Felietony

Pamiętam śnieg…

Jean przysyłał listy i zdjęcia – w tym te z czasów majowego studenckiego zrywu. Mam jeszcze takie jedno: jakiś gość przemyka pod murem, na którym ktoś koślawo wypisał tekst „Que sont devenue les droits de l’homme?” (Co się stało z prawami człowieka?). To było gdzieś w Paryżu, diabli wiedzą, gdzie… U nas człowiek miał niewiele praw, za to liczne obowiązki wobec państwa.

Słucham piosenki Michela Sardou „1965”.

Łatwa, wpadająca w ucho melodia, ale tekst czuły, osobisty, ani nie polityczny, ani hurraoptymistyczny. Ot, wyznanie faceta, który zapamiętał rok 1965 za sprawą pewnej piosenki i pierwszego zadurzenia w ładnej panience. A, i jeszcze dlatego, że zmarł jego ukochany pies. Pięć lat potem doświadczył podwójnego rozdziewiczenia – seksualnego i moralnego. A co z majem ’68? Przegapił, czy co?

Dla niego historia miała inny, personalny przebieg. Zaczął występować i od tego momentu gnał na oślep, walcząc o karierę, o pozycję. Tylko najlepsi przetrwają. Koło 1980 poczuł, że stracił pół życia na dni, o których już zapomniał.

Słucham tej piosenki teraz – i próbuję sobie wyobrazić, jak bym wyraziła w największym skrócie marcowe wydarzenia 1968 oraz ich następstwa. Może z jeszcze większą naiwnością niż Sardou?

***


Więc tak.

Marcowy śnieg nie należy do rzadkości. Wtedy też tak było. Paskudnie. Ale młodym pogoda nie przeszkadza, gdy w grę wchodzi zabawa. To był rok, kiedy nie zdałam na Akademię Sztuk Pięknych, ale szykowałam się do wtórnego podejścia. Zawieszona między szkołą a studiami, ni to, ni sio. A tu – hurra! – impreza u starszego kolesia – coś miał ze sztuką wspólnego – ku chwale kobiet, na dzień kobiet. Zaproszenie aktualne od wczesnych godzin popołudniowych.

Antoni Libera: Marzec ‘68 przyniósł wyłącznie zło

To była zaplanowana prowokacja sił bezpieczeństwa.

zobacz więcej
Nie za bardzo go znałam, ale pobiegłam. Fajne miejsce, Krakowskie Przedmieście, Dom bez Kantów. Lecą kawałki do tańca, ale jakoś atmosfery brak.

Domówka kończy się wcześnie, jeszcze przed zmierzchem. Wracam na Gocław, kierunek Poniatowszczak, trasa koło Uniwersytetu i Akademii Sztuk Pięknych, gdzie, jak mam nadzieję, za kilka miesięcy zacznę studia.

Tymczasem… właśnie w tym miejscu wpadam w kocioł. Niepojęty, a niepokojący. Śnieg pada dużymi miękkimi płatami, a dookoła wrzawa, milicja, kaski, gwizdki.

Dotarłam do domu bez uszczerbku, by z wielkim opóźnieniem dowiedzieć się o „studenckiej rewolcie”. No i że wraże ojczyźnie siły…

Miałam wtedy chłopaka Francuza, wprawdzie o polskich korzeniach, ale jednak nie stąd. Jean, pierwszoroczny student na filologii francuskiej, zapraszał na lato do Lyonu, tylko – bagatela – trzeba było dostać paszport. Odmówiono mi.

Serce krwawi, ale co tam, czekają mnie fascynujące studia!

Tymczasem… moi koledzy zaczęli wyjeżdżać z Polski z powodów, których nie rozumiałam. Że ich rodzice stracili pracę, że zmuszono ich do zmiany adresu, że oni nie chcą, ale taka sytuacja. Emigrowali. Z niektórymi jeszcze jakiś czas korespondowałam, potem kontakty się urwały.

Jean przyjechał do Warszawy dopiero na wakacje ’69.

Zanim tak się stało, przysyłał listy i zdjęcia – w tym te już dziś historyczne, z czasów majowego studenckiego zrywu. Mam jeszcze takie jedno: jakaś dziewczyna siedzi z bezradnie opuszczonymi ramionami, jak ktoś ogromnie zmęczony; jakiś od tyłu ujęty gość przemyka pod murem, na którym ktoś koślawo wypisał tekst „Que sont devenue les droits de l’homme?” (Co się stało z prawami człowieka?).

To było gdzieś w Paryżu, diabli wiedzą, gdzie…

U nas człowiek miał niewiele praw, za to liczne obowiązki wobec państwa. Po ’68 przykręcono śrubę. Nie zdałeś na studia, to won do roboty lub do woja. Zdałeś – też musisz odpłacić po dyplomie. Etatowo! Wyjątkiem – studia artystyczne. A i to nie do końca.

***

ODWIEDŹ I POLUB NAS
Zdałam na ASP i już na wejście miałam zapoznać się z prawdziwą pracą. Wtedy właśnie, w 1969, wprowadzono praktyki robotnicze. Miesięczne, w czasie lata.

W efekcie tego post-marcowego postanowienia wcześniej niż pachnącą farbą pracownię poznaliśmy… zapach lasu. Tuż po pomyślnie zdanym egzaminie na ASP, szczęśliwców wysłano do roboty, o której nikt z nas nie miał pojęcia. Zakwaterowano nas gdzieś koło Mrągowa, w wiejskim gospodarstwie. Dziewczynki na stryszku, chłopaki nieopodal, pod namiotami. Przydzielono nam pracę w szkółce leśnej. Co rano wieziono nas tam, gdzie mieliśmy odchwaszczać młode zasiewy. Niestety, nie odróżnialiśmy szlachetnych gatunków od badziewia i wyrywaliśmy to, co wcale do wyrwania nie było przeznaczone.

Nadleśniczy przyjechał i załkał. Potem zakazał nam wstępu na teren szkółki, co spotkało się z ogólnym entuzjazmem. Reszta praktyk robotniczych stała się prawdziwą przyjemnością. Wakacjami.

Rok później przyszłym artystom znaleziono praktyki bardziej zbliżone do tego, czym mieli zajmować się w przyszłości: Puławy, Zakłady Azotowe. Tym razem hotel robotniczy, a zadanie „malarskie” – odświeżanie haseł i napisów, od pełnych grozy czarnych trupich czaszek na żółtym tle (Nie wchodzić! Nie dotykać! Niebezpieczeństwo!) do banerów rozwieszonych ponad szosą, z obietnicami dóbr dostępnych tylko w PRL. Rok później – to samo. Puławy, Azoty. Odświeżanie napisów. Dostałam prywatną fuchę: na nieśmiałą prośbę majstra, wykonana po godzinach tabliczka z psią mordą i ostrzeżeniem „Uwaga, zły pies”. Na jego prywatny płot.
Fabryka Samochodów Osobowych na Żeraniu (FSO). Propagandowa masówka poparcia dla antysyjonistycznej polityki partii po zamieszkach marcowych w 1968 roku. Fot. PAP/Henryk Rosiak
Praktyki robotnicze to też marcowe pokłosie. Dowalić studentom. Zapamiętałam je jako absurd wymieszany z frajdą, bo jednak umieliśmy je sobie umilić.

***
Grudzień ’81. Padał śnieg. Biegałam po mieście z informacjami dla znajomych i mniej znajomych. Na blisko dekadę wycofałam się z aktywności. Po ’89 wydawało się, że już można.

Nie. Znów jesteśmy w krzyżowym ogniu politycznych wyborów. Znowu pod pręgierzem – prawo, lewo. Nie ma nic pośrodku.

Jest marzec. Pada śnieg.

– Monika Małkowska

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

Zdjęcie główne: Wystawa otwarta na Uniwersytecie Warszawskim z okazji 30. rocznicy wydarzeń Marca '68. Fot. PAP/CAF Andrzej Rybczyński
Zobacz więcej
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pożegnanie z Tygodnikiem TVP
Władze Telewizji Polskiej zadecydowały o likwidacji naszego portalu.
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Sprzeczne z Duchem i prawem
Co oznacza możliwość błogosławienia par osób tej samej płci? Kto się cieszy, a kto nie akceptuje?
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Autoportret
Andrzej Krauze dla Tygodnika TVP.
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Totemy Mashy Gessen w wojnie kulturowej
Sama o sobie mówi: „queerowa, transpłciowa, żydowska osoba”.
Felietony wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Książki od Tygodnika TVP! Konkurs świąteczny
Co Was interesuje, o czych chcielibyście się dowiedzieć więcej?