Nie będę ukrywał, że kiedyś miałem kłopot ze słynnym plakatem Wojciecha Korkucia „Achtung Russia!”. Przypomnę, że praca ta powstała w roku 2014, po tym, jak wojska rosyjskie zajęły Krym i stanowiła cięty komentarz do działań Kremla.
Na plakacie dwie litery „s” w słowie „Russia” są zapisane alfabetem runicznym. Graficznie nawiązują one do emblematu Schutzstaffel. Ta okryta ponurą sławą paramilitarna organizacja w służbie NSDAP znana jest pod swoją skróconą nazwą – SS. Widzimy też podobiznę Władimira Putina. Dyktator Rosji przedstawiony jest jako Totenkopf (po niemiecku – trupia głowa), czyli czaszka na tle skrzyżowanych piszczeli, co przywodzi na myśl symbolikę nazistowską.
Oczywiście ostry protest artysty wobec kremlowskiej polityki był osiem lat temu jak najbardziej uzasadniony. A jednak, gdy zobaczyłem wówczas plakat Korkucia, pomyślałem sobie, że z tym porównywaniem putinowskiej Rosji do III Rzeszy to przesada.
Owszem, w roku 2014 gospodarz Kremla był politykiem, który już miał niemało ofiar na sumieniu. Zanim państwo rosyjskie dokonało aneksji Krymu, zdążyło przecież między innymi spacyfikować Czeczenię i napaść na Gruzję.
Tyle że stawianie jakiegoś polityka w jednym szeregu z Adolfem Hitlerem to zawsze walenie z grubej rury. A osiem lat temu Rosja była – w odróżnieniu od III Rzeszy – państwem autorytarnym, nie zaś totalitarnym. I przy całym ciążącym na niej odium, jeszcze nie miała na swoim koncie czegoś tak straszliwego, jak ludobójstwo, którego w latach 1939-1945 dopuścili się Niemcy.
ODWIEDŹ I POLUB NAS
Rzecz w tym, że we wzbranianiu się przed porównywaniem współczesnych polityków do największych złoczyńców w dziejach świata tkwi zarazem pewna pułapka. Wpadają w nią ci, którzy się łudzą, że ludzkość wyciąga lekcje z dramatów przeszłości i mądrzejsza o bolesne doświadczenia starych błędów nie powtarza.
Docierające do nas kadry z dzisiejszej Ukrainy świadczą jednak o czymś zgoła innym, a mianowicie potworności wracają. Szczególnie tak jest, gdy winowajcy nie są ukarani. A dotyczy to Związku Sowieckiego, który choć miał istotny udział w zbrodniach drugiej wojny światowej, to jednak po przystąpieniu do koalicji przeciw Hitlerowi wyszedł z tego konfliktu w roli bohaterskiego pogromcy Zła. Rosja zaś to przecież spadkobierca ZSRR (i to nie tylko prawny).
Ile więc wspólnego ma to, co dziś robią Rosjanie z tym, co niegdyś czynili Niemcy? Dużo. Sugestywnie o tym opowiada instalacja wideo „Nigdy więcej” zespołu kreatywnego Agencji Cyfrowej Moko z Ukrainy. W pracy tej przeplatają się kroniki filmowe z okresu drugiej wojny światowej oraz nagrania obecnych wydarzeń. Wniosek? Rosjanie idą w ślady Niemców. I nie chodzi tu tylko o urastającą do rangi banału brutalność najeźdźców wobec cywilnej ludności atakowanych terytoriów. Na uwagę głównie zasługuje taktyka ultimatów, która łączy Putina z Hitlerem w zakresie realizacji swoich roszczeń.