W jej wnętrzu ulokowano Muzeum Historii Persji, gdzie wystawiono wypożyczony z British Museum „cylinder Cyrusa”, na którym król kazał wyryć pismem klinowym jego deklarację polityczną po zdobyciu Babilonu. Szach uznawał ją za „pierwszą na świecie kartę praw człowieka”. Po rewolucji islamskiej jednak budowlę przemianowano na Wieżę Wolności (Bordż-e Azadi), muzeum zamknięto, cylinder Cyrusa wrócił do Londynu i choć wieża stała się nawet symbolem Teheranu, to dziś zaniedbana niszczeje.
Na żywo i w kolorze
Uroczystościom w Persepolis towarzyszyły bezprecedensowe środki bezpieczeństwa. Zamknięto wszystkie granice i przestrzeń powietrzną nad Iranem, a szacha i jego gości pilnowała niemal 70-tysięczna armia agentów, komandosów, snajperów i ochroniarzy, włącznie ze specjalnymi testerami wszystkich dań i napojów, którzy aż trzykrotnie sprawdzali je pod kątem obecności trucizn, zanim trafiły na stół.
Szach oczywiście kazał już miesiąc wcześniej zamknąć wszystkie szkoły i wyższe uczelnie oraz prewencyjnie aresztować dziesiątki tysięcy opozycyjnych działaczy politycznych, związkowców, kleryków i studentów. Szczelna cenzura starała się nie dopuścić, żeby jakiekolwiek informacje na ten temat poszły w świat, starannie ukrywano też fakt, że większość sprowadzonych za miliony dolarów do Persepolis drzew, krzewów i kwiatów uschła w czterdziestostopniowym pustynnym upale, a praktycznie wszystkie ptaki padły z braku wody.
Dzięki stawiającym wówczas pierwsze kroki telewizyjnym łączom satelitarnym cały świat mógł oglądać bezpośrednie transmisje z Persepolis niczym z bajecznego królestwa, bajecznie bogatego i bajecznie potężnego. Faktem jest zresztą, że prowadzone na żywo transmisje satelitarne były bodaj pierwszymi tego typu przekazami o globalnym zasięgu. Dla widzów w Stanach Zjednoczonych relacje prowadziła sama „pierwsza dama” amerykańskiej telewizji Barbara Walters.
Iran szacha zyskał więc bezprecedensową promocję i, co przyznają nawet najbardziej zażarci jego krytycy, party w Persepolis było rzeczywiście zorganizowane perfekcyjnie i ze smakiem. Projektantom Jansena, którzy niezwykle gustownie zaaranżowali wnętrza namiotu recepcyjnego i namiotu bankietowego w wyrafinowanym, europejskim, XVII-wiecznym stylu skutecznie udało się uniknąć efektu tandety i taniego blichtru „złoto, złoto, wszędzie złoto”. Choć z drugiej strony, takiej orgii diamentów i orderów w jednym miejscu nikt jeszcze nigdy nie widział.
Prawdziwi dżentelmeni nie rozmawiają o pieniądzach toteż przepytywany przez zagranicznych dziennikarzy o koszty przedsięwzięcia szach, coś tam przebąkiwał o jedynie kilkunastu milionach dolarów, przeznaczeniu zysków za telewizyjne transmisje i darów od gości na budowę trzech tysięcy nowych szkół i w ogóle zbywał niewygodne pytania odpowiedziami w stylu „przecież nie mogłem uraczyć światowych monarchów i przywódców jakimś baranem pieczonym przy ognisku”.
Festiwal szatana
Światowe media skrupulatnie policzyły koszty „Persepolis party” i wyszło im, że w dzisiejszych cenach taka impreza kosztowałaby od 635 milionów dolarów (amerykański tygodnik „Time”) do nawet 1,2 miliarda dolarów (francuski dziennik „Le Figaro”). Natomiast prasa irańska, już po islamskiej rewolucji, oskarżyła szacha, że sprzeniewierzył na ten cel aż 3 miliardy dolarów.
Schody zaczęły się zresztą tuż po uroczystościach. Sam szach szybko zorientował się, że ekstrawagancja ekstrawagancją, ale sprowadzanie wszystkiego i wszystkich z Paryża to jednak była gruba przesada. W czasie uroczystości nakręcono bowiem na zlecenie szacha z wielkim rozmachem propagandowy film dokumentalny „Płomienie Persji” (Forugh-e Javidan, ang. Flames of Persia) z Orsonem Wellesem jako narratorem. Film miał być pokazywany na całym świecie jako promocja wielkości szacha. Ale po pierwszym prywatnym pokazie szach miał ponoć eksplodować ze złości krzycząc: „A gdzie są Irańczycy”? Jakby nie pamiętał, że to na jego polecenie wszytko musiało być zagraniczne, a na bankiet czy paradę w Persepolis nie zaproszono nawet żadnego irańskiego ministra. Film poszedł więc do kosza, opamiętanie przyszło zbyt późno.
Zwłaszcza że wyrok natychmiast wydał zesłany przez szacha na wygnanie we Francji sam ajatollah Chomeini, a w ślad za nim cały szyicki kler, nienawidzący szacha już choćby tylko za to, że w ramach białej rewolucji skonfiskował szyickim duchownym gigantyczne, największe w kraju, latyfundia. „W wielu naszych miastach i w większości wsi nie ma lekarzy i leków, nie ma szkól, ubikacji i pitnej wody. Dzieci chodzą głodne, a ten tyrański reżim marnuje miliony dolarów na rozmaite bezwstydne imprezy, czego szczytem były obchody 2500 rocznicy powstania monarchii”, grzmiał Chomeini. Ajatollah uznał, że uroczystości w Persepolis były „festiwalem szatana”, a wszyscy ich uczestnicy to „zdrajcy islamu”.
Szyicki kler zaczął jednocześnie rozpowszechniać oskarżenia, że w ustawowo przecież objętym prohibicją Iranie szach i jego goście dosłownie pływali w hektolitrach alkoholu, po Persepolis paradowały zagraniczne rozwiązłe, półnagie kobiety, w namiotowych koktajlbarach goście szaleli z prostytutkami i wraz z szachem oddawali się hazardowi w potajemnym kasynie.
Dla zwykłego Irańczyka, gorliwego muzułmanina indoktrynowanego przez fanatycznych mułłów, takie rewelacje musiały być szokiem. Stąd, choć uroczystości w Persepolis miały być, w intencji szacha, promocją zarówno wspaniałej historii Iranu, jak też jego współczesnych osiągnięć, historycy są w zasadzie zgodni, że przesadna „zachodnia” ekstrawagancja szacha i jej odbiór w konserwatywnym szyickim społeczeństwie stały się jednym z głównych źródeł fermentu, który ostatecznie wzniecił islamską rewolucję i doprowadził do upadku monarchii. Nikogo już też nie obchodziło, że w 1974 r. szach publicznie przeprosił za rozrzutność w Persepolis i zapewniał, iż jakoby w trosce o oszczędności zgodził się na wydanie zaledwie jednej czwartej pierwotnie planowanego budżetu uroczystości.
Irańczycy nie darowali szachowi.
Do czasu islamskiej rewolucji namiotowe miasto w Persepolis służyło za koszary wojskowe, czasem organizowano w nim też lokalne państwowe i prywatne imprezy. Ale wraz z nadejściem Chomeiniego jego Strażnicy Rewolucji doszczętnie ograbili namioty, a potem je podpalili. Do dziś w Persepolis straszą metalowe szkielety, a padające raz na jakiś czas oficjalne zapowiedzi o zamiarach odbudowy namiotu „recepcyjnego” i „bankietowego” jako atrakcji turystycznych dotąd się nie zmaterializowały. Chyba, że kiedyś …
– Krzysztof Darewicz
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy