Jak dotąd, najbardziej znany internetowo przystanek marszu to ten z 6 maja we Wrocławiu, gdzie na rynku do niezbyt wprawdzie licznej, ale za to energicznej i wyposażonej w bębny publiczności przemówił inicjator marszu, Robert Rient: – Odra jest moją siostrą, nie mam żadnych wątpliwości. O tym, że ktoś jest osobą w polskim prawie nie decyduje zdolność mówienia, dwudniowe dziecko jest osobą i osoba nieprzytomna jest osobą.
Dziecko dorośnie, nieprzytomny oprzytomnieje, a co z Odrą? Nie stanie sama przed sądem, musi mieć pełnomocnika, a pełnomocnik pełnomocnictwo podpisane przez mocodawcę, osobę prawną. Jeżeli nawet jakaś rybka podpisałaby pletwą, to nie byłoby w imieniu całej Odry. Tak jest dotychczas w naszym antropocentrycznym świecie, ale z tym Plemię Odry chce zerwać i antropocentryzm zamienić na antropomorfizm. Postaci z bajek Kryłowa, La Fontaine'a czy Krasickiego były wygadane i nawet mogłyby same się reprezentować. Podobnie Biały Królik z „Alicji w krainie czarów”.
W tej tradycji literackiej cechy ludzkie przypisywano zwierzętom. Tu jest o krok dalej, osobowość ma mieć rzeka. Plemię argumentuje, że osobowość prawną mają korporacje i inne podmioty nie będące ludźmi, to dlaczego nie Odra? Czym jest zatem osobowość prawna? To „pojęcie podkreślające zdolność osób prawnych do bycia podmiotem praw i obowiązków oraz do dokonywania we własnym imieniu czynności prawnych”. Natomiast „osobę prawną definiuje się zazwyczaj jako trwałe zespolenie ludzi i środków materialnych w celu realizacji określonych zadań, wyodrębnione w postaci jednostki organizacyjnej wyposażonej przez prawo w osobowość prawną”.
Ciągle ten człowiek, antropos, od starożytności przez judaizm, chrześcijaństwo i islam nie chce zrezygnować ze swoich praw, ale gdy wrócimy do świadomości animistycznej i szamańskiej wszystko będzie lepiej. A zmiana świadomości to klucz do każdej rewolucji.
Osoba, siostra, człowiek, nie człowiek – jak to ma być?
– Rzeka jest pełniejsza od słowa osoba – to inicjator Plemienia Odry na rynku wrocławskim. I jeszcze: – Możemy zdecydowanie nazwać rzekę osobą, ale to nie wystarczy, to jest za mało jeżeli nazwiemy rzekę tylko osobą.
Zatem coś więcej niż osoba i to nie w sensie tylko prawnym, ale dla prawniczych uszu powinno wystarczyć, że „rzeka Odra jest samorządna ponieważ sama kieruje swoja działalnością – płynie, meandruje, kształtuje krajobraz”.
ODWIEDŹ I POLUB NAS
Pełno na stronach internetowych Plemienia i pokrewnych, także inicjatora akcji, tropów do takiej aksjologii, która stawia wyżej rzekę od ludzi, bo rzeka daje życie, a człowiek od wody zależy. Co racja, to racja, ale tu nie chodzi o prawa biologii, a hierarchię bytów, jak w nowozelandzkim plemieniu żyjącym nad rzeką Whanganui, które wierzy, że pochodzi z Whanganui, tam są jego przodkowie i rzeka jest ich pierwotną, animistyczną transcendencją.
Niedawno rzeka Whanganui otrzymała w Nowej Zelandii osobowość prawną, ale jest ona elementem religii pierwotnych mieszkańców wyspy. A Plemię Odry w swoich żądaniach powołuje się na przykład Whanganui. Nie ma nad Odrą pierwotnych Słowian po pogańsku czczących rzekę. Plemię Odry zatem musi zacząć wierzyć, jak Maorysi nad Whanganui, i wydaje się, że jest na dobrej drodze, a szczera wiara może przekonać ustawodawcę polskiego, tak jak przekonała nowozelandzkiego.
Dla ścisłości Plemię Odry nie było pierwsze. Od 2017 roku swoje rytuały odprawiały nad Wisłą Siostry Rzeki wspomagane przez Braci Potoki. Obie inicjatywy współpracują w duchowej łączności. Mają poparcie Greenpeace, na razie bez działań praktycznych w swoim stylu – no bo jak się przykuć, czy przykleić do rzeki?
A razem z Plemieniem jest Fundacja Olgi Tokarczuk, Akcja Demokracja i inne organizacje ekologiczne, lepiej powiedzieć ekologistyczne, bo puchną od ideologii tak jasnej i racjonalnej jak dym nad torfowiskiem.