jeszcze coraz węższa warstwa czytelników prasy codziennej, którzy zakupem wybranej gazety i wiarą w czytane w niej słowo manifestują wybór swoich idoli politycznych i głoszonych przez nich komentarzy”.
Ale w 2014 roku, w naszym wywiadzie, nadzieję dawały jej „małe grupy społeczne i małe środowiska, zdolne do właściwego rozpoznania rzeczywistości i życia w porządku uczuciowym, dającym siłę do przeciwstawiania się antywartościom. Te grupy – mówiła nam – powinny nie tylko kształtować wartości, ale także tworzyć działające na zasadzie solidarności i wzajemnej pomocy małe systemy obrony, dające oparcie w trudnych sytuacjach”. Uważała, że „grupy wspólnotowe powinny też przygotowywać się do tego, że jak przyjdzie jakieś wielkie wyzwanie, na przykład na miarę «Solidarności», to one się spontanicznie skrzykną między sobą, żeby na to wyzwanie odpowiedzieć. One mają być tą dojrzałą umysłowo i uczuciowo oraz dysponującą niezbędnym zasobem wiedzy warstwą narodu, która weźmie odpowiedzialność za losy Polski w godzinie próby”.
„A nikt nie wie, jaka to będzie próba i kiedy nastąpi” – pisała w 1994 w posłowiu do pierwszego po latach wydania „Wartości i przemoc”. Nie odważę się rozwinąć tej myśli i ubrać ją w konkrety. Uproszczeniem byłoby też stwierdzenie, że wystarczy rozejrzeć się wokół. Powtórzę więc tylko apel, aby – w stulecie urodzin prof. Anny Pawełczyńskiej – sięgnąć po jej książki, bo nie zestarzały się ani trochę. A może nawet są jeszcze bardziej aktualne.
– Barbara Sułek-Kowalska
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy