Tyle że i dziś obrazowanie konfliktów między państwami jako walki dobra ze złem jest narzędziem pozyskiwania poparcia społecznego dla określonej polityki zagranicznej. Ale w krajach Zachodu nie używa się do takich zabiegów retoryki religijnej. Tam najczęściej narracja polityków establishmentowych jest następująca: w świecie demokracje konfrontują się z tyraniami, a stawką tych starć są świętości zachodniego liberalizmu: prawa człowieka (w tym rozmaitych grup mniejszościowych) oraz wolność jednostki.
W Rosji jednak jest inaczej. Świadczy o tym właśnie wyartykułowany w rosyjskim medium państwowym postulat, żeby Cerkiew ogłosiła Zełenskiego Antychrystem – czyli odwoływanie się do pojęć religijnych.
Mamy tu jednak do czynienia z politycznym żerowaniem na chrześcijaństwie. W dodatku intrygujące jest to, że dzieje się to w kraju, którego społeczeństwo bynajmniej nie jest religijne (to znaczy zaledwie jego kilka procent deklaruje, że uczęszcza na nabożeństwa prawosławne).
Rzecz w tym, że zbiorowa mentalność Rosjan wykazuje podatność na pewien rodzaj politycznej irracjonalności. Być może jest to efekt tego, że Rosja nie przeszła przez doświadczenia „odczarowujące” świat, a więc te, które były udziałem Zachodu. Nie poznała – w sensie: nie przepracowała – między innymi średniowiecznej scholastyki, renesansowego humanizmu oraz oświeceniowego racjonalizmu.
Natomiast kreowanie się na krzyżowców przez ludzi, którzy w rosyjskiej telewizji państwowej hejtują Ukrainę, a zwłaszcza jej prezydenta, nasuwa skojarzenia z pewnym utworem literacko-filozoficznym, który się ukazał w roku 1900. Chodzi o „Trzy rozmowy” rosyjskiego myśliciela Włodzimierza Sołowjowa (w polskich przekładach jego dzieł imię Władimir jest spolszczane).
ODWIEDŹ I POLUB NAS
To trzy dialogi filozoficzne prowadzone przez pięć fikcyjnych osób. Podtytuł „Trzech rozmów” – a zarazem ich polski tytuł w najnowszym tłumaczeniu Anieli Czendlik z roku 2021 (ze znakomitą przedmową Czesława Miłosza, napisaną do angielskiego wydania z roku 1990) – brzmi: „O wojnie, o postępie i o końcu świata”. I oddaje on tematykę utworu.
„Trzy rozmowy” to między innymi uderzenie w koncepcję etyczną Lwa Tołstoja. Ów pisarz odrzucał tajemnicę wcielenia Boga w człowieka i sprowadzał chrześcijaństwo do społecznie użytecznego projektu. Był zwolennikiem pacyfizmu. Uważał, że zło można wyplenić nie stawiając mu oporu.
Tymczasem, w odróżnieniu od Tołstoja, Sołowjow nie łudził się co do natury ludzkiej. Bronił nadprzyrodzonego wymiaru chrześcijaństwa. A przede wszystkim – inspirując się „Pismem Świętym, Tradycją Kościoła i nakazem zdrowego rozsądku” – zastanawiał się nad obecnością osobowego zła w historii świata. Temu problemowi poświęcił „Krótką opowieść o Antychryście”, która stanowi zakończenie „Trzech rozmów”. Sołowjow nakreślił w niej wizję przyszłości.
Oto w XXI wieku państwa Starego Kontynentu – mniej lub bardziej demokratyczne – łączą się w Stany Zjednoczone Europy. W nich zaś decydentami są masoni, którzy chcą, aby ów podmiot miał jednego przywódcę. Swojego kandydata upatrują w pewnym biznesmenie i filantropie. Optuje on za prawami zwierząt i przezwyciężeniem międzyreligijnych różnic. Chce zaprowadzić światowy pokój i powszechny dobrobyt. Ale zarazem za namową zagadkowego głosu odrzuca Boga. Daje sobie wmówić, że śmierć Jezusa Chrystusa na krzyżu jest godna pogardy, a ludzi trzeba uszczęśliwić zaspokajając ich ziemskie pragnienia (więcej o tym w Tygodniku TVP
w tekście „Antychryst nie będzie podobny do Hitlera czy Stalina”).
Czytając teraz „Trzy rozmowy” można dojść do wniosku, że satanizmem jest współczesny zachodni progresizm jako fałszywe chrześcijaństwo. Tyle że dziś z tego utworu wynika coś dużo więcej.