Felietony

„Homo sovieticus” siedzi w liberałach wychowanych w PRL

Aleksander Zinowjew (1922 – 2006) uważał, że „homo sovieticus” to koniunkturalista przystosowujący się do każdych okoliczności. I że to zjawisko występujące w różnych ustrojach politycznych i w różnych krajach. Warto więc się zastanowić, czy nie jest ono obecne w tej chwili i w Polsce. Ale trzeba pojęcie „homososa” właściwie zdefiniować.

Na początku III Rzeczypospolitej ksiądz Józef Tischner wprowadził do polskiej debaty publicznej termin „homo sovieticus”. Działo się to podczas słynnej „wojny na górze”. Przypomnijmy, był to spór, który rozgorzał w łonie środowisk postsolidarnościowych i dotyczył przebiegu transformacji ustrojowej.

Ksiądz Tischner zajął wówczas pozycje liberalne. Poparł społecznie kosztowne reformy kapitalistyczne. I piętnował postawy tych wielu Polaków, którzy – w jego mniemaniu – wykazywali się biernością i roszczeniowością, oczekując od państwa, że tak jak w minionej epoce będzie rozwiązywać ich problemy. To właśnie owych ludzi miał na myśli ksiądz Tischner, gdy w „Tygodniku Powszechnym” w roku 1990 pisał o „homo sovieticus”.

Tyle że nie jest on autorem tego pojęcia. Ponadto można się zastanawiać, czy znaczenie, jakie mu nadał, nie odbiega od zawartości oryginału.

Dysydent – ulubieniec Rosji Putina

Pierwotnie termin „homo sovieticus” sformułował Aleksander Zinowjew, który – w odróżnieniu od księdza Tischnera – z liberalizmem bynajmniej nie sympatyzował. 29 października 2022 roku przypada stulecie urodzin tego rosyjskiego pisarza, logika, socjologa.

W Rosji jubileuszowi nadano rangę państwową. Obchody stulecia urodzin Zinowjewa trwają przez cały rok bieżący. A jego słowa cytował w mijającym tygodniu podczas posiedzenia Klubu Wałdajskiego Władimir Putin. Dlaczego zatem ów myśliciel cieszy się dziś w Rosji uznaniem samego jej dyktatora?

Warto zacząć od tego, że w okresie ZSRR Zinowjew był dysydentem. Choć długo robił karierę naukową i nawet należał do Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego, z której wykluczono go w roku 1976, to jednak rzeczywistość sowiecką krytykował. Przede wszystkim myśliciel nie miał respektu dla ideologicznych dogmatów reżimu. Władze sowieckie traktowały Zinowjewa jako element niepewny i z tej przyczyny odmawiały mu pozwolenia na udział w konferencjach zagranicznych.
Aleksander Zinowjew w Paryżu, listopad 1986 r. Fot. Ulf Andersen/Getty Images
W latach 70. XX wieku pisarz zaczął uprawiać gatunek literacki, który stał się jego znakiem firmowym. Chodzi o powieść socjologiczną. Złożona nieraz z anegdotycznych sytuacji fabuła stanowiła dla Zinowjewa tło dla rozważań na temat zjawisk politycznych i społecznych.

Rozgłos przyniosły mu „Denne wyżyny”. Zostały one wydane w Szwajcarii w roku 1976. Dwa lata później, także w tym kraju, ukazała się „Świetlana przyszłość”. W utworze tym dostało się samemu ówczesnemu sekretarzowi generalnemu KPZR – Leonidowi Breżniewowi. Antysowiecką wymową swojej twórczości Zinowjew nagrabił sobie u dygnitarzy sowieckich. Skutek był brzemienny. W roku 1978 myśliciel wraz ze swoją rodziną został wydalony z ZSRR. Do roku 1999 mieszkał w Monachium.

Trzeba jednak zaznaczyć, że wrogość, którą Zinowjew żywił wobec systemu sowieckiego była skomplikowana i nieoczywista. Pisarz w sarkastyczny sposób portretował społeczeństwo Kraju Rad. Tyle że na celownik brał nie szefostwo państwa, lecz zdemoralizowane masy, które – jak uważał – organizowały sowiecki porządek (w tym aparat represji), dlatego nie było powodów dla użalania się nad nimi.

W powieściach Zinowjewa społeczeństwo sowieckie składa się z licznych, mniejszych i większych, kolektywów. A te ustrukturyzowane są w hierarchie, w ramach których można piąć się do góry, wykazując się najpodlejszymi ludzkimi cechami.

ODWIEDŹ I POLUB NAS
W roku 1982 ukazała się powieść Zinowjewa „Homo sovieticus”. To satyra na środowiska emigracyjne – kręgi ludzi, którzy po przybyciu z ZSRR na Zachód, zachowali takie swoje przyzwyczajenia, jak konformizm. Ale znamienne, że autor nie traktuje ich bynajmniej z poczuciem wyższości. Tytułowy typ człowieka (w skrócie „homosos”) szyderczo odnosi również do samego siebie.

Stalin – potężny wódz, Gorbaczow – marny biurokrata

Szerokiej widowni telewizyjnej na Zachodzie dał się Zinowjew poznać 9 marca 1990 roku. To wtedy wystąpił on w słynnym cyklicznym programie „Apostrophes”, nadawanym na kanale France 2. Jego gospodarzem był znany francuski krytyk literacki i dziennikarz Bernard Pivot. Zinowjew starł się w pojedynku z Borysem Jelcynem. Ten był wówczas liderem reformatorskiego skrzydła KPZR, w wewnątrzpartyjnej opozycji do sekretarza generalnego Michaiła Gorbaczowa, któremu zarzucał, że zainicjowana przez niego pierestrojka nic istotnego nie zmieniła.

Tymczasem Zinowjew zaatakował ich obydwu. Gdy w studiu była mowa o wdrażaniu w ZSRR wolności słowa, to z tego kpił i wskazywał, że w Związku Sowieckim nadal nie drukuje się jego książek.

Rosyjski przeciwnik Putina krytykuje Polaków

Nie stroni od wulgarnego erotyzmu.

zobacz więcej
Jednak dla francuskich widzów szokujące mogło być co innego. Zinowjew zapytany o to, jak zareagował na śmierć Józefa Stalina w roku 1953, odpowiedział, że wydarzenie to przypłacił załamaniem psychicznym i nawet nosił się z zamiarem popełnienia samobójstwa. Pisarz wyjaśniał, że utracił wtedy sens życia. Argumentował, że walczyć można tylko z osobami żywymi, a skoro wróg jest martwy, to nie sposób już się z nim konfrontować.

Zarazem jednak chwalił Stalina jako potężnego wodza stojącego na czele państwa, z którym liczył się świat, i w którym wielu ludziom udało się osiągnąć awans społeczny (pochodzący z rodziny chłopskiej, z rosyjskiej „głubinki” Zinowjew też był przecież w tym gronie). Choć jednocześnie przyznawał, że te „osiągnięcia” zostały okupione brutalnie wysoką ceną. Stalina przeciwstawiał przy tym Gorbaczowowi, którego z kolei postrzegał jako marnego biurokratę.

I właśnie w taki sposób Zinowjew uzasadniał swoją negatywną ocenę rozliczeń ze stalinizmem, przeprowadzanych w ZSRR w czasie pierestrojki. Myśliciel w dyskusji zajmował stanowisko wiecznego opozycjonisty, walczącego tylko z tymi politykami, którzy aktualnie mają znaczenie. Dlatego, jak twierdził, na przestrzeni swojego życia po kolei stawiał czoła Stalinowi, Nikicie Chruszczowowi, Breżniewowi, i wreszcie przyszła pora na Gorbaczowa.

Jedną z głównych kości niezgody dzielących Zinowjewa z Jelcynem był jednak stosunek do liberalnej demokracji. Okazało się, że – w odróżnieniu od przyszłego prezydenta Rosji – pisarz kontestuje stawianie tego modelu politycznego sowieckim politykom jako wzoru do naśladowania. Zinowjew doszedł bowiem do wniosku, że głównym niebezpieczeństwem dla jego rodaków jest rozpad państwa sowieckiego. Dlatego optował za tym, żeby – wbrew oczekiwaniom elit politycznych Zachodu – władzę w ZSRR wzmacniać, a nie ją osłabiać.

Rządy globalnej finansjery i problem z Chinami

Pierestrojka w oczach Zinowjewa przyniosła katastrofalne efekty (dlatego nazywał ją „katastrojką”). Pamiętam moją rozmowę z nim, którą przeprowadziłem na początku roku 2006 dla magazynu „Europa” (ukazującego się wówczas jako środowy dodatek do „Faktu”). Było to kilka miesięcy przed śmiercią myśliciela. Wyraził on wtedy przekonanie, że po krachu ZSRR Rosja staje się kolonią mocarstw zachodnich. Nawet nie tyle państw Zachodu, ile – jego zdaniem – rządzącej nimi globalnej finansjery, określanej mianem „nadspołeczeństwa”. Przy czym wskazywał, że i Europa, ustępując w wielu sprawach USA, jest zagrożona. Wieszczył, że wraz z globalizacją wielkimi krokami nadchodzi „epoka postdemokratyczna”.

Według Zinowjewa, funkcję „nadspołeczeństwa” można porównać do funkcji partii komunistycznej w systemie sowieckim. Teoretycznie władza w ZSRR należała do Rady Najwyższej, ale praktycznie państwem rządziła KPZR. I tak samo mechanizmy globalizacji doprowadzają do tego, że choć wszystkie państwa świata – włącznie z USA – formalnie pozostają mniej lub bardziej suwerenne, to faktycznie coraz bardziej podporządkowywane są „nadspołeczeństwu”.
Polskie wydanie powieści. Tłumaczył z rosyjskiego Stanisław Deja, wydawnictwo Polonia, 1984 rok
Jeśli chodzi o prognozy Zinowjewa, to w roku 2002, w wywiadzie, który przeprowadził z nim na rosyjskim kanale telewizyjnym NTW Aleksander Gordon, myśliciel oświadczył, że głównym wyzwaniem dla Zachodu w pierwszej połowie XXI stulecia okaże się Chińska Republika Ludowa. A przypomnijmy, że uwagę opinii publicznej krajów zachodnich przykuwała wówczas konfrontacja Ameryki z dżihadystami. Po zamachach na World Trade Center i Pentagon w roku 2001 obawy, że świat może zostać podpalony, wzbudzały Al-Kaida i talibowie, a nie Chiny. Z dzisiejszej perspektywy można powiedzieć, że pisarz się nie pomylił.

W roku 1999 Zinowjew wrócił do swojej ojczyzny. To było demonstracyjne rozstanie z Zachodem. Myśliciel sprzeciwiał się wówczas, mającej położyć kres konfliktowi w Kosowie, interwencji wojsk NATO w Jugosławii.

Tym samym do Zinowjewa przylgnął wizerunek sojusznika komunistów i całego spektrum nacjonalistów, a więc tych sił politycznych w Rosji, które żerują na nostalgii za ZSRR. Tę kwestię również poruszyłem w rozmowie z pisarzem. On sam zaprzeczał, że stoi po jakiejkolwiek stronie barykady. Podkreślał, że nie utożsamia się z żadnym obozem politycznym i kroczy indywidualną, niezależną ścieżką.

A warto odnotować, że i w czasie emigracji nie było mu po drodze z innymi sowieckimi dysydentami. Można tu wymienić na przykład Aleksandra Sołżenicyna. Zinowjew powiedział mi, że jego powieść „Archipelag Gułag” to „fałszowanie historii”. Upierał się, że Sołżenicyn eksponował represyjny charakter państwa sowieckiego, a pomijał choćby to, że w ZSRR udało się wykształcić wiele milionów ludzi. Przy czym myśliciel zarzekał się, że nie jest apologetą stalinizmu.

Co by powiedział teraz?

Zinowjew zmarł w 2006 roku, był więc świadkiem pierwszych sześciu lat prezydentury Putina. I co znamienne, polityka tego – tak samo jak Jelcyna – uważał za sługusa Zachodu. Imperialny zwrot, który wykonał Putin, były dla Zinowjewa nic nie znaczącymi pozorami.

Intrygujące jest zatem to, jak obecnie pisarz ustosunkowałby się do polityki kremlowskiej. Wdowa po nim, Olga Zinowjewa, uchodząca za strażniczkę jego intelektualnego dziedzictwa, wygłasza opinie, z których wynika, że popiera ona wielkoruski rewanżyzm, w tym napaść Rosji na Ukrainę. Natomiast afirmacja potęgi państwa sowieckiego za dyktatury Stalina oraz antyzachodnie treści zawarte w książkach i publicystyce myśliciela z pewnością mogą się podobać Putinowi i innym ludziom z kremlowskiego establishmentu. Stąd tegoroczne państwowe obchody jubileuszu w Rosji nie powinny dziwić.

Jednak zawłaszczanie dorobku Aleksandra Zinowjewa przez rosyjskie elity polityczne oznacza wybieranie z jego twórczości wyłącznie tego, co im ze względów propagandowych pasuje. Tymczasem pisarz ten uwielbiał prowokować. Jego twórczość cechuje przede wszystkim przekora.

Elity III RP są w defensywie. Utraciły kontrolę nad rzeczywistością

Ugryziony w tyłek żubr, jak napisał swego czasu Jarosław Marek Rymkiewicz, przebudził się i pędzi w niewiadomym kierunku.

zobacz więcej
Jeśli zaś chodzi na przykład o obecne związki Kremla z Cerkwią moskiewską, to można przypuszczać, że Zinowjew nie zostawiłby na nich suchej nitki. Dostałoby się od niego tym politykom, którzy w epoce sowieckiej byli ateistami, dziś zaś zapalają świeczki w prawosławnych świątyniach. Pisarz uważał, że między innymi tak właśnie się objawia „homo sovieticus” – to koniunkturalista przystosowujący się do każdych okoliczności. Inna rzecz, że Zinowjew generalnie patrzył na religię z punktu widzenia wolteriańskiego intelektualisty.

Powieści socjologiczne Zinowjewa ukazywały się po polsku do roku 1989 w wydawnictwach drugoobiegowych i emigracyjnych. W III RP wznawiane nie były. Oczywiście można przyjąć, że skoro ZSRR jest przeszłością, to straciły one aktualność.

Tyle że Zinowjew był przeświadczony, iż „homosos” to zjawisko występujące w różnych ustrojach politycznych i w różnych krajach. Warto więc się zastanowić, czy nie jest ono obecne w tej chwili i w Polsce. Ale trzeba pojęcie „homo sovieticus” właściwie zdefiniować, czyli bynajmniej nie tak, jak to robią ci spośród polskich liberałów, którzy byli wychowani w PRL. Oni bowiem nie potrafią się przyznać, że i w nich „homosos” siedzi.

– Filip Memches

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

Zdjęcie główne: „Homosos” to zjawisko występujące w różnych ustrojach politycznych i w różnych krajach. Na zdjęciu „Bractwo Narodów”, 1927 rok – odnalezione w zbiorach Rosyjskiej Biblioteki Państwowej w Moskwie. Fot. Fine Art Images/Heritage Images/Getty Images
Zobacz więcej
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pożegnanie z Tygodnikiem TVP
Władze Telewizji Polskiej zadecydowały o likwidacji naszego portalu.
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Sprzeczne z Duchem i prawem
Co oznacza możliwość błogosławienia par osób tej samej płci? Kto się cieszy, a kto nie akceptuje?
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Autoportret
Andrzej Krauze dla Tygodnika TVP.
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Totemy Mashy Gessen w wojnie kulturowej
Sama o sobie mówi: „queerowa, transpłciowa, żydowska osoba”.
Felietony wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Książki od Tygodnika TVP! Konkurs świąteczny
Co Was interesuje, o czych chcielibyście się dowiedzieć więcej?