Co więcej, zasady pracy organizacyjnej i duchowej zgromadzenia zostały przez niego tak opracowane, że działa ono do dziś i prowadzi, szkoły, przedszkola, domy opieki – w 145 domach zakonnych w Polsce, Brazylii, Italii, na Białorusi, Ukrainie i Rosji. Przetrwało mimo wieloletnich kłopotów z zatwierdzeniem aktów prawnych, zakazów działalności, wojen. Rozwijało się nieustannie, a w czasie II wojny światowej zajęło się ratowaniem żydowskich dzieci pod wodzą nieustraszonej matki Matyldy Getter (
co pokazywaliśmy na naszych łamach).
Stosunkowo jeszcze młody ksiądz Feliński zasłynął w Petersburgu jako wybitny kaznodzieja i charyzmatyczny – jakbyśmy dziś powiedzieli – duszpasterz, także spowiednik i kierownik duchowy. Kilku rosyjskich arystokratów przeszło pod jego wpływem na katolicyzm, Aneta Malcow wstąpiła do Zgromadzenia Sióstr Rodziny Maryi, a adiutant cesarski, baron Leonij Pawłowicz Nikolai wstąpił do kartuzów i wyjechał do Grenoble.
Ksiądz Feliński jako profesor Akademii Duchownej nie poprzestawał na wykładach i egzaminach. „W przeciwieństwie do znacznej części ówczesnego kleru bojaźliwego wobec władzy świeckiej i często służalczego, reprezentował nowy typ kapłana: wykształconego, dobrze znającego swe prawa i obowiązki, posłusznego władzy kościelnej, lojalnego wobec władzy świeckiej, bez zdrad i tajnych knowań, ale odważnie wypowiadającego swe przekonania i umiejącego odpierać naciski rządu skierowane przeciw Kościołowi” – pisze siostra dr Antonietta Frącek z tego zgromadzenia, znakomita archiwistka i niestrudzona badaczka życia świętego założyciela.
Do Watykanu docierały opinie, że „dobrzy i źli uważają go za najlepszego księdza w Rosji”.
Kiedy więc 6 stycznia 1862 roku rozeszła się wiadomość, że papież powołuje księdza Zygmunta Szczęsnego Felińskiego na arcybiskupa warszawskiego, w katolickich kręgach Petersburga podniósł się żal. Tym bardziej, że życzliwy Polakom papież Pius IX dokonał tej nominacji w wielkim pośpiechu, a to „ze względu na nieszczęśliwe położenie kraju”.
Na spotkaniu z carem Aleksandrem II nowy arcybiskup nie ukrywał, że „jeśliby jednak Naród nie uwzględnił mych przedstawień i ściągnął na siebie groźne następstwa represji, ja przede wszystkim spełnię obowiązki Pasterza i podzielę niedolę ludu mego, chociażby sam stał się swych nieszczęść sprawcą”.
Widzieli w nim carskiego agenta
Sytuacja w Warszawie była już bardzo napięta: od kilku miesięcy stan wojenny, godzina policyjna, aresztowania, więzienia i wywózki na Sybir świeckich i duchownych.
Kościoły od czterech miesięcy były zamknięte przez władzę kościelną na znak protestu przeciw krwawym represjom z 27 lutego 1861.
Tego dnia warszawscy studenci zorganizowali demonstrację. Jej uczestnicy domagali się m.in. uwolnienia aresztowanych podczas wcześniejszej demonstracji z 25 lutego 1861 r. Na Krakowskim Przedmieściu do protestujących ogień otworzyło rosyjskie wojsko. Od kul zginęło pięć osób. Podczas zamieszek policja i wojsko rosyjskie wtargnęły na tereny kościołów, gdzie chronili się demonstranci. Toteż w proteście wkrótce je zamknięto. Na znak solidarności z katolikami rabin Izaak Kramsztyk nakazał zamknąć wszystkie warszawskie synagogi.
8 kwietnia na placu Zamkowym wojsko carskie znowu dokonało pacyfikacji w czasie kolejnej demonstracji, a jej symbolem stał się Michał Landy, uczeń szkoły rabinackiej, który zginął z podniesionym z rąk zabitego krzyżem.