Dlaczego my – świadkowie tamtego czasu – upieramy się, że ta historia wciąż jest żywa?
zobacz więcej
Także podczas wspaniałych upajających szesnastu miesięcy „karnawału Solidarności” mieliśmy taką stopkę, nic się w niej nie zmieniło, choć my zmieniliśmy sporo: wyrzuciliśmy naczelnego, uzyskaliśmy zgodę władz partyjnych ( a jakże! o naszym małym tygodniku debatował zespół prasowy na nadzwyczajnym Zjeździe PZPR) , aby naszym naczelnym był wybrany przez nas kolega Zdzisław Pietrasik (jesienią zrezygnował i wtedy do 13 grudnia rządziliśmy się kolektywnie, doprawdy bez Aleksandra Kwaśniewskiego, choć podobno w czeluściach partyjnych biur był on już zatwierdzony jako ten, który przyjdzie, kiedy zostanie przywrócony porządek). Z inicjatywy wybitnego już wtedy prześmiewcy Macieja Rybińskiego mieliśmy „społeczno-pornograficzną” wkładkę „Plebey” z głęboko jadowitym stosunkiem do Jerzego Urbana, drukowaliśmy niesłychane wywiady i teksty publicystyczne autorów znanych dziś z mediów konserwatywnych i katolickich . I to wszystko w „organie Socjalistycznego Związku Studentów Polskich”, co jest wciąż do obejrzenia, sama mam zszywkę koło biurka.
Był nas legion w tym „ITD”, nazwisk nie będę wyliczać, choć byłoby miło, ale może nie wszystkim. I nasze „ITD” tymże „organem” SZSP było jako żywo w latach 1973-1981 (dalej może też, ale tym się nie zajmuję, doprawdy). I to już od roku 1973, bo Zrzeszenie Studentów Polskich, do którego dziś się wszyscy tak chętnie odwołują, zostało zlikwidowane w jedną ponurą noc 1973 roku. Choć podobno młodzież akademicka była temu, jak Polska długa i szeroka, zdecydowanie przeciwna, o czym dzisiaj nawet w Wikipedii można przeczytać.
Może również dlatego koledzy z SZSP tak bardzo nie lubią się do swojej „socjalistycznej” przeszłości przyznawać? I przyznawać się do tego SZSP, którego nazwy tak dziś unika także Aleksander Kwaśniewski.
ODWIEDŹ I POLUB NAS
Kwaśniewski został naczelnym tygodnika „ITD” po niesławnej, a nawet haniebnej, weryfikacji dziennikarzy w stanie wojennym, kiedy zespół został w zasadzie rozbity. I owszem, tak jak mówi on na owym portalu, zaczął reaktywację pisma, choć już ze zmienionym zespołem. Ale dlaczego opowiada farmazony, że negocjując ze Stefanem Olszowskim z KC PZPR, odwoływał się do „zrzeszeniowej” – w znaczeniu Zrzeszenia Studentów Polskich – tożsamości? O ile Stefan Olszowski, znany wówczas partyjny beton, miał rzeczywiście przeszłość w ZSP, to Aleksander Kwaśniewski ani trochę!
Urodził się w roku 1954, więc w 1973 – kiedy ZSP już zlikwidowano – przyszedł na studia. W latach 1973–1977 studiował handel zagraniczny na Wydziale Ekonomiki Transportu Uniwersytetu Gdańskiego, jak czytamy w Wikipedii. I był prominentnym działaczem SZSP. Jak podaje Wikipedia: „był aktywistą socjalistycznych studenckich organizacji prorządowych. Pełnił funkcję przewodniczącego rady uczelnianej Socjalistycznego Związku Studentów Polskich w latach 1976–1977, później wiceprzewodniczącego zarządu wojewódzkiego w Gdańsku w latach 1977–1979 oraz członka władz naczelnych SZSP od 1977 do 1982”. Nie mógł więc być „zrzeszeniowcem ”, bo ZSP już nie było. Co nie znaczy, że nie dogadał się z jego grabarzami, a jakże! Współpracowali potem pięknie przez całe życie. Mam na myśli przede wszystkim nieżyjącego już Stanisława Cioska (i jego otoczenie), „wybitnego działacza Zrzeszenia Studentów Polskich”, jak opiewały czule nekrologi przyjaciół z lat studenckich , który „pełnił wszystkie funkcje w organizacji, od szefa klubu w akademiku do przewodniczącego Rady Naczelnej (1969-1973)”. I był „ukształtowany w klimacie ZSP-owskiej demokracji”.