Felietony

Talon na balon, czyli powrót do PRL

Gospodarka centralnie planowana usiłowała przez ponad czterdzieści lat zapomnieć o prawach rynku, natomiast popyt i podaż nie zapomniały o PRL. Na pożegnanie realnego socjalizmu, na przełomie lat 1989/90 inflacja przekroczyła 1000%.

Kilkunastoprocentowa inflacja szybko zeszła z czołówek i ustąpiła miejsca innym wiadomościom. Taka inflacja, jako dawno u nas nieobecna, wzbudza skojarzenia. W PRL inflacji oficjalnie nie było, był „nawis inflacyjny”, z którym walczono cyklicznymi podwyżkami cen, oficjalnie „operacjami cenowo-dochodowymi”. Inflacja obecnie też znaczy podwyżki cen, ale inne czasy, inny system, inne przyczyny i możliwości wyjścia z trudności.

W coca-colą płynących czasach Edwarda Gierka wielu ludzi było młodych, poszło na pierwsza randkę i kupiło pierwsze dżinsy, stąd przez całe lata 90. minionego wieku mocno ponad połowa obywateli RP za nimi tęskniła, przynajmniej w sondażach. Rozrzewnienie nie pomagało więc przypomnieć sobie, że ówczesny system nie miał żadnych dróg wyjścia z trudności ekonomicznych, będących nieodłączną jego częścią. Stąd ów system upadł pod nawisem inflacyjnym, choć na jego upadek musiała pozwolić centrala w Moskwie gorbaczowowską pierestrojką.

Inflacja na 1000 procent

Najstarsi komuniści już nie pamiętają, jak to się wszystko zaczęło. W 1950 roku nastąpiła wymiana pieniędzy – oszczędności bankowych w stosunku 100:3, pieniędzy trzymanych w portfelach i w domu w stosunku 100:1. Czasy były patetyczne i Jan Brzechwa uczcił ten rozbój następująco:

Robotnicy na zmianie pieniędzy nie stracą
Bo wzbogacając państwo, sami się bogacą,
Bo są gospodarzami tej ziemi ojczystej,
Gdzie słychać łoskot maszyn i śpiew traktorzystów.
Gdzie stają nowe domy, rośnie Nowa Huta,
A dłonie są tak mocne, jak nowa waluta!


Waluta była mocna, bo 1 złoty miał odpowiadać jednemu rublowi, „najsilniejszej walucie na świecie” i być warty 0,22 grama czystego złota. Moc waluty wytrwała do 1953 roku, kiedy podwyższono ceny o 47%. Buntu nie było – żył jeszcze Stalin, a kiedy umarł niedługo po podwyżce, to do 1956 roku żył jeszcze stalinizm. W naprawdę opresyjnych dyktaturach ludzie się nie buntują. Pozwalają sobie na to wtedy, kiedy ucisk nieco zelżeje.

W 1956 roku na fali nadchodzącej odwilży zbuntował się Poznań. Podwyżki cen nie było, ale były podwyższane normy pracy i niepłacone nadgodziny, czyli zubożenie przyszło nie od strony cen, a od strony płac, co na jedno wychodzi. Zbuntowani zdobyli więzienie i tam broń, walki uliczne w mieście pochłonęły 56 ofiar śmiertelnych i kilkuset rannych.

W czasach zwanych „mała stabilizacją” Władysław Gomułka cen nie podnosił aż do końca swych rządów. To właśnie drastyczne podwyżki w grudniu 1970 roku zakończyły jego władzę. Uliczne „zajścia” na Wybrzeżu pochłonęły 44 ofiary śmiertelne, rannych od postrzałów (dane oficjalne) było 1116 osób. Podwyżki cofnięto i nawis inflacyjny, czyli brak pokrycia pieniądza w towarze miał się nadal jak najlepiej.
W PRL papieru toaletowego brakowało zawsze. Na zdjęciu: Warszawa, rok 1983, przed Antykwariatem Współczesnym. Fot. PAP/Edmund Uchymiak
Następca, Gomułki, Edward Gierek, wytrzymał do 1976 roku. Z podniesionych wtedy cen też się musiał wycofać. W zajściach ulicznych w Radomiu zabitych nie było, ale powszechne było bicie zatrzymanych na komisariatach i w aresztach. W celu pomocy uwięzionym powstał Komitet Obrony Robotników, a radomski czerwiec wpłynął na konsolidację także innych środowisk opozycyjnych.

Kiedy w 1980 roku wybuchły strajki w całym kraju, szczególnie na Wybrzeżu, zorganizowana opozycja bardzo się przydała. Postulowany w propagandzie sojusz robotniczo-chłopski był obecny w przemówieniach sekretarzy, a realna współpraca inteligencji z robotnikami doprowadziła do upolitycznienia buntu o podłożu ekonomicznym i powstania Solidarności, czyli konkurencji dla władzy we wszystkich dziedzinach życia.

Następną bardzo dolegliwą (270%) podwyżkę wprowadzono już w rygorze stanu wojennego, ogłoszonego 13 grudnia 1981 roku. Z sukcesem, bo pod lufami. Następna podwyżka z 1988 roku skończyła się po fali strajków pożegnaniem nie tylko kolejnego sekretarza, ale i ustroju.

Gospodarka centralnie planowana usiłowała przez ponad czterdzieści lat zapomnieć o prawach rynku, natomiast popyt i podaż nie zapomniały o PRL. Na pożegnanie realnego socjalizmu, na przełomie lat 1989/90 inflacja przekroczyła 1000%. „Co ty wiesz o inflacji?” może powiedzieć młodym ludziom każdy, kto to pamięta. Nawis inflacyjny – ale jaki! – pokazał swą potęgę i odszedł w zapomnienie.

„Podobno są jatki, gdzie z ludzi robią kiełbasy”. Mięso w czasach PRL

Skazano za nie na śmierć. Było powodem strajków w 1970, 1976 i lipcu 1980 roku.

zobacz więcej
Odeszły też sklepy, w których nic nie było na stałe, nawet w najlepszych czasach wczesnego Gierka mówiło się, że jakiś towar właśnie „rzucili” na rynek, a papieru toaletowego nie było nigdy. Czasy kolejek społecznych po meble, bab z cielęciną w miastach, talonów na samochody, kartek na żywność, buty, alkohol i papierosy – to wszystko w imię najszlachetniejszych ideałów humanizmu, wtedy socjalistycznego.

Krynica demokracji

Było tak pięknie, bo młodość zawsze jest piękna, jak mówiły wspomniane na początku tekstu sondaże. I komu to przeszkadzało? Świat posocjalistyczny – nie tylko Polska – pogrążył się w bezmyślnej konsumpcji. Nic nie załatwi „talon na balon”, za zasługi i dobre sprawowanie – wszystko pieniądze. Rzewni marksiści nie doczekali się nowego człowieka, nie motywowanego materialnie. W dodatku bardzo wiele towarów pierwszej potrzeby – to znaczy w czasach komunizmu luksusowych tak jak wszystko, czego nie ma – jest dostępnych masowo, nie tylko dla milionerów. Ideały przegrały z niską materią.

I gdy się zdawało, że ludzkości nie czeka już nic wzniosłego, bo na nawis inflacyjny nie można liczyć, w czarnym tunelu przyszłości zabłysło światełko nadziei i to triumfalnie czerwone, jak zorza nie zasłaniana przez opary CO2.

Planuje się oto reglamentację i kartki, już za kilka lat, w imię najszlachetniejszych ideałów, tym razem klimatycznych. Na centralną administrację państw nie było co liczyć, zbyt są skostniałe i mało elastyczne. To, co dobre przychodzi od samorządów, prawdziwej krynicy demokracji.
        ODWIEDŹ I POLUB NAS     Od kilkunastu lat burmistrzowie największych miast świata – obecnie to 97 miast skupiających jedną dwunastą populacji i jedną czwartą światowego PKB – spotykają się i radzą o przyszłości, ustalają, podpisują wspólne stanowisko, i się wzajemnie zobowiązują do działania, żeby było lepiej, szczególnie co do emisji CO2.

W 2019 roku burmistrzowie z wszystkich kontynentów podpisali zalecenia i rekomendacje dla władz – rozumieć należy, że państw – co trzeba zrobić do 2030 roku, aby zmniejszyć ocieplenie klimatu. Są tam punkty bardzo konkretnych ograniczeń, mających dotyczyć każdego mieszkańca ziemi, a szczególnie tych z krajów zamożniejszych, którzy mają z czego rezygnować.

Mięsa przeznaczono 16 kilogramów rocznie w wariancie realistycznym, a 0 kilogramów w idealistycznym. Za czasów generała Jaruzelskiego przydział kartkowy przewidywał 30 kilogramów dla pracowników umysłowych, więcej dla fizycznych. Obecnie w Polsce średnia roczna to ponad 70 kilogramów na osobę rocznie. Nabiału powinniśmy jeść 90 kilogramów rocznie, w wersji ambitnej – 0, a jemy 900 kg. Będziemy mogli kupić 8 sztuk nowych ubrań na rok, choć dobrze byłoby, gdyby 3. Nie można się oprzeć pytaniu, czy na przykład rękawiczki to jedna sztuka, czy dwie?
Kolejna tura spotkań w ramach C40 Cities. Prezydenci Barcelony, Aten, Berlina i Mediolanu gotowi do dyskusji na temat deklaracji o Zielonych i Zdrowych Ulicach. Fot. MARTA PEREZ/EPA/PAP.
Raz na dwa lata będzie można przelecieć się gdzieś samolotem, tam i z powrotem, nie więcej niż 1500 kilometrów. Ambitniejsza wersja to raz na trzy lata. Samochodów dopuszcza się 190 na 1000 obywateli, obecnie w Polsce jest ponad 600, w wersji docelowej – 0.

To wszystko oczywiście niemożliwe, nikt się na to nie zgodzi. Zarządzający miastami, nawet największymi, nie stanowią prawa dla swoich krajów i dla świata. To znaczyłoby, że poważni ludzie redagują i podpisują – baśnie, relacje ze swoich snów czy ramowe pomysły na skecze kabaretowe? Zamkniecie świata w pandemii, którą odwołał Władimir Putin, atakując Ukrainę, też wydawało by się niemożliwe, gdyby ktoś przedstawił to wcześniej.

Komuna ma wrócić i to taka, jakiej świat nie widział, poza Koreą Północną, Kambodżą i Chinami. Będzie reglamentacja, zamordyzm, donosy i, naturalnie, kary. Komuna ma wrócić do nas. Do większości miast ze stowarzyszenia C40 Cities, które jej nigdy nie zaznały, ma dopiero przyjść, pewnie tym bardziej do niej tęsknią.

Nowa sztuka zaangażowana

Komunizm, jaki znamy, wymagał sztuki zaangażowanej jako swojej propagandy. Teraz żadnych wierszy, powieści realistycznych w formie i ekologicznych w treści oraz pieśni masowych nie widać, nawet seriali i przebojów. Czasy są inne.

Teraz bez zadęcia i zmasowanego uderzenia (co mogłoby odstraszyć) oczekiwać można odpowiednio postępowych elementów fabuł i oprawy plastycznej – przede wszystkim filmów – w niewielkiej na razie ilości. Z czasem będzie to oczywista oczywistość, jak to, co już nastąpiło w głównym nurcie kultury masowej – feminizacja, zwiększenie liczby bohaterów niebinarnych czy wielorasowość obsady w filmach historycznych, „białej” od zawsze operze czy teatrze.

Nieszczęście jest w aktówkach eurokratów. Plan całkowitej likwidacji prywatnej własności aut

Przeczytajcie, co zawiera raport.

zobacz więcej
Jakiś bohater filmowy, niekoniecznie w związku z akcją, energicznie odstawi talerz ze stekiem, wyjdzie po krótkim namyśle ze sklepu z ubraniami czy wypowie kwestię: „Moja koszula na pewno mnie przeżyje”. Precz z pościgami samochodowymi, a sceny miłosne w taksówkach i rozmowy gangsterów w swoich furach, a policjantów w radiowozach – też do lamusa. Takie rzeczy to od teraz tylko w metrze i na rowerach. Nie od razu, powoli, żeby żaba nie zorientowała się, że jest gotowana.

W rosyjskim, przodującym do nie tak dawna języku komunizmu, jest powiedzenie: „tisze jediesz, dalsze budiesz”, o czym C40 Cities zapomniało. Jacyś źli ludzie, oporni ideałom, wygrzebali gdzieś nie chronioną treść zaleceń i rekomendacji stowarzyszonych miast, i zaczęła się niepotrzebna dyskusja. Nawet prezydent Warszawy musiał się tłumaczyć: „Mamy do czynienia z pewnymi rekomendacjami, które nie są dla nikogo prawnie wiążące”. Na razie. Odciął się radykalnie od tego, co sam podpisał, mówiąc jeszcze: „stek bzdur”. Co racja, to racja.

Za realnego socjalizmu, zwanego po swoim upadku komuną, ludzie się pocieszali dowcipami. Była taka kategoria z Góralem – ostoją zdrowego rozsądku w zestawieniu z różnymi przejawami komuny.

W okrągłą rocznicę urodzin Lenina telewizja szuka w Poroninie kogoś, kto go pamięta. Znaleźli starego bacę, który opowiada, jak spotkał Lenina. Podszedł do obcego w okolicy, ubranego po miejsku pana i pyta:
– To wyście, panie, som tyn Lenin?
– Ano ja.
– No, to ja go wtedy za d... i na komisariat.


Zawczasu, czyli przed rewolucją na komisariat – można pomarzyć. Obecnie w Unii Europejskiej i innych globalnych organizacjach państwa podpisują ogólne dyrektywy w procentach redukcji emisji CO2, a wrażliwi aktywiści zamieniają to na sztuki i kilogramy, zatem na żadne komisariaty liczyć nie można, nawet gdyby się znalazł jakiś baca.

– Krzysztof Zwoliński

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

Zdjęcie główne: Warszawa, 31 lipca 1981. W PRL nie można było kupić mięsa w sklepach najpierw w poniedziałki, potem zabrakło go w ogóle. Fot. PAP/CAF/Cezary Langda
Zobacz więcej
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pożegnanie z Tygodnikiem TVP
Władze Telewizji Polskiej zadecydowały o likwidacji naszego portalu.
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Sprzeczne z Duchem i prawem
Co oznacza możliwość błogosławienia par osób tej samej płci? Kto się cieszy, a kto nie akceptuje?
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Autoportret
Andrzej Krauze dla Tygodnika TVP.
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Totemy Mashy Gessen w wojnie kulturowej
Sama o sobie mówi: „queerowa, transpłciowa, żydowska osoba”.
Felietony wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Książki od Tygodnika TVP! Konkurs świąteczny
Co Was interesuje, o czych chcielibyście się dowiedzieć więcej?