Felietony

Sprawa kardynała Pella: skuleni ze strachu przed motłochem

Zdrowa katolicka ortodoksja George’a Pella, wespół z charakterystycznym dlań upodobaniem do rzucania wyzwań kulturowej lewicy oraz jej politycznym sprzymierzeńcom, zaniepokoiła innych australijskich biskupów, ba, wprawiła ich w zalęknienie, gdy przyszło do walki o sprawy Kościoła na forum publicznym – pisze amerykański watykanista i historyk George Weigel w posłowiu.

Dzięki uprzejmości wydawnictwa RAFAEL prezentujemy fragmenty III tomu „Dziennika Więziennego” w przekładzie Moniki Wolak.

Czwartek, 13 lutego 2020

Wczesnym popołudniem do drzwi mojej celi podszedł młody więzień, muzułmanin, i poinformował mnie, że papież Franciszek postanowił utrzymać w mocy nakaz celibatu księży. Jego zdaniem to bardzo słuszna decyzja, gdyż każda religia powinna zachowywać swoje tradycje.

Moją pierwszą reakcją na jego słowa było zaskoczenie i ulga, chociaż po chwili uświadomiłem sobie, że najbardziej prawdopodobną decyzją było ponowne potwierdzenie starej praktyki stosowanej w całym rycie łacińskim przy jednoczesnym zezwoleniu na wyjątek w obszarze Amazonii. Może z dzisiejszych wieczornych wiadomości dowiem się czegoś więcej. Mark Withoos zapowiadał dokument zezwalający na zmianę dyscypliny w rejonie Amazonii w liście, który dziś od niego dostałem. Więcej na ten temat napiszę później, kiedy dowiem się więcej. /…/

Wieczorne wiadomości potwierdziły, że mój młody towarzysz niedoli miał rację: papież Franciszek wykluczył możliwość uczynienia wyjątku dla Amazonii w kwestii celibatu księży. Ucieszyłem się. Moim zdaniem to słuszna decyzja, jako że alternatywne rozwiązanie zdestabilizowałoby i podzieliło Kościół. Nie zmienia to co prawda coraz gorszej sytuacji wiary w świecie zachodnim, lecz jest pożytecznym przykładem zastosowania w praktyce władzy papieskiej przeciw wszystkim tym, którzy chcieliby popchnąć Kościół w stronę modelu federacyjnego, złożonego z Kościołów kontynentalnych lub narodowych. Przypomina mi to decyzję Pawła VI utrzymującą w mocy zakaz stosowania sztucznej antykoncepcji. Deo gratias! /…/

Piątek, 14 lutego 2020

Kiedy ksiądz ma żonę

Tomasz P. Terlikowski: Kościół katolicki mógłby pozwolić kapłanom zawierać małżeństwa i zakładać rodziny. Tyle że skutki tej zmiany byłyby opłakane.

zobacz więcej
Wyjaśniła się nieco sprawa końcowego dokumentu synodu amazońskiego. Ojciec Święty uporał się z tematem ewentualnego udzielania święceń kapłańskich tak zwanym viri probati ( „mężowie wypróbowani”, żonaci „mężczyźni wypróbowani”) ... nie komentując go ani słowem. Stawia to całą sytuację w jeszcze innym świetle, ale nie wydaje się, aby w najbliższej przyszłości papież miał wyrazić aprobatę wobec proponowanej zmiany.

Podejrzewam, że rozwiązanie tej kwestii mogło być całkiem inne, gdyby nie wspólna interwencja papieża Benedykta i kardynała Saraha. Lecz wówczas poważnie podważyłoby to zaangażowanie Franciszka w kwestię celibatu księży. Bernadette przekazała mi wiadomości od sir Michaela Hintze z Londynu. Twierdzi on, że wiele osób w Wielkiej Brytanii – bez względu na światopogląd – ma świadomość, że zostałem „wrobiony”.

Kazał mi także przekazać, że cała kuria jest oburzona i zażarcie opiera się decyzji papieża, aby wszelkie inwestycje były wykonywane za pośrednictwem IOR [Instytut Dzieł Religijnych,   Istituto per le Opere di Religione, IOR) – watykańska instytucja finansowa – przyp.red.]. Terry był zaskoczony taką jawną wrogością i gotów był ją zlekceważyć, ale wytłumaczyłem mu, że propozycja Ojca Świętego to punkt wyjścia, jedna z zasadniczych kwestii, gdyż likwiduje możliwości protekcji i korupcji, które narosły tam w ciągu dziesiątków lat (nie wiem ilu) i doskonale służyły celom przestępców.

Siły korupcji zostały mocno osłabione, ale walczą nieustępliwie, ba! wręcz fanatycznie, z charakterystyczną dla siebie pomysłowością i przebiegłością, starając się jednocześnie oczernić reformatorów. Żeby ta inicjatywa odniosła sukces, papież Franciszek będzie potrzebował nieugiętej woli i umiejętności wytrwania, przeszkodą zaś będzie mu brak kompetentnego personelu, dzięki któremu mógłby wprowadzić w życie planowane zmiany, chociaż być może będzie to możliwe przy pomocy zarządu IOR. Daj Boże, żeby w tym wypadku solidnie przyłożył rękę do pługa... Mogące stąd płynąć konsekwencje są ogromne. Watykan nie ma wystarczających zysków, by pokryć wszystkie swoje wydatki, a w dodatku zraził do siebie darczyńców, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych. Jednym z elementów udanego obrotu spraw musi być uzyskanie stabilnych (zarówno pod względem finansowym, jak i etycznym) dochodów z inwestycji. Jednostka tak mała jak Watykan nie może sobie pozwolić na utratę 400-500 milionów euro co czterdzieści czy pięćdziesiąt lat.
        ODWIEDŹ I POLUB NAS     Ojciec Święty bądź któryś z jego następców będzie musiał stawić czoło faktowi, iż Watykanu nie stać na zatrudnianie personelu na obecnych warunkach. Jedynym sprawiedliwym sposobem uzdrowienia sytuacji jest zaoferowanie hojnych odpraw i trwanie w nadziei, że przynajmniej większość z nich zostanie przyjęta dobrowolnie. Na krótką metę będzie to spory wydatek.

Należy również zrewidować portfel nieruchomości i zarządzać nim w taki sposób, aby przynosił zyski. Każdy budynek posiadający wartość rynkową, której nie można uzyskać, należy tak odnowić, by przynosił odpowiedni dochód, albo sprzedać, a uzyskane fundusze zainwestować w inne nieruchomości, żeby i one stały się chodliwym towarem na tym rynku. Pierwszym, niezbędnym warunkiem jest uczciwe stosowanie elementarnych zasad. Nie trzeba tu żadnej, nie wiadomo jakiej filozofii, aby poprawić sytuację.

Po tak wielu ciosach i rozczarowaniach doniesienia o watykańskiej wrzawie wokół inwestycji są najlepszą informacją od kilku lat. Bitwa trwa, ale do zwycięstwa jeszcze daleko./…/

Poniedziałek, 2 marca 2020

Wśród wielu nadesłanych listów jeden był szczególnie ciekawy i pocieszający dla mnie jako dla księdza spoglądającego w przeszłość na to, co udało się osiągnąć. Jego autor, emerytowany fizyk urodzony w Australii, wykształcony w Melbourne, przysłał mi przepiękną fotografię – „naukową” kartkę świąteczną (jeszcze na Boże Narodzenie), którą cały czas trzymam na półce, tak aby móc na nią często spoglądać. Przedstawia ona niemowlę w Rotorua Redwoods Forest leżące w promieniach światła prześwitujących przez gałęzie drzew. Graeme Putt (mój korespondent) do zdjęcia dołączył komentującą je przypowieść. Tak jak on, ja również widzę w tej scenie symbol Trójcy Świętej: dziecko symbolizuje Chrystusa, promienie światła – Ducha Świętego, a niewidzialny fotograf – Boga Ojca.
Rok 2017. Oskarżony kardynał George Pell w asyscie policji udaje się do sądu w Melbourne. Fot. MARK DADSWELL / Reuters / Forum
Pan Putt mocno wierzy w moją niewinność i wspiera mnie. Jego zdaniem wyrok przeciwko mnie był absurdalny i przewrotny, kojarzący mu się ze sztuką Artura Millera pt. Czarownice z Salem. Przyznaje, że moi przeciwnicy postrzegają mnie jako wojownika, „który nie bierze jeńców, zawsze jest w ataku, nigdy się nie cofa” – coś podobnego nie spotkało Sydney od czasów „Pluggera” Locketta (Tony Lockett – najlepszy strzelec futbolu australijskiego ) – ale on sam jest pewny, że po prostu występuję w obronie Boga i Kościoła. W jego opinii najpoważniejszym problemem naszych czasów nie jest globalne ocieplenie, lecz „walka o zachowanie u rodzaju ludzkiego ekologii moralnej opartej na wierze w Boga”. Ku mojej wielkiej radości stwierdził, że moją „najważniejszą obecnie siłą” jest bycie „rzecznikiem wiary w Boga”.

Pomijając istotną kwestię tego, na ile efektywnie udało mi się tego dokonać, wiele satysfakcji przynosi fakt, iż osoba ze środowiska akademickiego uznaje i popiera moje nieustające wysiłki. Rozmawiając wczoraj przez telefon z Michaelem Caseyem, moim byłym sekretarzem, przytoczyłem opinię Graeme’a Putta co do mojej książki God and Caesar : „Klasyczne, erudycyjne dzieło mogące stanowić ostoję dla każdego, kto chwieje się w swojej wierze. Moim zdaniem będzie spełniać swą funkcję jeszcze długo po tym, jak obaj opuścimy już tę planetę”. Słysząc to, Michael ucieszył się, podobnie jak ja sam.

Niewątpliwie nasi przeciwnicy dokładają wszelkich starań, aby zniszczyć i zastąpić judeochrześcijańskie podstawy prawne światopoglądu dominującego w świecie zachodnim od przynajmniej 1 500 lat – od czasu, gdy za panowania cesarza Justyniana w 520 roku edykt tolerancyjny Konstantyna z roku 313 rozwinął się w strukturę bardziej jawnie chrześcijańską. Socjalkonserwatyści są świadomi ataku dokonującego się na ład moralny, ale niewielu ma świadomość, że kryje się za tym kryzys wiary oraz że konieczna jest obecność Boga w debacie publicznej i przypominanie światu naszego jakże niestosownego w tych czasach zapewnienia, że na końcu życia dobry Bóg każdego z nas osądzi i nagrodzi za obecność wiary i miłości w codziennym życiu bądź ukarze za ich brak.

Usiłując znaleźć wspólny grunt, od zbyt długiego już czasu podążamy za naszymi przeciwnikami, wyłączając Boga z wszelkiej dyskusji. A ja przekonałem się, że kiedy wspominam o tym w rozmowach z naprawdę wieloma tak zwanymi aktywistami chrześcijańskimi, nader rzadko spotykam się z aprobatą i przychylnością...

Kto rozplącze watykańskie kłębowisko węzłów

Przez dziesięciolecia Watykan lekceważył oskarżenia o korupcję finansową.

zobacz więcej
Żyjący pod koniec IV wieku święty Grzegorz z Nazjanzu był kontrowersyjnym biskupem i myślał w zupełnie inny sposób niż my obecnie, lecz to pierwszorzędny teolog, który pięknie pisał o Bogu: Z czyjejże to hojności i łaski oglądasz piękno nieba, bieg słońca, tarczę księżyca, mnóstwo gwiazd, a w tym wszystkim podziwiasz ład i harmonię tak wyraziście zachowaną jak w lirze? (...) Nie jestże to Bóg (...)? (...) Choć jest Bogiem i Panem, nie wstydzi się nazywać naszym Ojcem (Kazanie 14).

Wielki Wtorek, 7 kwietnia 2020

Włączyłem telewizor. Przez minutę czy dwie nic się nie działo, po czym zdumiony i całkowicie zbity z tropu reporter powiedział, że apelacja została przyjęta, rozpatrzona i w jej wyniku wyrok skazujący unieważniono. Był w stanie autentycznego szoku. Chwilę później spotkał go kolejny, jeszcze większy wstrząs: wyrok zapadł stosunkiem głosów siedem do zera.

Gdzieś w pobliżu, ale poza oddziałem trzecim, rozległ się głośny okrzyk radości. Zapewne wydał go mój najwierniejszy korespondent mocno wierzący w moją niewinność. Jako człowiek religijny miał on przeczucie, że zostanę uwolniony.

Do mojej celi podeszli Paolo i Derek i przez niewielkie okienko w drzwiach pogratulowali mi i życzyli wszystkiego najlepszego. Abdullah był zamknięty w celi, ale i z nim pożegnałem się przed wyjściem. [ imiona oznaczają współwięźniów – przyp.red.]

Nie ogarnęła mnie żadna fala euforii, jednak kilka razy machnąłem pięścią w powietrzu z poczuciem ogromnej ulgi i odmówiłem Te Deum – tradycyjną modlitwę dziękczynną. Niestety, miałem wyłącznie jej angielskie tłumaczenie, a nie pamiętałem zbyt wiele z łacińskiego oryginału, który jest prawdziwym arcydziełem. Nie chcąc być podobnym do owych dziewięciu trędowatych, odmówiłem jeszcze różaniec w intencji dziękczynnej.

Przez pół godziny panowała cisza. Nagle drzwi mojej celi otworzyły się i stanęło w nich trzech oficerów służby więziennej. Tkwili tak przez chwilę w milczeniu. Postanowiłem więc przerwać ciszę i zapytałem: „Jakieś wieści?”. „Nie” – padła krótka odpowiedź. „A jednak! – zaprzeczyłem. – Właśnie zostałem uniewinniony!”.

Przeszliśmy do głównego biura. Po drodze małomówny przywódca naszej grupki zauważył: „Cuda nigdy się nie kończą...”. „To żaden cud – poprawiłem go. – To sprawiedliwość”.

– Kard. George Pell

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy


Tytuł od redakcji. Zdjęcie autora Michael Dodge/Getty Images
Książka ukazała się nakładem wydawnictwa RAFAEL
O książce

Zmarły 10 stycznia w Rzymie kardynał George Pell (1941-2023) gościł na naszych łamach kilka razy podczas ostatnich dwóch lat, zarówno jako bohater artykułów, jak i jako autor „Dziennika więziennego”. Był m.in. arcybiskupem metropolitą Melbourne (1996-2001) i Sydney (2001-14). Za swe hasło biskupie przyjął słowa „Be not afraid” (Nie lękaj się) i pozostał wierny temu zawołaniu przez całe życie, zwłaszcza w obliczu dramatu więzienia, w którym spędził czterysta cztery dni.

Papież Franciszek już 13 kwietnia 2013 powołał go do Rady Kardynałów, mających wspierać papieża w zarządzaniu Kościołem powszechnym i w przygotowaniu gruntownej reformy Kurii Rzymskiej. Kard. Pell został pierwszym prefektem utworzonego w 2014 Sekretariatu Spraw Gospodarczych Stolicy Apostolskiej i zacz a ostro działać w tej dziedzinie.

W 2017 roku – wobec wysuwanych wobec niego w Australii zarzutów o molestowanie seksualne dwóch ministrantów – wrócił do swego kraju i stanął przed sądem. Nie przyjął oskarżenia i zdecydowanie zaprzeczył fałszerstwom przedstawianym jako argumenty. Sąd stanu Wiktoria 13 marca 2019 skazał go na 6 lat więzienia o zaostrzonym rygorze. Wyrok ten potwierdził stanowy Sąd Najwyższy 13 listopada tegoż roku. Ale 7 kwietnia 2020 Sąd Najwyższy Australii w swym 7-osobowym składzie ostatecznie oczyścił jednogłośnie kardynała ze wszystkich stawianych mu zarzutów i nakazał natychmiastowe zwolnienie go. Purpurat powrócił wówczas do Watykanu, gdzie brał aktywny udział w życiu Kościoła, choć bez pełnienia już oficjalnych funkcji.

W posłowiu do ostatniego tomu „Dziennika więziennego” znany amerykański watykanista i historyk George Weigel stawia sprawę jasno.

„Kościół katolicki – zarówno w Australii, jak i w Watykanie – ma wiele do przemyślenia w świetle sprawy Pella. W Australii George Pell – który jako arcybiskup Melbourne był pierwszym hierarchą w kraju, który wprowadził poważny program zajmujący się nadużyciami seksualnymi ze strony duchowieństwa i udzielający pomocy ich ofiarom – stał się kozłem ofiarnym nieudolności innych biskupów w kwestii tych jakże ciężkich grzechów i zbrodni. Jest rzeczą więcej niż żenującą tak nikłe wsparcie publiczne, jakie otrzymał on od swych braci w biskupstwie. Szczególnie rażące było oświadczenie wydane przez Marka Coleridge’a, arcybiskupa Brisbane, po przegranej przez kardynała Pella rozprawie apelacyjnej w sierpniu 2019 roku, w którym zachęcał on Australijczyków do „akceptacji” tego wyroku. Fakt, iż Mark Weinberg, jeden z sędziów, miał odwagę stwierdzić, że orzeczenie Sądu Apelacyjnego nie miało sensu, a przewodniczący Konferencji Episkopatu Australii nie potrafił zmusić się do uczynienia tego samego, jest co najmniej zastanawiający.

Zdrowa katolicka ortodoksja George’a Pella, wespół z charakterystycznym dlań upodobaniem do rzucania wyzwań kulturowej lewicy oraz jej politycznym sprzymierzeńcom, zaniepokoiła innych australijskich biskupów, ba, wprawiła ich w zalęknienie, gdy przyszło do walki o sprawy Kościoła na forum publicznym – co okazało się zadaniem znacznie utrudnionym przez dekady dwulicowości i nieradzenia sobie przez wcześniejsze pokolenia australijskich biskupów z przypadkami wykorzystywania seksualnego. Odpowiedzią na tę żałosną historię nie może być jednak kulenie się ze strachu przed motłochem ani też zamienianie australijskiego katolicyzmu w Kościół „lajtowokatolicki” na wzór niemiecki. Jedyną drogą dla australijskiego Kościoła jest całkowita przejrzystość w kwestii nadużyć seksualnych ze strony duchowieństwa (na ile tylko pozwala tajemnica spowiedzi) oraz bezstronność i szczerość w objaśnianiu, obronie i promowaniu ustalonych prawd katolickiej wiary. Tego wszystkiego biskupi doby dzisiejszej i przyszłej mogą się uczyć od kardynała Pella.

Władze Kościoła w Rzymie mają nie mniej do rozważenia w następstwie sprawy George’a Pella. Tchórzliwa postawa Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej przez cały czas trwania procesów kardynała była wręcz przerażająca. Czy świat naprawdę musiał wysłuchiwać nieustannych zapewnień o zaufaniu pokładanym przez Stolicę Apostolską w australijskim wymiarze sprawiedliwości, kiedy dla każdej bezstronnej osoby było zupełnie jasne, że prawdziwą próbę przechodzi właśnie ów system – który ledwie o włos zachował dobre imię dzięki ostatecznemu oddaniu George’owi Pellowi przez Sąd Najwyższy sprawiedliwości, czego mu we wcześniejszych rozprawach dwukrotnie odmówiono?

I wreszcie kwestia możliwego związku między prześladowaniem i oskarżeniem kardynała Pella a jego działaniami na rzecz reformy finansów Watykanu. Tu wiele pozostaje do wyjaśnienia i musi zostać wyjaśnione, jeśli Stolica Apostolska zamierza odbudować swą nieposzlakowaną reputację w tej materii – reputację w ostatnich latach mocno nadszarpniętą. O ile bowiem niekompetencja i korupcja w łonie watykańskich instytucji okazały się szkodliwe dla ekonomicznego bilansu Watykanu, tym większe szkody przyniosły na niwie podstawowej dla Kościoła pracy ewangelizacyjnej. Jeżeli istnieją powiązania między panującą w Rzymie korupcją a prześladowaniem kardynała Pella, powinny one zostać ujawnione – nie dla zemsty, lecz w celu oczyszczenia Kościoła i przywrócenia jego wiarygodności”.

Sprawa kardynała Pella. Kto chciał skompromitować hierarchę?

Oskarżenie o molestowanie jest dość absurdalne, ale sąd daje mu wiarę.

zobacz więcej
Na zakończenie trzeba dodać, że kardynał Pell prowadził całe życie swój dziennik – i nie zaniedbał tego również w więzieniu. Idąc tam, powiedział, że zamierza przeżyć ten czas jako rekolekcje. Teraz lektura jego „Dzienników” – podobnie jak kiedyś „Zapisków więziennych” kardynała Stefana Wyszyńskiego – może być rodzajem rekolekcji dla czytelników. I przestrogą dla nas wszystkich – jakże aktualną w tych dniach, kiedy dzień po dniu wysuwa się oskarżenia wobec już nie tylko kardynała Karola Wojtyły, ale także jego wielkiego mentora i biskupa kardynała Adama Sapiehy. Warto powtórzyć pytania George’a Weigla: czy szaleńcza furia motłochu wystarczy do wytoczenia sprawy, na poparcie której prokuratura nie ma żadnego argumentu? Jakie czynniki – personalne animozje, polityczna niechęć lub korupcja – przyczyniają się do niewytłumaczalnej „wyprawy łowieckiej” na człowieka? Czy ktokolwiek – tu sparafrazuję już George’a Weigla z myślą o naszym podwórku – w oskarżających mediach zadał sobie trud zastanowienia się nad sensownością decyzji uruchamiających kampanię oszczerstw? I dlaczego milczą ci, którzy mogliby wiele wnieść od odparcia absurdalnych oskarżeń?

– BSK
Zdjęcie główne: 4 listopada 2021, kardynał George Pell w popularnym programie publicystycznym „Porta a porta” we włoskiej telewizji RAI Uno. Fot. Giuseppe Lami / Zuma Press / Forum
Zobacz więcej
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pożegnanie z Tygodnikiem TVP
Władze Telewizji Polskiej zadecydowały o likwidacji naszego portalu.
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Sprzeczne z Duchem i prawem
Co oznacza możliwość błogosławienia par osób tej samej płci? Kto się cieszy, a kto nie akceptuje?
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Autoportret
Andrzej Krauze dla Tygodnika TVP.
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Totemy Mashy Gessen w wojnie kulturowej
Sama o sobie mówi: „queerowa, transpłciowa, żydowska osoba”.
Felietony wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Książki od Tygodnika TVP! Konkurs świąteczny
Co Was interesuje, o czych chcielibyście się dowiedzieć więcej?