Zamieszczanie listy wysztorcowań w innych krajach, nie w tym, w którym żyjemy, nie ma sensu, tyle tego jest. Środowiska postępowe z odruchową pogardą i z dystansem odnoszą się do, jak często mówią, „tego kraju”, a w tej sprawie niespodzianka – gdzie indziej jest jeszcze gorzej. Lepiej, bez wysztorcowań, jest w Afryce, a i to niecałej.
Do wizyty Moniki Strzępki w radiu Zet i jej antyfallicznego i prowulwicznego exposé doprowadził – chcąc, nie chcąc – wojewoda mazowiecki Konstanty Radziwiłł, zawieszając mianowanie reżyserki na stanowisko dyrektora naczelnego i artystycznego Teatru Dramatycznego w Warszawie. Wojewoda uznał, że Strzępka nie będzie wierna tradycji teatru środka, opartego na klasyce, co zniechęci dotychczasową widownię. Nie bez znaczenia było to, że miasto nagięło życzliwie warunki konkursu, które są, oczywiście, patriarchalne i przemocowe.
Radziwiłł podjął decyzję 27 listopada, po prawie trzymiesięcznym namyśle, bo już 1 września, w pierwszy dzień urzędowania nowej pani dyrektor, nastąpiło „przekształcenie teatru w feministyczną instytucję kultury” poprzez procesyjne wniesienie doń instalacji złotej waginy. Kto widział zdjęcia, wie, że była to raczej złota wulwa. Przychylna wydarzeniu prasa nie była precyzyjna terminologicznie, ale taka dokładność – pomimo, że sama Strzępka naciska na rozróżnianie – byłaby zapewne czymś nieznośnie męskim.
Złotą wulwę w feretronie przeniesiono z hallu Teatru Studio do Teatru Dramatycznego, gdzie „Złota Pani” (tak to często jest pisane, z wielkich liter) nadal stoi. Jeśli się to kojarzy z parodią innych procesji, to tak się miało kojarzyć. Monika Strzępka zamierza dokonać apostazji i powiedziała: „Nam był potrzebny rytuał, bo rytuał to nie jest przestrzeń zarezerwowana dla Kościoła katolickiego i ten moment przejścia był niezmiernie istotny”. Co do apostazji, to: „Moje ciało się tego domaga. Zrozumiałam, że przez lata było dewastowane wstydem, zahamowaną seksualnością”.
Wystąpienie z Kościoła katolickiego nie oznacza braku potrzeb duchowych. Pewne zdumienie prowadzącej wywiad w Zetce wzbudziły słowa poprzedzone uniesieniem rąk ku sufitowi: „Bardzo jestem wdzięczna bogini”, które Strzępka doprecyzowała: „Mamy wolność wyznaniową i ja mogę sobie wierzyć w boginię”. Chodzi o tę złotą wniesioną procesyjnie w feretronie.
Jest bogini, jest świątynia, są rytuały. Radość, spontan i emfaza – panie nagłą świadomość, że mają waginę, przyjęły z entuzjazmem i chcą się nim dzielić, na razie z około dwusetką „widzek i widzów”, jak napisała „Gazeta Wyborcza” w relacji z wydarzenia. Jest nawet hymn Teatru Dramatycznego pod nową dyrekcją, piosenka „Viva la vulva” Marii Peszek, w której między innymi:
ODWIEDŹ I POLUB NAS
„Viva la vulva, viva la krocze [akurat tak się składa, że la croce po włosku to krzyż – red.]
(…)
Czarownice, chodźcie krzyczeć
Nasze jest miasto, nasze są ulice
Naszе jest jutro, a jutro jest dzisiaj
Viva la vulva, wiwat błyskawica!
(…)
Do góry ręce (do góry ręce)
Do góry spódnice (do góry spódnice)
Nasze jest jutro (nasze jest jutro)
A jutro jest dzisiaj (a jutro jest dzisiaj)
Viva la vulva, wiwat czarownice!”
Wojewoda mazowiecki w swoim uzasadnieniu zawieszenia Moniki Strzępki wspomniał o tym hymnie i o sabacie instalowania złotej wulwy w Dramatycznym. Wrażenie na nim pewnie zrobiły i takie deklaracje jako reakcja na jego decyzję w ramach rozstrzygnięcia nadzorczego nad samorządem miejskim:
„(...) dumne z posiadanych żeńskich narządów rodnych! dumne z Wilgotnej Pani wprowadzonej do Teatru w nocy z 31 sierpnia na 1 września! dumne z drogi, która nas tu zawiodła i która jest przed nami! – będziemy dalej uprawiać feminizm, będziemy słuchać swoich ciał i oddawać im głos, będziemy budować feministyczne, ekologiczne, transparentne i uspołecznione instytucje kultury. Będziemy wykorzystywać i wzmacniać energię społecznej zmiany, którą tworzą protesty kobiet, ruchy klimatyczne, ludzie walczący o prawa mniejszości, prawa człowieka i demokrację.