W polityce przejawia się to w tym, że przedstawiciele (nierzadko samozwańczy) niektórych grup społecznych, skarżąc się na to, iż są one z różnych przyczyn pokrzywdzone, osiągają dla nich korzyści wizerunkowe. Bycie ofiarą czegokolwiek poniekąd się opłaca. Można się wtedy ubiegać o różne przywileje tytułem choćby rekompensaty za poniesione straty.
Rzecz jasna depresji nie należy łączyć z polityką. Choć jeśli chodzi o Polskę, to nie wolno pominąć międzypartyjnych jatek dotyczących finansowania z budżetu państwa psychiatrii dziecięcej. A zapotrzebowanie na nią stało się ogromne zwłaszcza w wyniku pandemii COVID-19. To konkretnie skutek lockdownów. Zdrowie psychiczne młodych ludzi zostało nadszarpnięte w skali masowej, o czym świadczą wzrastające statystyki prób samobójczych wśród nich.
Abstrahując jednak od tych polskich spraw depresja zadomowiła się w popkulturze i stała się elementem pejzażu obyczajowego. Nie da się również przemilczeć tego, że jako, w pewnym sensie, coraz bardziej powszechna przypadłość stanowi ona ważne źródło dochodów dwóch przemysłów (raz ze sobą współpracujących, a innym razem – konkurujących): psychoterapeutycznego i psychofarmakologicznego.
Ciekawą, choć kontrowersyjną, opinię na ten temat przedstawił na swoim blogu psycholog, doktor Tomasz Witkowski. Jego zdaniem, depresja to „wspaniała wielka dojna święta krowa”. Witkowski twierdzi, że obecnie jest ona „prawdopodobnie najczęściej naddiagnozowanym zaburzeniem psychicznym na świecie i co za tym idzie, najczęściej niepotrzebnie leczonym, ale ten fakt nie budzi niczyjego niepokoju”.
ODWIEDŹ I POLUB NAS
Z kolei w jednym z wywiadów psycholog ten zauważył, że zanim się kogoś zacznie leczyć na depresję, to należy w tym przypadku wykluczyć jakąkolwiek chorobę somatyczną, która daje te same lub podobne, co ona, objawy w sferze psychiki. Jako przykład takiej przypadłości podał niedoczynność tarczycy.
Ale może być też i tak, że depresję u siebie podejrzewają osoby, którym w istocie nic nie dolega. A przynajmniej można uznać, że mimo borykania się z rozmaitymi kłopotami, mieszczą się one w ogólnie przyjętej normie psychicznej. I tu dochodzimy do trzeciego – obok humanitaryzmu i wiktymocentryzmu – elementu, którym przesiąkła cywilizacja zachodnia. Jest nim narcyzm.
W zamożnych społeczeństwach konsumpcyjnych ludzie wychowani są w duchu hedonistycznego indywidualizmu – ukierunkowywani do analizowania tego, co się wewnętrznie przeżywa, i rozczulania nad sobą. Wzorców takich zachowań dostarcza popkultura. Spory wkład we wzmacnianie tego trendu ma na swoim koncie internet. Koncentracji na sobie sprzyjają przecież serwisy społecznościowe.