Przez winiarską branżę przetacza się od ponad pół roku gwałtowna dyskusja, zapoczątkowana zakwestionowaniem niepodważalnego statusu szklanej butelki jako najbardziej ekologicznego opakowania. Okazuje się, że powszechna na całym świecie opinia o szkle jako całkowicie neutralnym dla środowiska nie do końca jest prawdą.
Teoretycznie tak jest i taki wizerunek rozpowszechniają ekolodzy w opozycji – co oczywiste – do plastiku i różnych innych tworzyw sztucznych, które będą się biodegradować przez setki czy tysiące lat.
To prawie tak jak z obrazem samego wina w ogólnej świadomości – niemal wszyscy przeciętni konsumenci uważają, iż wino jest wytworem naturalnym: wystarczy zebrać owoce, przefermentować sok, wino potrzymać (lub nie) w beczce i rozlać do przyjaznych środowisku szklanych flaszek. Jednak wszyscy, którzy zajmują się winem wiedzą, że tak idealnie nie jest, że ingerencje chemiczne niemal na każdym etapie uprawy i produkcji są bardziej niż konieczne.
ODWIEDŹ I POLUB NAS
Dane opublikowane w tym roku przez Wine Intelligence, instytut badań nad winiarskimi sprawami konsumenckimi, pokazują, że także w przypadku szkła się mylimy. I to bardzo. Szkło samo w sobie istotnie jest nieszkodliwe, ale jeśli poddamy flaszki po winie i inne butelki recyklingowi, to sprawa się komplikuje. Ilość wody zużyta w celu przygotowania starych pojemników do obróbki wtórnej jest ogromna, a ilość energii potrzebna do otrzymania tłuczki, aby z niej uzyskać masę szklaną do dmuchania nowych butelek – potężna. Ostatecznie tzw. „ślad węglowy” staje się bardzo znaczący. W dodatku na butelkach pozostają plastikowe kapsułki, lakierowane etykiety i kleje, z którymi też należy coś zrobić.
W debatę nad butelkami włączył się kilka tygodni temu amerykański magazyn winiarski „Wine Enthusiast”, który przytoczył dane z badań Kalifornijskiego Instytutu Wina. Wynika z nich, że same tylko butelki odpowiadają za 29 procent śladu węglowego pozostającego po wyrobie wina. A transport wina w butelkach za kolejne 13 procent. Z czego wniosek, że niemal za połowę winiarskiej emisji odpowiada najbardziej ekologiczne opakowanie.
Bo butelki są po prostu bardzo ciężkie, a transport drogi i paliwożerny. Sprawy nie rozwiązuje promowane gdzieś od dwóch dekad tzw. „lekkie szkło” z dodatkiem tworzyw sztucznych – ich transport pochłania co prawda dużo mniej energii, ale recykling jest jeszcze trudniejszy. Choć dziś, jak sądzę, niemal całość flaszek na sklepowych półkach to właśnie takie opakowania.