Niedawno znany amerykański ekonomista Jeffrey Sachs oraz 20 niemieckich intelektualistów opublikowało na łamach tygodnika „Die Zeit” list z apelem do kanclerza Niemiec Olafa Scholza o zaprzestanie dozbrajania armii ukraińskiej. Stanowisko to uzasadnili oni bynajmniej nie poparciem dla Rosji, lecz pacyfizmem. Opowiedzieli się bowiem po prostu za obustronnym przerwaniem działań wojennych.
Ów postulat może świadczyć o tym, że ludzie, którzy go wysuwają, kpią z tego, co się dzieje na Wschodzie, lub wykazują się żenującą naiwnością. Politykom rosyjskim – w odróżnieniu od przywódców państw zachodnich – nie w głowie żadne kompromisy. Oni zdążyli już poczuć krew. Nie zostali powstrzymani przez Zachód po wtargnięciu osiem lat temu „zielonych ludzików” na Krym i do Donbasu. Obecnie zaś eskalację przemocy traktują jako narzędzie psychologicznego nacisku.
Dziś zatem Ukraińcy nie mają innego wyjścia, jak tylko stawiać najeźdźcom opór i usiłować ich ze swojej ojczyzny wyprzeć. Tak właśnie tę sytuację postrzega Jonathan Littell. Ten blisko 55-letni urodzony w USA pisarz francuski (posiada obywatelstwo amerykańskie i francuskie, pochodzi z żydowskiej rodziny Lidskich, która u schyłku XIX wieku wyemigrowała do Ameryki z ziem polskich będących wówczas pod zaborem rosyjskim, jest absolwentem Uniwersytetu Yale, obecnie mieszka w Barcelonie) od kilku miesięcy co jakiś czas komentuje wojnę na Ukrainie. I tak pod koniec czerwca w kilku europejskich mediach – między innymi w gazecie „Corriere della Serra” oraz na portalu Meduza – ukazał się tekst, w którym nawołuje on Zachód do bezkompromisowości wobec Władimira Putina.
W Polsce o Littellu głośno się zrobiło, gdy w roku 2008 ukazał się polski przekład jego książki „Łaskawe”. Ta, uhonorowana Nagrodą Goncourtów i wyróżnieniem Akademii Francuskiej, epicka powieść z roku 2006 została napisana w konwencji wspomnień narratora. A jest nim fikcyjna postać – Maximilian Aue, oficer SS, który podczas drugiej wojny światowej służy między innymi na okupowanej przez III Rzeszę Ukrainie, gdzie uczestniczy w akcjach eksterminujących Żydów.
ODWIEDŹ I POLUB NAS
Mamy tu do czynienia z doktorem prawa i miłośnikiem kultury, który próbuje racjonalizować swój udział w zbrodniach. Na świat patrzy on okiem cynika szydzącego z dylematów moralnych. Stwierdzając, że nie ma ludzi dobrych i złych wyraża przekonanie, iż o tym, jak się człowiek zachowuje w danej sytuacji, decydują okoliczności.
Aue stara się być przykładnym funkcjonariuszem III Rzeszy. Za tym jego wizerunkiem będącym czymś w rodzaju pancerza kryje się zaś homoseksualista, który ponadto odczuwa kazirodcze pożądanie do swojej siostry bliźniaczki.
Jeśli chodzi o podejmowanie tematu drugiej wojny światowej, to Littell w swojej twórczości nie poprzestaje na fikcji. Inną jego książką jest „Suche i wilgotne” z roku 2008 (po polsku ukazała się ona w 2009). To już literatura faktu. I tak Littell, inspirując się pracami niemieckiego historyka Klausa Theweleita, kreśli psychologiczny portret Leona Degrelle’a. Był to belgijski polityk, przywódca faszystowskiego ruchu Christus Rex. Walczył on u boku Niemców w szeregach Legionu Walońskiego na froncie wschodnim. Po klęsce III Rzeszy zbiegł do Hiszpanii, gdzie dożył kresu swoich dni.
Głównym źródłem dla autora jest wojenny pamiętnik Degrelle’a „Kampania rosyjska”. Belg w książce Littella jawi się jako człowiek, w którego zwichrowanej psychice mocno daje o sobie znać dychotomia tego, co stałe, twarde, jasne, słoneczne i tego, co płynne, miękkie, ciemne, błotniste.
W takich właśnie kategoriach Degrelle przeciwstawia Europę, to znaczy Niemcy i ich sojuszników (czystość i porządek), swojemu odczłowieczonemu wrogowi (brudowi i chaosowi). Czerwonoarmiści oraz cywilna ludność ZSRR to dla niego bagno, którym gardzi i się brzydzi, a zarazem którego się boi. Ale prawa natury są nieubłagane. Belgijski dowódca wojskowy powodowany jest trwogą w obliczu przemiany suchości w wilgoć, czyli wobec śmierci jako momentu, w którym zacznie się rozkładać przecież także jego ciało.