Następnego dnia za siecią „USA Today” pospieszyła prasa koncernu Hearsta, który jest wydawcą kilkuset tytułów i portali. Po południu 25 lutego swoją decyzję o rozstaniu się z Adamsem ogłosili najwięksi: „The Washington Times”, „The Seattle Times” i „The Los Angeles Times”: redakcja tego ostatniego pisma dodała skwapliwie, że „w ciągu ostatnich dziewięciu miesięcy zdarzyło się nam już czterokrotnie odrzucić komiksy „Dilberta”, ponieważ nie odpowiadały naszym standardom”. Brawo!
Precz ze scottyzmem-adamizmem!
26 lutego, w niespełna 48 godzin po wygłoszonym przez Adamsa fatalnym zdaniu, rysownikowi wypowiedziała współpracę firma Andrews McMeel Universal, która przed dwadzieścia kilka lat czerpała zyski z zarządzania prawami do komiksu i ich sprzedaży. 27 lutego zerwała z nim współpracę oficyna Portfolio, wydawca jego kilkunastu książek. Nie ma i nie będzie miejsca dla programów TV opartych na „Dilbercie” – oświadczyli przedstawiciele największych sieci telewizyjnych.
Co jeszcze? „Osłupiały na widok tego niesłychanego słowa «scottyzm-adamizm» otworzyłem następny dziennik. Ten zamieszczał dwa artykuły, jeden z nich napisał Łatuński, drugi natomiast sygnowany był literkami «N.E.» Zapewniam pana, że utwory Arymana i Laurowicza to było jeszcze nic w porównaniu z tym, co napisał Łatuński. Wystarczy, jeśli powiem, że tytuł artykułu Łatuńskiego brzmiał: «Starowier wojujący»”… A nie, przepraszam, to z innej powieści. Ale mechanizm – zastanawiająco podobny do tego, który uruchamiano w latach 30. w Moskwie.
I może to jest najbardziej uderzające w sprawie Adamsa: powszechność decyzji o jego wymazaniu i jej bezalternatywność. I może jeszcze to, że mało komu ta procedura kojarzy się z wcześniejszymi precedensami historycznymi. „Konserwa w Polsce płacze nad losem amerykańskiego milionera rasisty!” – zaśmiewa się w prywatnej rozmowie
art-director jednego z największych wydawców komiksów w Polsce, który zna przecież losy różnych „zamilczanych” i wymazanych, od Władysława Strzemińskiego po Michaiła Bułhakowa.
Czy wolno nie być czarnoskórym?
Może więc, dla pełnej jasności, zbrojni dla bezpieczeństwa w kredę, czosnek i najnowszą broszurę Ośrodka Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych – zaryzykujmy lekturę tego rasistowskiego zdania Adamsa, które uzasadnić miało jego „wymazanie”.
24 lutego rysownik i celebryta komentował w swoim wideoblogu opublikowana kilka dni wcześniej wyniki badań opinii publicznej, wykonane przez duży ośrodek badania opinii publicznej Rasmussen Reports. Firma, która bada nastroje i postawy polityczne sympatyzuje z republikanami, nigdy jednak nie zarzucono jej nierzetelności czy koloryzowania wyników badań: w przeddzień ostatnich wyborów prezydenckich w USA w publikacji White House Watch przepowiedziała zwycięstwo Joe Bidena nad Donaldem Trumpem.
W badaniu, o którym mowa, Rasmussen Reports badała stosunek wobec zdania „It’s OK to be White”. Można to deklarację przełożyć jako „Fajnie być Białym”, choć lepiej chyba oddawałoby jej sens mniej zgrabne zdanie „Bycie Białym też jest w porządku”. Zdanie, które weszło do obiegu publicznego w roku 2017 jako reakcja na kampanię „Black Lives Matter”, od początku uznane zostało przez wielu komentatorów za „mowę nienawiści” – i być może już to pokazuje skalę podziałów w dzisiejszych Stanach.
Dla osób podchodzących do tego sloganu afirmatywnie oznacza on po prostu uznanie, że tożsamość kulturowa osób Białych, kwestionowana i krytykowana przez
mainstream jest równie możliwa do zaakceptowania jak pozostałe. Krytycy uznali jednak, że mamy do czynienia ze „zbrodnią nienawiści” (
hate crime), sam zaś slogan kolportowany jest na sposób viralowy i partyzancki: nie ma możliwości opublikowania go w największych mediach.
ODWIEDŹ I POLUB NAS
Pytanie, zadane przez ankieterów Rasmussen Reports było więc nieco prowokacyjne. Po kilku latach jednak emocje nieco się wypaliły: przedstawiciele większości badanych grup etnicznych uznawali go w większości za neutralny i możliwy do zaakceptowania. Za wyjątkiem badanych Afroamerykanów, z których zgodziło się z tym zdaniem 53%, podczas gdy 26% odrzuciło je, a 21% uznało za sporne lub dyskusyjne. W sumie – blisko połowa uznała, że w byciu Białym coś jest głęboko nie w porządku.
Albercik, wychodzimy
Na tę opinię zareagował z kolei Adams – uznając w emocjonalnej wypowiedzi, że to Afroamerykanie stanowią „grupę nienawiści” (
hate group) i pointując – no cóż, wypada to zdanie przytoczyć w oryginale: „The best advice I would give to White people is to get the hell away from Black people; just get the fuck away”.
Mocne słowa, szczególnie jeśli nie zdecydujemy się wykropkowywać wulgaryzmów. Można je przełożyć jako „Najlepszą radą, jaką mógłbym dać Białym jest [w tej sytuacji], by odczepili się w cholerę od Czarnych: po prostu zabierzcie się od nich jak najdalej, po prostu wypieprzajcie”.
Brutalne. Niepotrzebnie generalizujące. Absurdalne, nawet, jeśli z kolejnych słów Adamsa wynika, że ma na myśli nie fizyczne przenosiny, lecz rezygnację z udziału w programach pomocowych i inicjatywach równościowych, w które zaangażowana jest spora części społeczności Białych. Defensywne i podszyte rozżaleniem. Żeby jednak uznać to zdanie za „rasistowskie” – no cóż, może po prostu trzeba być redaktorem naczelnym największego dziennika w Cleveland. I bardzo chcieć zachować tę posadę.