Wiktor Jerofiejew udzielił Onetowi wywiadu, który został w polskim internecie kąśliwie skomentowany. Znany rosyjski pisarz oświadczył, że pod względem mentalnym Polacy nie są całkowicie w Europie. Jako przyczynę takiego stanu rzeczy wskazał ciosy zadane Polsce w XX wieku przez Niemców i Rosjan. Zdaniem Jerofiejewa, to za sprawą tych narodów raz za razem wychylają głowę nad Wisłą „nacjonalizm i fałszywe patriotyzmy sklejone z papieru”.
Wniosek, jaki się nasuwa z rozmowy opublikowanej na Onecie jest taki, że Niemcy i Rosjanie poprzez okupację i komunizm Polaków zdeprawowali. A oliwy do ognia dolała wypowiedź Jerofiejewa, w której oznajmił on, że w Polsce od 2015 roku jest coraz gorzej: „niszczone są sądy i wolne media”.
Po prawej stronie polskiej debaty publicznej odezwały się głosy, że to oburzające, iż Rosjanin śmie pouczać Polaków. W domyśle: przedstawiciel narodu hańbiącego się teraz zbrodniami na Ukrainie, i obciążonego brzemieniem krwawej, okrutnej przeszłości, powinien być powściągliwy z takimi połajankami.
Rzecz w tym, że Jerofiejewa można byłoby określić mianem rosyjskiego ojkofoba. Obok między innymi Władimira Sorokina jest on wyróżniającym się skandalistą literatury rosyjskiej. Swoją twórczością wielokrotnie sobie mocno nagrabił u swoich rodaków. Choć trzeba dodać, że jako liberalny intelektualista wchodził w konflikt z reżimem sowieckim i stał się oponentem systemu putinowskiego.
ODWIEDŹ I POLUB NAS
Ten 75-letni prozaik i eseista jest synem sowieckiego dyplomaty (który był również tłumaczem Józefa Stalina). W dzieciństwie mieszkał przez jakiś czas w Paryżu. A jednak nie wdał się w swojego ojca. Poszedł własną ścieżką, która mu przysporzyła (i nie tylko jemu) kłopotów.
W roku 1979 znalazł się wśród inicjatorów wydania almanachu „Metropol”. Była to drugoobiegowa publikacja prezentująca nieocenzurowaną twórczość czołowych wówczas pisarzy rosyjskich (można tu wymienić choćby Władimira Wysockiego). W odpowiedzi władze sowieckie podjęły działania represyjne. Jerofiejewa wyrzucono ze związku literatów i objęto zakazem druku (zdjętym dopiero w okresie pierestrojki). Dostało się też jego ojcu. Ten bowiem został zdymisjonowany ze stanowiska stałego przedstawiciela ZSRR przy organizacjach międzynarodowych w Wiedniu. O tym epizodzie Wiktor Jerofiejew wspomina w – zawierającej wątki autobiograficzne – powieści „Dobry Stalin” (2004).