Być może za jakiś czas piłkarskie mistrzostwa świata kobiet odbędą się w… Koreańskiej Republice Ludowo-Demokratycznej. Oczywiście, tego rodzaju spekulacje brzmią, jak ponury żart. Niemniej nie wzięły się znikąd.
Oto niedawno przewodniczący FIFA Gianni Infantino powiedział, że kobiecy mundial mógłby zostać zorganizowany przez dwa państwa koreańskie. Szwajcarski działacz sportowy zadeklarował szczytne intencje: piłka nożna ma ludzi łączyć, a nie – w odróżnieniu od polityki – dzielić. Skoro zatem na Półwyspie Koreańskim są dwa zwaśnione państwa, to chodzi o to, żeby je pogodzić. I taki cel miałby przyświecać wspólnej organizacji przez nie kobiecego mundialu.
Infantino nic sobie nie robi z tego, że KRLD to jeden wielki komunistyczny obóz koncentracyjny. Tym bardziej więc nie dziwi, że Szwajcar bagatelizował wieści o ofiarach niewolniczej pracy przy budowie infrastruktury na turniej w Katarze. A tak w ogóle to współpraca z rozmaitymi dyktatorami i kacykami nie stanowi dla tego człowieka problemu. Banałem będzie konstatacja, że w tym przypadku priorytetem są nie poglądy, lecz finansowe korzyści. Różne reżimy zaś łożą na sport wyczynowy gigantyczne kwoty traktując go jako narzędzie propagandy.
Czy to jednak oznacza, że Infantino nie ma poglądów? Co on naprawdę sobie myśli, pozostaje tajemnicą. Ale swoją aktywność legitymizuje wypowiedziami, w których występuje jako wróg europocentryzmu i rasizmu. I to powinno się podobać w krajach zachodnich, bo taka postawa wpisuje się w dominujące tam trendy.
ODWIEDŹ I POLUB NAS
Tyle że jest inaczej. Na Zachodzie FIFA znalazła się w ogniu krytyki po tym, gdy pojawiły się wobec niej zarzuty korupcyjne dotyczące kulisów przyznania prawa do organizacji piłkarskich mistrzostw świata w Rosji i Katarze. Ale nie bez znaczenia okazują się też kwestie polityczne.
Rosja była gospodarzem mundialu w roku 2018, czyli wówczas, gdy od czterech lat okupowała Krym i – za pośrednictwem separatystów – część Donbasu. Ten temat w krajach zachodnich był jednak podnoszony dużo rzadziej niż później inny – łamanie praw człowieka w Katarze. I nie chodzi tu tylko o wspomniany wyżej wyzysk ekonomiczny w ramach przygotowań do mundialu, ale również o kwestie obyczajowe.
Katar to przecież islamska teokracja. Źródło prawa w tym państwie stanowi szarijat. Kobiety są podporządkowane mężczyznom. Zakazany jest seks pozamałżeński. Na homoseksualistów spadają prześladowania. Nie wolno posiadać ani spożywać alkoholu – dla cudzoziemców są w tej sprawie specjalne uregulowania dopuszczające wyjątki, ale i tak z zapowiedzianego wcześniej zezwolenia na sprzedaż piwa kibicom w czasie piłkarskich mistrzostw świata władze ostatecznie się wycofały.
A jednak Infantino broni Kataru i atakuje Zachód. Oto, co oznajmił on pod koniec ubiegłego tygodnia na konferencji dla mediów w Ar-Rajjan: „My, Europejczycy, wyrządziliśmy przez ostatnie 3000 lat tyle krzywd, że powinniśmy za nie przepraszać przez kolejne 3000 lat, zanim zaczniemy prawić komukolwiek moralne kazania”.