Felietony

Święta Rodzina z Markowej

Amerykanka, badaczka z żydowskimi korzeniami z Polski, Nechama Tec spróbowała kiedyś zbadać postawy ludzi ratujących Żydów w czasie wojny: byli to bez wyjątku ludzie samodzielnie myślący, nie poddawali się łatwo wpływom, nie ulegali szybkim emocjom, szanowali innych, umieli podejmować decyzje, mieli w sobie empatię.

Niemal jak prezent pod choinkę przyszła z Watykanu wiadomość, że rodzina Józefa i Wiktorii Ulmów z podkarpackiej wsi Markowa wchodzi do grona świętych i błogosławionych. Mówiąc oficjalnie: papież zatwierdził dekret o ich męczeńskiej śmierci i ich beatyfikacja jest oczywista. Pozostaje ustalić termin i rozpocząć przygotowania.

Chociaż w ostatnich latach sporo mówiono i pisano o rodzinie Ulmów, to przecież daleko nie wszyscy czytelnicy czy telewidzowie będą od razu wiedzieli, o kogo chodzi. Ktoś mógłby sarkastycznie skomentować, że niby dlaczego wszyscy mieliby o nich wiedzieć, skoro rzecz dotyczy „jakichś” katolików. Skoro mają być beatyfikowani, to co innym do tego. Niech się tym katolicy zajmują…Otóż nie.

Rodzina Józefa i Wiktorii Ulmów oraz ich siedmioro dzieci – sześcioro na własnych nogach, siódme w brzuchu u mamy, w bardzo już zaawansowanej ciąży dziewiątego miesiąca – zostali zamordowani przez Niemców za pomoc udzielaną żydowskim rodzinom. Zginęli wszyscy razem 24 marca 1944 roku, choć nie wszyscy w tym samym momencie, co piszę ze zgrozą. Wszyscy Ulmowie i wszyscy ich podopieczni – ośmioro Żydów: oni najpierw, Ulmowie po nich. Są bohaterami z najwyższej półki – są bohaterami narodowymi i mają też swoje miejsce w historii świata udokumentowanej w izraelskim Instytucie Yad Vashem.

Dopiero jednak od kilku lat mają w swojej ojczyźnie muzeum i pomnik – Muzeum Polaków Ratujących Żydów Podczas II Wojny Światowej im. Rodziny Ulmów w Markowej powstało dzięki nieustępliwości i woli działania lokalnych patriotów z Podkarpacia, bo gdyby oni się za to twardo nie zabrali, rzecz wlokłaby się pewnie nadal. Placówka szukała długo swojej tożsamości, teraz powoli zaczyna pełnić kulturotwórczą rolę w regionie – i oby nie tylko w regionie, bo rodzina Ulmów może być potężną inspiracją dla młodych ludzi z całego świata w ich procesie wychowawczym i edukacyjnym.

Jak choćby ostatnio tam realizowany konkurs „Plener fotograficzny śladami Józefa Ulmy” dla uczniów szkół ponadpodstawowych z Podkarpacia. Konkurs miał trzy ścieżki: fotografie osób – jak to czynił Józef Ulma, fotografując swoją rodzinę, przyjaciół i znajomych przy różnych czynnościach domowych i rekreacyjnych; fotografie pleneru – jak to czynił Józef Ulma, fotografując krajobrazy Markowej oraz fotografie ukazujące „uchwyconą wyjątkowość chwili” – jak to czynił Józef Ulma, fotografując emocje osób i zdarzenia. Wcześniej warsztaty dla chętnych poprowadzili mistrzowie fotografii prasowej. I konkurs miał wzięcie.

Kogo to obchodzi?

Wiadomość o beatyfikacji nie wskoczyła na pierwsze strony gazet i portali zmęczonych i wojną na Ukrainie, i jej konsekwencjami, i kłopotami wewnętrznymi i – wreszcie – nieustającą walką o prawdziwe oblicze Polaków ratujących Żydów w czasie wojny. – Kogo to jeszcze obchodzi – mówią niekiedy dziennikarze świadomi, które tematy „czytają się”, a które są lekceważone. A jednak nie możemy sobie pozwolić na to, by beatyfikacja rodziny Ulmów i szerzej dziedzictwo Polskich Sprawiedliwych zastały zmarnowane, zaprzepaszczone, by stały się martwą historią.

Sprawa jest wieloaspektowa: wielka, ważna i poważna – i w żadnym razie nie zasługuje na powierzchowną euforię, która zapewne też się pojawi. Jest wielka, bo dotyczy rzeczy najwyższej wagi –- życia i śmierci, odpowiedzialności za drugiego człowieka i za podejmowane decyzje, dojrzałości i tożsamości, wiarygodności i wierności wobec wyznawanych zasad.
„Sadzenie ziemniaków”. Zdjęcie wykonane przez Józefa Ulmę pochodzące ze zbiorów Antoniego Kluza można oglądać w muzeum w Markowej. Fot. Henryk Przondziono / Gość Niedzielny / Forum
Wiktoria i Józef Ulmowie byli naprawdę niezwykłymi ludźmi, ona wciąż jeszcze młoda (32 lata), on już dojrzały (44 lata), stanowili wspaniałą parę ze swym zaangażowaniem w wiejskie sprawy i w kulturę, bo tak trzeba nazwać ich pasje – Józef był nie tylko znanym w okolicy sadownikiem i to takim, który uczył innych, jak rozwijać nowe uprawy , ale był też fotografem, dziś byśmy nawet powiedzieli fotoreporterem i kronikarzem życia codziennego. Wiktoria mimo kolejnych ciąż udzielała się w amatorskim wiejskim teatrze, co – nawiasem mówiąc – pokazuje, jakie bujne życie społeczne toczyło się w tamtej podkarpackiej okolicy. Oboje byli też bardzo zaangażowani w życie swojej katolickiej wspólnoty: ich życie było zbudowane na głębokiej zażyłości z Panem Bogiem, aktywności we wspólnocie parafialnej, znajomości Pisma Świętego (co wcale nie było oczywiste w tamtych czasach!).

Sprawa jest ważna – bo czas płynie, odchodzą już nie świadkowe tamtych wydarzeń, ale ich dzieci i uczniowie – ci, którzy mieli okazję bezpośrednio usłyszeć, jak było (chociaż nie czarujmy się, wcale tak nam opowiadali ci nasi rodzice i nauczyciele) i którzy konfrontowali wyniesioną z domu wiedzę w tym wszystkim, co działo się na zewnątrz. Wiele razy w dziennikarskim życiu pisałam, że już nigdy nie dowiemy się, jak byśmy żyli i kim byśmy byli, gdyby nie wszechobecne kłamstwo publiczne, w którym musieliśmy wyrastać.
        ODWIEDŹ I POLUB NAS     Tak jest i w tej sprawie: nie jest bowiem prawdą, że ci, którzy ratowali Żydów, nie opowiadali o tym po wojnie, bo jakoby bali się sąsiadów antysemitów i takichże kuzynów, co nie znaczy, że antysemitów nie było. Byli, są i będą na każdym kontynencie. Nie, nasi ojcowie i nasze matki bali się bezpieki, bali się represji, jakie groziły za utożsamianie się z przedwojenną Polska i z Polskim Państwem Podziemnym, a prowadziło ono strukturalną, rozległą działalność, także w dziedzinie ratowania Żydów.

Sprawa jest poważna i to z tych najpoważniejszych, o których się nie opowiada dowcipów, nie komentuje z przymrużonym okiem, nie spłaszcza. Powinna angażować zarówno obywateli na każdym szczeblu, zarówno katolików, jak i tych , którym zależy na dobru Polski, a którzy z katolicyzmem czy wiarą w ogóle związków nie mają czy ich nie odczuwają. Bo Żydów ratowali nie tylko katolicy, i nie tylko wierzący, i nie tylko miastowi, i nie tylko inteligenci.

Amerykanka, badaczka z żydowskimi korzeniami z Polski, Nechama Tec spróbowała kiedyś zbadać postawy ratujących, co było prawie niemożliwe, ale jednak coś wspólnego między nimi znalazła: byli to bez wyjątku ludzie samodzielnie myślący, nie poddawali się łatwo wpływom, nie ulegali szybkim emocjom, szanowali innych, umieli podejmować decyzje, mieli w sobie empatię. Rodzina Ulmów ze swoją opartą na rozeznaniu wiarą, ale i ze swoimi rozległymi zainteresowaniami świetnie symbolizuje takie postawy. I dlatego może być taka inspirująca.

Czy mam obowiązek?

Były najpewniejsze z pewnych, dziś są głęboko niedoceniane

Gdzie najlepiej ukryć żydowskie dziecko?

zobacz więcej
Z okazji niedawnej 80.rocznicy powołania Rady Pomocy Żydom „Żegota” jako struktury Polskiego Państwa Podziemnego odbyła się 1 grudnia premiera filmu „Matusia” o m. Matyldzie Getter, która w czasie wojny stała na czele mazowieckiej prowincji zgromadzenia ss. Franciszkanek Rodziny Maryi – ale stała też niczym generał na czele zakonnej „dywizji” sióstr gotowych na ratowanie każdego żydowskiego dziecka, jakie będzie okazja ratować. Po premierze odbyła się panelowa dyskusja, w której padła między innymi taka kwestia: czy mam obowiązek ratować cudze dzieci, skoro moje własne mogą być zagrożone? Gdzie mam szukać odpowiedzi na to pytanie? Uczestnicząca w panelu siostra franciszkanka RM, w pewien sposób następczyni m. Matyldy Getter i duchowa dziedziczka jej dzieła, siostra Magdalena Abramow-Newerly (tak, ze sławnego rodu pisarzy, wnuczka Igora) z niesłychaną głębią – i wielką prostotą, tak aby w niczym nie urazić pytającego – odpowiedziała po namyśle, że przecież taką odpowiedź daje człowiekowi ukształtowane sumienie, do takiej odpowiedzi człowiek przygotowuje się całe życie, za taką odpowiedzią kryje się sam Bóg.

– Przecież to zakonnica, cóż miałaby innego odpowiedzieć – skomentował ktoś z wyraźnym brakiem zrozumienia, o co chodzi.

Beatyfikacja rodziny Ulmów już na taki komentarz nie pozwala. Ulmowie to zwyczajni – choć na swój sposób oczywiście nadzwyczajni – ludzie, jakich wciąż możemy spotkać. Przykład pięknego, bogatego w miłość i pasję życia, otwartości na innych, niewymuszonej, ale ofiarowanej służby społecznej. Przy czym ich motywacja była jednoznaczna – chrześcijańska, w dosłownym zrozumieniu Chrystusowego wezwania, wstrząsająca w swojej dojrzałości – ratować innych, aż do oddania za nich życia, bo tak uczy Ewangelia. W ich domowym egzemplarzu Pisma Świętego zakreślony był czerwoną kredką fragment „Pewien zaś Samarytanin, będąc w podróży, przechodził również obok niego. Gdy go zobaczył, wzruszył się głęboko: podszedł do niego i opatrzył mu rany, zalewając je oliwą i winem; potem wsadził go na swoje bydlę, zawiózł do gospody i pielęgnował go”. Znaleziono ten egzemplarz w zgliszczach ich domu.
Instalacja muzealna poświęcona rodzinie Ulmów na wystawie głównej Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku. Fot. Lukasz Dejnarowicz / Forum
Na zupełnie innym panelu, zorganizowanym w czasie pandemii w onlinowym trybie przez Muzeum Ulmów z Markowej, przedstawiciel Muzeum Holocaustu z Waszyngtonu zapytał innych panelistów o motywy, jakie kierowały Wiktorią i Józefem Ulmami. I żaden z panelistów – a byli wśród nich zdeklarowani katolicy – nie powiedział wprost, że ich motywacja była zbudowana na chrześcijańskiej tożsamości, na wierności Ewangelii, na życiu, w którym słowa nie rozmijały się z czynami. Do dziś nie mogę zrozumieć, dlaczego panelistom aż tak „odjęło” mowę, zwłaszcza że miałam wrażenie, iż przedstawiciel Muzeum Holokaustu właśnie po to zadał takie pytanie, aby mogła paść ta jedna prawdziwa odpowiedź.

Czy teraz, kiedy długi proces beatyfikacyjny jednoznacznie ocenił i podsumował życie rodziny Ulmów, taka sytuacja nie będzie już miała miejsca? Czy też raczej zależy to od panelistów, bo – jak napisałam przed chwilą – s. Magdalena Abramow-Newerly nie miała żadnego kłopotu z odpowiedzią na pytanie zmierzające w tym samym kierunki.

Ale przecież nie panele i dyskusje są w tym wszystkim najważniejsze, ale edukacja i budowana dzięki niej świadomość, która ma być świadomością na lata. I ma dawać siłę na podejmowanie wyzwań, których nie brakuje, także teraz wobec wojny za wschodnią granicą. Możemy sobie bez kłopotu wyobrazić nowy kościół pod wezwaniem błogosławionej Rodziny Ulmów z Markowej – i przesłanie, jakie płynie od patronów. Tylko, oczywiście, ktoś musi nad tym pracować: aktywni parafianie, mądry ksiądz, zaangażowana zakonnica, miejscowy miłośnik historii. Samo się nie załatwi. I to musi być praca organiczna, od podstaw, codziennie od nowa – bo inaczej skończy się na samych tylko emocjach. Nawet jeśli uroczystości beatyfikacyjne będą na najwyższym poziomie, z piękną scenografią, z chórami i solistami z opery oraz innymi atrakcjami.

Ta piękna wiadomość z Watykanu to bardzo niecodzienny prezent pod naszą choinkę. I bardzo trudny temat do rozmów przy świątecznym pierniku czy makowcu, nie mówiąc o szopce ze Świetą Rodziną. Bo święci czegoś jednak od nas wymagają, także Święta Rodzina z Markowej.

– Barbara Sułek-Kowalska

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

Zdjęcie główne: Sympozjum „Słudzy Boży Józef i Wiktoria Ulmowie z dziećmi - świadkowie wiary" odbyło się w 2018 roku w Wyższym Seminarium Duchownym w Przemyślu. Fot. PAP/Darek Delmanowicz
Zobacz więcej
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pożegnanie z Tygodnikiem TVP
Władze Telewizji Polskiej zadecydowały o likwidacji naszego portalu.
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Sprzeczne z Duchem i prawem
Co oznacza możliwość błogosławienia par osób tej samej płci? Kto się cieszy, a kto nie akceptuje?
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Autoportret
Andrzej Krauze dla Tygodnika TVP.
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Totemy Mashy Gessen w wojnie kulturowej
Sama o sobie mówi: „queerowa, transpłciowa, żydowska osoba”.
Felietony wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Książki od Tygodnika TVP! Konkurs świąteczny
Co Was interesuje, o czych chcielibyście się dowiedzieć więcej?