Kmicic, który chciał zostać Führerem
piątek,
6 kwietnia 2018
Walczył w armiach Serbii i Czarnogóry, w Legionie Czechosłowackim i w „białej” armii Kołczaka. A na koniec zapragnął być faszystowskim przywódcą swojego kraju.
„Ile krajów, tyle faszyzmów” chciałoby się powiedzieć, patrząc na międzywojenną Europę. Jak nie reksiści Degrelle’a w Belgii, to Brytyjska Unia Faszystów. A już w Europie Środkowej – najgorzej: Legion Michała Archanioła w Rumunii, strzałokrzyżowcy na Węgrzech, od Helsinek po Rygę – ruchy weteranów wojskowych, z najbardziej znanymi Żelaznymi Wilkami na Litwie, no a Piłsudski - wiadomo.
Jedyna ostoja demokracji – nad Wełtawą. Można by westchnąć jak w Asteriksie: „Cała Europa została podbita przez autorytaryzm... Cała? Nie! Jeden, jedyny kraj, zamieszkały przez nieugiętych Czechów, wciąż stawia opór.”.
Niby tak. Ale jednak najbardziej malowniczy – niedoszły - dyktator Mitteleuropy dorastał na Morawach i marzył o parteitagach na Vaclavskim Namesti. Syn ziemi czeskiej, generał Radola Gajda.
Od apteki do Legionu Czechosłowackiego
Z tym „synem ziemi czeskiej” to o tyle przesada, że wódz, którego czekała tak sławna przyszłość, w lutym 1892 roku przyszedł na świat nie na ziemiach Korony św. Wacława, lecz w Kotorze – najdalej wysuniętej na południe bazie marynarki austro-węgierskiej, macierzystym porcie jej Piątej Floty, dzisiejszej perle Czarnogóry.
Co gorsza, dziecię nazywało się wówczas Rudolf Geidl – po ojcu, mocno zniemczonym oficerze C.K. armii. Po rychłym przejściu ojca na zasłużoną emeryturę i powrocie do rodzinnego majątku na Morawach, rodzina wróciła jednak do dawnej wersji nazwiska, Rudolfa zbohemizowano zaś dodatkowo na Radolę.
Młodzieniec od początku zdradzał oznaki niespokojnego ducha: w 1907 piętnastolatka wyrzucono z miejscowego gimnazjum, przez dwa lata uczył się farmacji w miejscowej aptece (przypadek wielu młodych ludzi, marzących o karierze wojskowej), lecz i tam nie zagrzał miejsca: jako poborowy piechoty odsłużył swoje w austrowęgierskim wówczas Mostarze, potem zaś zaczął szukać szczęścia niedaleko miejsca urodzenia: zatrudnił się w aptece z Szkodrze (Shkodër), miasteczku albańskim, gdzie jego wyniesione z Moraw talenty farmaceutyczne były aż nadto wystarczające.
Szanse na karierę kondotiera pojawiły się wraz z wybuchem Wielkiej Wojny. Młody Radola znalazł się na rozdrożu: obowiązek wzywał go w szeregi armii austro-węgierskiej, która właśnie wypowiedziała wojnę Serbii. Wiedeń daleko, Serbia blisko: Gajda zaciąga się jako ochotnik do armii serbskiej, przedstawiając się jako absolwent czeskiego gimnazjum osiąga stopień chorążego. Czując jednak, że pozycję ma nienajsilniejszą, dostaje się w niejasnych okolicznościach do przyfrontowej niewoli, ratuje się brawurową ucieczką i zaciąga tym razem do miniaturowej armii czarnogórskiej, gdzie dzięki swej wiedzy farmaceutycznej rychło promowany jest na kapitana.
Gdy jednak koledzy zaczynają powątpiewać w jego kompetencje, a siły serbskie i czarnogórskie pod naporem Austriaków rozpoczynają dramatyczny, zimowy odwrót przez łańcuchy górskie Prokletija, Gajda dezerteruje po raz kolejny, po czym – podając się tym razem za Rosjanina – przepływa na rybackim kutrze wąski w tym miejscu Adriatyk i trafia do rosyjskiej misji humanitarnej w San Giovanni di Medua.
Z Włoch zostaje przerzucony do Odessy, gdzie próbuje jeszcze sił w miejscowych jednostkach ochotniczych tworzonych wśród jeńców serbskich, ostatecznie jednak jesienią 1916 roku trafia w szeregi Legionu Czechosłowackiego.
Od Kołczaka do Červenobilich
Dzieje Legionu Czechosłowackiego są nie najgorzej znane: za radą i protekcją zachodnich Sprzymierzonych stworzony na rosyjskich ziemiach z czeskich i słowackich jeńców odegrał stosunkowo niewielką rolę w zmaganiach I wojny światowej (po raz pierwszy Legioniści weszli do działań zbrojnych w lipcu 1917 roku pod Zborowem, na obrzeżach Tarnopola), za to kapitalną – podczas rosyjskiej wojny domowej i równie doniosłą – w niepodległej Czechosłowacji.
A skoro Legion – to i Gajda. W chaosie, jaki nastąpił po rewolucji bolszewików, rychło doszedł (w wieku 26 lat!) stopnia generała po czym, wystąpił wbrew stanowisku Legionowej starszyzny, która postanowiła wycofać się z rosyjskiej awantury. Poparł ówczesną nadzieję białych – admirała Aleksandra Kołczaka i jego Rząd Syberyjski w Omsku. Rząd był początkowo koalicyjny, ale w listopadzie 1918 roku Kołczak, przy wydatnym wsparciu gen. Gajdy i jego ludzi dokonał przewrotu.
Walczyli ramię w ramię od Uralu do Kazania – w czerwcu 1919 roku Gajda, który łatwo zrażał się do ludzi, porzucił Kołczaka i ruszył śladami reszty Legionu, zawadzając jeszcze po drodze o Władywostok, gdzie podjął się małego, nieudanego zamachu stanu przeciw miejscowemu plenipotentowi Kołczaka, gen. Olegowi Rozanowowi; większość organizatorów poszła pod ścianę, Gajdę, którego legioniści wielbili jak Kmicica, oszczędzono.
W pół roku później wrócił, via Mandżuria i Stany, do über-demokratycznej Czechosłowacji, w której aktywiści lewicowi mieli mu za złe, że poparł Kołczaka, aktywiści prawicowi – że zdradził Kołczaka, masy go uwielbiały („waleczny jak Jan Žižka, wódz husytów”), a rząd – mocno obawiał się popularności i ambicji generała.
Generała? Wysokie stopnie czasu wojny budzą czasem wątpliwości, teczka awansowa, jak wiemy, zaginęła gdzieś między Mostarem, Sycylią, Odessą a Władywostokiem, stanęło więc w końcu na tym, że Gajda zachowa stopień w zamian za dwa lata spędzone poza krajem, na kursach w najbardziej renomowanej w tym czasie w Europie paryskiej École Militaire. Jak mawiają kolejarze Kolei Transsyberyjskiej: „tisze jedziesz, dalsze budiesz”.
Wytrzymał. Wrócił. Dostał mianowanie na komendanta 11 Dywizji Piechoty w Koszycach na Słowacji. Niespokojny duch, czym prędzej zaczął nawiązywać kontakty z ruchem „Červenobili” – nie, to nie polskie podziemie, to jedna z pierwszych protofaszystowskich formacji w Czechosłowacji – a w prasie nawoływać do zbrojnego zrewidowanie granicy z Węgrami.
I nadal cieszył się sympatią większości weteranów Legionu, którzy – jak to weterani – w miarę upływu lat coraz przychylniej oceniali swoje zasługi, coraz bardziej cierpko patrząc na „cywilów, którzy dochrapali się posad na naszych plecach” – czytaj, prezydenta Masaryka i ministra Eduarda Beneša. A Gajda właśnie opublikował, w sporym nakładzie, swoje wspomnienia…
Od portretów do degradacji
Dzięki poparciu oficerów w roku 1924 zostaje zastępcą szefa sztabu. Awans? A może zamknięcie w złotej klatce: „W Pradze przynajmniej będziemy go mieć na oku” – skomentował nominację Masaryk. Gajda promenuje się po Pradze, gra na znaną skądinąd nutę „oficerowie lepsi niż skorumpowani politycy” i pozuje do portretów. To z tamtych czasów pochodzi ten najbardziej znany, z jasnym niebem w tle i baretkami orderów na piersi.
Skądinąd widać, że generał był łasy raczej na popularność niż czystość ideową i rasową: autor portretu, Sándor Bortnyik, nie dość, że był Węgrem, to w tym czasie – aktywistą lewicującego Bauhausu, a po wojnie – najwybitniejszym węgierskim malarzem socrealistycznym.
Rudola flirtuje z kolejnymi kanapowymi partiami faszystowskimi – Ruchem Narodowym i jego odłamami, które w marcu 1926 zjednoczyły się w „Narodową Wspólnotę Faszystowską” (Národní Obec Fašistická, NOF), otwarcie wychwalającą Gajdę jako „nadzieję Czech”.
No i doigrał się! Po zamachu majowym w sąsiedzkiej Polsce rząd na Hradzie uznał, że trzeba dmuchać na zimne. Kiedy w dodatku rozległy się pogłoski, że Gajda zamierza wystąpić na ogólnokrajowym zlocie Czeskich Sokołów (ruch niby skautowy, ale posiadający wcale niedekoracyjne ciupażki i broń palną) uznano, że nie można dłużej czekać: 2 lipca prezydent Masaryk dymisjonuje generała, udzielając mu urlopu bezterminowego, a prokuratura wszczyna śledztwo.
„Sprawa Gajdy” podzieliła polityków i społeczeństwo. Zarzuty, jakie postawiła mu prokuratura – przekazanie Sowietom tajnych dokumentów mobilizacyjnych Francji, do których uzyskał dostęp jako student École Militaire - wydają się wyssane z palca. Inna rzecz, że beztroski Gajda nie zachował należytej ostrożności ani w kontaktach z bolszewicką agenturą, ani z rodzimymi partiami, ani z wysłannikami Mussoliniego, którzy ciekawi byli środkowoeuropejskiego strongmana.
W kilku kolejnych procesach udowodniono mu tak niewiele, że w lutym 1928 r. wykpił się ostatecznie degradacją do stopnia szeregowca i dożywotnim wykluczeniem z szeregów armii. Ale co mu tam szeregowiec, skoro rok wcześniej został przez Wielką Radę NOF jednogłośnie wybrany Najwyższym Wodzem?
Najwyższy Wódz postanawia walczyć o uznanie czynem i piórem: publikuje w 1927 traktat wojskowy „Wojna i my”, w którym ubolewa nad brakiem wojskowego ducha u Czechosłowaków i zaleca wypowiedzenie wojny Niemcom i Austrii w celu uzyskania nabytków terytorialnych na Łużycach i nad Dunajem. Odzew jest umiarkowany, podobnie jak na kolejny traktat, banalną pochwałę „państwa korporacyjnego”, ale NOF w międzyczasie przystąpił do wyborów parlamentarnych, zdobywając solidny 1 procent głosów.
Od ataku na koszary do wojennej konspiracji
Gajda próbuje pracy organicznej, stara się pozyskiwać elektorat wiejski, który najbardziej ucierpiał w latach Wielkiego Kryzysu, ale nie zaniedbuje i akcji bezpośredniej: w nocy z 21 na 22 stycznia 1934 sześćdziesięciu aktywistów NOF, zbrojnych w pałki, butelki i czeskiego ducha bojowego atakuje koszary i arsenał w Židenicach na przedmieściach Brna. Szturm, wobec faktu, że eksgenerał nim nie dowodził, załamał się po kilkunastu minutach i nadejściu patrolu żandarmerii wojskowej, ale zaangażowanie Gajdy nie budziło wątpliwości.
Sądy pierwszej instancji potraktowały szturmowców z Židenic wyrozumiale, ale w sprawę znów wmieszał się Masaryk: po rewizji wyroku przez Sąd Najwyższy Gajda trafia na pół roku do więzienia o zaostrzonym rygorze. Nie przeszkadza mu to w 1935 roku poprowadzić najbardziej skutecznej kampanii NOF, który nie został zdelegalizowany: Narodowa Wspólnota Faszystowska zdobywa 167 tysięcy głosów (na południu Czech poparcie dla niej sięgało 10 proc.) i sześć mandatów, z których jeden przypada Najwyższemu Wodzowi.
I mogło być tak pięknie, gdyby nie nadchodził zmierzch! Gajda jeszcze pod koniec lat 20. starał się nawiązać kontakty z politykami NSDPA, ale po Monachium zachowuje się najfatalniej jak można: z jednej strony oskarża rząd o brak bojowego ducha, z drugiej – stara się nawiązać porozumienie z Abwehrą i powołuje tajny „Legion Gajdy”, który w sprzyjających okolicznościach obalić ma władze i powołać proniemiecki rząd.