Reparacje wojenne a odszkodowania to zupełnie dwa różne instrumenty, z czego Cimoszewicz – jako prawnik z zawodu – doskonale sobie zdawał sprawę.
Reparacje dotyczą pokrycia strat w zakresie infrastruktury, na przykład zniszczonych mostów czy fabryk. Reparacje wypłaca się stronom zwycięskim wojny, w tym wypadku czterem mocarstwom, które zasiadły w Poczdamie i zarządziły podział Niemiec na strefy okupacyjne. Dlatego też Niemcy płacili w lokomotywach czy maszynach do pisania Sowietom, a Sowieci jakąś część oddawali Polsce.
Natomiast odszkodowania (ang. damages, fr. dommage, niem. Schaden) dotyczą nie tylko przedmiotów, ale również ludzi – przy czym w II wojnie światowej zginęło 6 milionów polskich obywateli. Utrata przez nich życia, a przez innych zdrowia nigdy nie zostały rozwiązane od strony prawnej. Przecież armia polska liczyła we wrześniu 1939 roku milion żołnierzy, czyli większość ofiar stanowili cywile. Nie walczyli, więc Niemcy dokonali na nich ludobójstwa.
Spawa ludobójstwa ma więc nie tylko wymiar zbrodni, ale też policzalnej szkody. Chyba, że rzeczywiście niepodpisany dokument bez sygnatury, rzekomo z 1953 roku, jest autentyczny. Wtedy rzeczywiście Niemcy mogą zacierać ręce, że nie tylko reparacji, ale również odszkodowań za zbrodnie Polska się zrzekła.
Polskie władze komunistyczne tak jednak nie uważały. Nawet po 1970 roku, gdy kanclerz Willy Brandt pogodził się z granicą na Odrze i Nysie, w MSZ nad kwestią odszkodowań za zbrodnie niemieckie wciąż pracowali prawnicy, na czele z profesorem Zbigniewem Resichem, prywatnie ojcem dziennikarki Alicji Resich-Modlińskiej, a wówczas prezesem Sądu Najwyższego.
Pozostaje na koniec zapytać: Jaki interes miałby Cimoszewicz w legalizacji „protokołu”? Odpowiedź nie jest jasna. Czy mogło mu chodzić o uzyskanie przychylności niemieckiej potęgi medialno-prasowej w nadchodzących w 2005 roku wyborach prezydenckich? Chyba nie. Był przecież niekwestionowanym liderem sondaży. Do tego żaden mąż stanu nie zrobiłby takiego świństwa własnemu narodowi. Pewnie chodzi więc o coś innego.
– Andrzej Kozicki
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy