Według młodych oskarżycieli nieprawomyślnej uczonej wszystko, co dziś uchodzi za słuszne jest naukowe, a co niesłuszne – nienaukowe.
zobacz więcej
Neomarksizm nakazał marsz przez instytucje, ale nie z przytupem, bo wszystko się sypnie. To cierpliwość i dyskrecja, jaką wykazywali aktywiści najpierw gejowscy, a potem genderowi, sprawiły, że ze szkół są usuwani nauczyciele biologii, którzy mówią, że istnieją tylko dwie płcie. A za stwierdzenie, że rodzina to kobieta i mężczyzna kłopoty miała wykładowczyni Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. My Polacy nie od macochy i nadążamy.
W ciągu kilku miesięcy chór z San Francisco przemyślał jednak sprawę i klip znowu jest dostępny. Okazało się, że już nie trzeba rezygnować z otwartego manifestu, jeżeli opatrzy się go komentarzem, że to parodia – tak właśnie tępe homofoby widzą lobby homoseksualne (oczywiście, tak zwane).
Aby pozostać przy oddziaływaniu na dzieci, to wyciekło nagranie zdalnej narady w wytwórni Disneya, która nie tylko nadąża – takie stawianie sprawy byłoby obraźliwe – ale wyznacza trendy. Wytwórnia dąży do tego, aby połowa postaci w filmach reprezentowały mniejszości, w tym LGBTQ+. „Jedynym sposobem na włączenie postaci transpłciowych, postaci panseksualnych, postaci biseksualnych jest opowiedzenie historii, w których całkowicie będą mogły być sobą” – napisał na Twitterze ważny przedstawiciel kierownictwa korporacji.
Konformizm środowisk akademickich jest legendarny, ale w niczym nie ustępuje mu konformizm nauczycieli, tylko mniej się o nim pisze. Zatem odpowiednią edukację mamy zapewnioną na każdym etapie kształcenia. Po nasze dzieci idą nie chórzyści gejowscy z Ameryki, oni o tym śpiewają, ale liczne organizacje pozarządowe, które pragną uzupełnić program szkolny. O tym, jak daleko zaszły, przekonuje zapowiedź weta prezydenta RP do projektu ustawy, która miała nie pozwolić na zajęcia z otwartości, tolerancji – i przede wszystkim z tego, co te organizacje pod tymi pojęciami rozumieją – bez zgody rodziców.
ODWIEDŹ I POLUB NAS
Nie wdając się szczegółowo w motywy głowy państwa – projekt mógł mieć liczne wady – nie sposób nie przytoczyć powielonego przez media uzasadnienia tego sprzeciwu. Pan prezydent powołał się na 123 listy protestacyjne, niektóre z nich podpisane przez kilkadziesiąt organizacji społecznych, jakie do niego wpłynęły i oświadczył, że: „Ustawa nie zapewnia tego, na czym mnie bardzo zależy. A zależy mi na tym, by był spokój. Mamy wojnę, kryzys gospodarczy. Nie potrzebujemy dodatkowych napięć. Dlatego zdecydowałem, że nie podpiszę tej ustawy”.
Zdaniem twórców ustawy tolerancja deklarowana przez organizacje edukacyjne jest przedwczesną seksualizacją dzieci i przez to ich demoralizacją, ale marsz po dzieci opisywany w pieśni przez San Francisco Gay Men's Chorus zaszedł już tak daleko, że każdy sprzeciw wobec niego może burzyć spokój społeczny. A każdy prezydent, mówiąc bez cienia ironii, powinien dbać o spokój społeczny.
Bolszewicy i cała racja
Zupełnie jak w czasach rewolucji październikowej zdeterminowana mniejszość stała się większością, co wtedy dla podkreślenia efektu było widoczne nawet w nazewnictwie. W PRL w szkołach i na uczelniach uczono obowiązkowo rosyjskiego i każdy, kto wtedy się uczył, wiedział, że bolszewik jest od większości, a mieńszewik od mniejszości. W rzeczywistości bolszewicy byli – w czasie, kiedy tak się nazwali – mniejszością w rosyjskim ruchu rewolucyjnym. O ich sukcesie, czyli opanowaniu całego ruchu, zdecydowała bezwzględność, brak zasad i hamulców. No, ale w podręcznikach już sama nazwa mówiła, że mieli rację – skoro byli „większością”.
Bolszewickiego charakteru nabrały wszystkie partie komunistyczne rządzące w tak zwanych demoludach. Nawet gdy były liczne – jak na partie – i masowe, to nigdzie nie były większością, ale zawsze miały całą rację. Reszta społeczeństw krajów obozu socjalistycznego początkowo, i nie bezzasadnie, się ich bała. Potem wystarczał zwykły oportunizm, żeby komuniści odbierali rytualne hołdy od całej reszty.