Trzasnęła klapa czekającego z włączonym silnikiem UAZa czy raczej pobiegli z wielką ceratową torbą, kuląc się, przez pobliski Park Chwały (sowieckiej) do czekającej na nadbrzeżu motorówki? Tego dowiemy się dopiero z relacji świadków albo z zeznań. W każdym razie feldmarszałek ruszył w dalszą podróż.
A kiedyś to było, kłapie z oburzeniem żuchwa, kiedyś to było… „Gdy wynoszono ciało księcia, po obu stronach orszaku ustawiły się oddziały. Rozległo się jedenaście salw, którym towarzyszyło bicie dzwonów ze wszystkich cerkwi w Chersoniu. Na początku procesji maszerował szwadron huzarów i pułk kirasjerów. Przy żałobnym dźwięku bębnów na plac wyszło stu dwudziestu żołnierzy z pochodniami w czarnych pióropuszach ze strusich piór i w kapeluszach z czarną woalką z motywem
fleur-de-lys. Za nimi postępowało dwudziestu czterech sierżantów w białych pelerynach, miejscowa szlachta, generałowie i duchowieństwo. Następnie szli oficerowie, niosąc regalia: ikonę podarowaną przez cesarzową, medale, klucz szambelański, buzdygan i miecz hetmański, laskę marszałkowską i sztandar. Za nimi jechał powóz obszyty czarnym aksamitem i ciągnięty przez osiem koni” (fragment relacji z 1791). No i proszę: kiedyś czarny aksamit i osiem koni, a dziś ubłocony UAZ i szpadel, który Stiopa wbija mu bez uszanowania między żebra. Ech…
– Jaki imperator, takie ceremonie, Grigoriju Aleksandrowiczu.
ODWIEDŹ I POLUB NAS
Dziwni ci Rosjanie: zostawili na Ukrainie ze 30 tysięcy zwłok własnych żołnierzy, za nic mając obowiązek Antygony, a ewakuowali ceratową torbę wypełnioną ziemią z gruzem i glistami.
Kradną szczoteczki, zostawiają zęby
Ale u nich to tak zawsze. Zabierają, wywożą, co się da: pralki, suszarki, walonki, nocniki, żarówki, pampersy, grabie, karetki, motopompy, gaźniki, wózki z supermarketów i wózki dziecięce, „karafkę, szklankę, nóż i chleb, fajanse, kryształ, stół, zastawę, bieliznę, zegar, nocnik, w kącie kurz…”. Wędrowny naród, nie ma co (jednak co Ludy Stepu, to Ludy Stepu, cieszyłby się Gumilow). Wszystko prawie jak w poemacie Adama Zagajewskiego „Rosja wchodzi do Polski”:
Przez łąki i miedze, przez miasta i lasy
idą armie konne i piesze, idą konie,
armaty, chłopcy i starzy żołnierze, dzieci,
biegną chude charty, sypie się pierze,
jadą sanie, kibitki, fiakry, moskwicze,
płyną statki, tratwy, pontony,
toną łodzie, parowce, łódki z kory,
lecą balony, rakiety, bombowce,
pociski moździerzy gwiżdżą modne arie,
słychać jęki chłostanych i męskie rozkazy,
pieśni jadą w powietrzu jak nuty stalowe,
ciągną jurty, namioty, napinają się liny
i lniane dygoczą w górze chorągwie.
Prawie tak samo, tylko w odwrotnym porządku: ewakuowane są, gdy trzeba, armaty, kibitki, fiakry, moskwicze, pralki, suszarki, tratwy, pontony, jurty, namioty, parowce, łódki z kory i miednica przystojnego feldmarszałka.