Felietony

Samokrytyka sędziego. Nieśmiertelny duch Stalina na stadionach świata

UEFA, której nie przeszkadzają imprezy piłkarskie o najwyższej randze organizowane przez tę federację w krajach słynących z umiłowania wolności obywatelskich – jak Katar, Turcja czy Rosja – odwiesiła Szymona Marciniaka. Będzie sędziował Ligę Mistrzów. W Stambule.

Na XV Zjeździe WKP(b) Józef Stalin walczący o to, żeby w partii komunistycznej w Sowietach nikt nic nie miał do powiedzenia poza nim samym, wprowadził mechanizm samokrytyki. W roku 1935 ideę podchwycił towarzysz Mao w Chinach w tym samym celu – umocnienia swej władzy w życiu partyjnym i państwowym. Po drugiej wojnie światowej samokrytyka jako narzędzie dyscyplinujące jednych i wzmacniające władzę drugich spopularyzowała się we wszystkich krajach tak zwanej demokracji ludowej.

W szczerej, partyjnej korespondencji Józef Stalin rozwiewał wątpliwości pisarza Maksyma Gorkiego (Aleksieja Maksymowicza Pieszkowa):

„Nie możemy się obejść bez samokrytyki. W żaden sposób nie możemy, Aleksy Maksymowiczu. Bez niej nieunikniony jest zastój, gnicie aparatu, wzrost biurokratyzmu, podcinanie skrzydeł inicjatywie twórczej klasy robotniczej. Oczywiście samokrytyka dostarcza materiału wrogom. Pod tym względem macie całkowitą rację. Ale dostarcza też materiału (i daje bodziec) do dalszego posuwania się naprzód, do wyzwalania się twórczej energii mas pracujących, do rozwoju współzawodnictwa, dla brygad szturmowych itd. Strona pozytywna równoważy i przeważa negatywną.”

Materiału wrogom dostarczała samokrytyka, bo pokazywała słabości, ale od czego dialektyka – pokazywała tylko te słabości, które miały być pokazane i przezwyciężone. Samokrytyka publiczna świadczyła paradoksalnie o wzroście pozycji tego, który ją składał. Ważne, żeby była złożona szczerze i wtedy, kiedy partia wskaże moment. Partia dawała szansę, aby naprawić błędy, wzmocnić się ideologicznie i wzmocnionym kroczyć lewą marsz w drogę ku świetlanej przyszłości.

Na początku czerwca znany i ceniony na świecie sędzia piłkarski Szymon Marciniak stał się znany nawet osobom, które nigdy nie były na stadionie, a gdy leci piłka w telewizji, to przełączają kanał. Arbiter miał sędziować finał Ligi Mistrzów, ale stanęło to pod znakiem zapytania, bo Marciniak pokazał się w miejscu, w którym poprawny politycznie – czyli każdy robiący karierę publiczną – człowiek nie powinien się pojawić. Sędzia był jednym z prelegentów na konferencji Everest, współorganizowanej przez Sławomira Mentzena, lidera prawicowej partii Konfederacja.

Udział w Evereście stał się dla sędziego tak niebezpieczny jak – w czasach stalinizmu – przyjście chłopa biedniaka na wesele do kułaka. Postępowy z zasady biedniak popierałby w ten sposób feudalno-kapitalistyczne stosunki na wsi, co w przypadku sędziego na Evereście przekładać by się miało na jego poparcie dla homofobicznych i rasistowskich poglądów Mentzena.

Sławomir Mentzen bronił Szymona Marcicniaka, twierdząc, że konferencja Everest nie miała nic wspólnego z polityką. Była wydarzeniem networkingowym, czyli miejscem, gdzie ludzie interesu zawiązują więzi i zyskują motywacje do jeszcze efektywniejszego robienia interesów. Z pozoru na przykład bankowiec nie może się niczego nauczyć od sędziego piłkarskiego, ale są ogólne prawa osiągania sukcesu i ktoś wybitny w jednej dziedzinie może wzmocnić, choćby swoim przykładem, motywację kogoś będącego na początku drogi w całkiem innej. Na stronie jednodniowej konferencji Everest słowa: „biznes”, „pasja” „rozwój”, „zmienianie reguł”, „ryzyko” itp. dominują.

Nie znający tego żargonu zrozumie na pewno, co się mniej więcej może kryć pod Sztafetą Piwną przewidzianą na koniec wydarzenia. Polityki jakkolwiek rozumianej trudno się dopatrzyć. To wygląda na takie – z przeproszeniem organizatorów, ale ja się nie znam – wielodyscyplinarne szkolenie Amwaya. A Sławomir Mentzen jest nie tylko politykiem, także przedsiębiorcą i zapewnia, że wystąpił tylko w tej drugiej roli.

Bardzo szybko po Evereście stowarzyszenie Nigdy Więcej zawiadomiło UEFA, że Marciniak promował nienawiść, rasizm, antysemityzm i homofobię, bo czym innym mogło być uczestnictwo w imprezie współorganizowanej przez lidera Konfederacji. Konfederacja i rasizm – to w każdym postępowcu na Zachodzie wzmaga czujność, bo, wiadomo, Południe USA, niewolnictwo... Nota bene w sieci się niesie, że ekscentryczny – nie, nie Sławomir Mentzen – założyciel Konfederacji rzeczywiście chciał nawiązać nazwą do Konfederacji Stanów Południa USA, co w kraju, gdzie pierwsze konfederacje zawiązywano przed skolonializowaniem Ameryki, musi budzić zdumienie, jeżeli to prawda.

Jako że zbliżał się finał Ligi Mistrzów, Szymon Marcicniak napisał oświadczenie dla UEFA, że nic złego nie zrobił, co najwyżej nie zachował czujności obywatelskiej, idąc tam, gdzie poszedł – nie oszukujmy się – pogrzać się w świetle reflektorów i przy okazji zarobić. Marciniak napisał:

Mam nadzieję, że to oświadczenie trafi do wszystkich zainteresowanych, szczególnie osób, które słusznie zaniepokojone i rozczarowane moim udziałem w wydarzeniu „Everest” zorganizowanym w Katowicach 29 maja 2023 r. Chcę wyrazić najgłębsze przeprosiny za moje zaangażowanie i wszelkie cierpienia lub szkody, które mogło spowodować.

Po refleksji i dalszym dochodzeniu okazało się, że zostałem poważnie wprowadzony w błąd i zupełnie nieświadomy prawdziwej natury i powiązań wydarzenia. Nie wiedziałem, że było ono związane z polskim ruchem skrajnie prawicowym. Gdybym wiedział o tym fakcie, kategorycznie bym odrzucił zaproszenie. Ważne jest, aby zrozumieć, że wartości promowane przez ten ruch są całkowicie sprzeczne z moimi osobistymi przekonaniami i zasadami, których staram się przestrzegać w swoim życiu. Mam wyrzuty sumienia, że mój udział mógł być z nimi sprzeczny.
"Uważam, towarzysze, że samokrytyka jest nam potrzebna jak powietrze, jak woda" - mówił Józef Stalin. Na zdjęciu zebranie partyjne w latach 50. Fot. Zbyszko Siemaszko / RSW / Forum
Jako profesjonalista głęboko zaangażowany w grę w piłkę nożną, chcę podkreślić moje niesłabnące poparcie dla wartości, które popiera UEFA, szczególnie inkluzywności i szacunku dla wszystkich osób niezależnie od ich pochodzenia. Te zasady leżą u podstaw ducha piłki nożnej i są spójne z moimi osobistymi przekonaniami. Co więcej, z całego serca potępiam każdą formę nienawiści, dyskryminacji czy nietolerancji, ponieważ nie ma dla nich miejsca w sporcie ani w całym społeczeństwie. Chcę również podkreślić moje zaangażowanie w zwalczanie dyskryminacji w piłce nożnej. Byłem jednym z pierwszych sędziów na świecie, a na pewno pierwszym w moim kraju, którzy zastosowali „procedurę trzystopniową” w odpowiedzi na poważny dyskryminacyjny incydent podczas meczu w Polsce.

Idąc dalej, obiecuję być bardziej czujny w badaniu wydarzeń i organizacji, z którymi się kojarzę. Zobowiązuje się wyciągnąć wnioski z tego doświadczenia i zapewniam, że takie błędy w ocenie nie będą miały miejsca w przyszłości.

Na koniec składam najszczersze przeprosiny dla klubów, zawodników, kibiców, kolegów, urzędników i organizacji, które mi zaufały. W pełni rozumiem, że moje działania miały reperkusje wykraczające poza osobiste rozczarowanie i jestem w pełni gotowy na zaakceptowanie wszelkich konsekwencji wynikających z mojego nierozważnego uczestnictwa.

Dziękuję za zrozumienie i pokornie proszę o możliwość naprawienia i odzyskania zaufania poprzez moje przyszłe działania.


O samokrytyce w czasach, kiedy była sprawą organizującą życie społeczne, tak pisał dobrze żyjący z komunistyczną władzą literat Jerzy Putrament, a więc – bądź co bądź – znawca zagadnienia:

ceremoniał samokrytyki był ważnym elementem obyczajowości owej epoki. Było w nim coś z publicznej spowiedzi wczesnego chrześcijaństwa i coś z freudowskiej psychoanalizy, i coś z egzorcyzmów średniowiecza. [...] W okresie błędów i wypaczeń samokrytyki wymagano bardzo często i co sprytniejsi zdążyli już sobie wyrobić taką czy inną paradę. Znam takiego towarzysza, który przy lada zahaczeniu już tę samokrytykę sobie składa, okiem nie mrugnąwszy. Albo raczej mrugając do tego i owego: popatrz jaki jestem sprytny! Czasem idzie nawet dalej: samokrytykując się niejako prewencyjnie. Oczywiście, znaczenie takiej samokrytyki jest żadne! ODWIEDŹ I POLUB NAS Samokrytykujący się towarzysz to nie ten przypadek. Samokrytyka Szymona Marciniaka okazała się być ważna i skuteczna. UEFA, której nie przeszkadzają imprezy piłkarskie o najwyższej randze organizowane przez tę federację w krajach słynących z umiłowania wolności obywatelskich – jak Katar, Turcja czy Rosja – odwiesiła Marciniaka. Sędziował Ligę Mistrzów. W Stambule.

Stowarzyszenie Nigdy Więcej zareagowało na to oświadczeniem, gdzie stwierdziło, że nie postulowało odsunięcia Szymona Marciniaka od sędziowania i pozytywnie ocenia, że Szymon Marciniak się dystansuje, odcina i potępia. Wygląda na to, że chcieli mu dać szansę potwierdzenia jego obecności w głównym nurcie dziejów lub pomóc, by nie znalazł się „po złej stronie historii” (Georgette Mosbacher).

Czy zatem Nigdy Więcej napisało donos do UEFA? Stanowczo, nie. Przedstawiciel stowarzyszenia zapytany o to, jak UEFA dowiedziała się o Evereście odparł, że z mediów. Nigdy Więcej donosów nie pisze – poza wiarą czy niewiarą stowarzyszeniu – donosy dotyczą faktów, gdy tymczasem Marciniak rasista jest fantazmatem, więc na pewno żadnego donosu nie było.

Stowarzyszenie Nigdy Więcej spowodowało już ukaranie wielu klubów w Polsce przez UEFA. Na przykład, kibice z Płocka wnosili na stadiony flagi z napisem „WP”, co dla Nigdy Więcej znaczyło, oczywiście, „White Power” i nie przyszło pobudzonym działaczom do głów, że to Wisła Płock. Miasto Brzeg na Dolnym Śląsku ma w herbie trzy kotwice, których kształt kojarzył się działaczom rasistowsko, ksenofobicznie i nienawistnie. Zawiadomili UEFA, a to dlatego, że flagi z herbem swojego miasta kibice z Brzegu wnosili na stadion we Wrocławiu.

Kariera towarzysza Robesona: negro spiritual dla Stalina

Czy CIA zlikwidowała czarnoskórego gwiazdora?

zobacz więcej
Czujności nigdy nie za wiele i gdy do Polski zawitał Simon Mol z Kamerunu, stowarzyszenie nagrodziło go tytułem Antyfaszysty Roku. Czujność musiała być niebagatelna, bo z żadnych działań antyfaszystowskich pan Mol nie był znany. Zmyślił, że w rodzinnym Kamerunie był publicystą i sygnalistą, prawdziwe za to było to, że owiany legendą antyfaszystowską i silnym przekonaniem młodych dam w Warszawie, że odmówić mu, to byłby rasizm, zaraził kilkadziesiąt z nich wirusem HIV. W Kamerunie mężczyźni wierzą, że „sprzedanie” wirusa dużej liczbie kobiet, leczy sprzedającego.

Co do Nigdy Więcej, to zanucić wypada za Piotrem Szczepanikiem; „Nigdy więcej nie patrz na mnie takim wzrokiem” i zakończyć wątek. Co do samokrytyki, to ma ona szanse na utrwalenie się w życiu społecznym. Z głośnych samokrytyk ostatnich lat ta Szymona Marciniaka nie była pierwsza.

Znany działacz polityczny, nawet były minister, zabłądził na urodziny dziennikarza, któremu zdarza się zadawać dociekliwe pytania jego kolegom partyjnym. Ów działacz publicznie oświadczył, że był tam krótko, nic nie jadł ani – przede wszystkim – nie pił i z nikim nie rozmawiał. Wynikałoby, że nie rozmawiał nawet z jubilatem. Partyjny szef wybaczył, zatem tak trzeba i pewnie będzie trzeba częściej.

Józef Stalin nie dzielił się poglądami na znaczenie samokrytyki tylko z Maksymem Gorkim. Szersze masy partyjne mogły się dowiedzieć z jego przemówień na przykład że:

Uważam, towarzysze, że samokrytyka jest nam potrzebna jak powietrze, jak woda. Uważam, że bez niej, bez samokrytyki, nasza partia nie mogłaby kroczyć naprzód, nie mogłaby ujawnić naszych bolączek, nie mogłaby likwidować naszych braków. A braków mamy dużo.

Oni mieli dużo i my też mamy dużo – „White Power”, kotwice w miejskim herbie, różne fobie i rozmaite -izmy.

Dlaczego Stalin inspiruje zza grobu ludzi, którzy nie mogą go pamiętać, a nawet schyłkowy PRL pamiętać mogą tylko mgliście? Widocznie on coś wiedział o naturze ludzkiej, czego my nie wiemy, albo wiemy, ale nie chcemy się do tego przyznać – wolnościowe złudzenia co do tej natury na to nie pozwalają.

– Krzysztof Zwoliński

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

SDP 2023

Zdjęcie główne: Tak witało Szymona Marciniaka po powrocie z Kataru Słupno pod Płockiem, gdzie sędzie mieszka od 10 lat. Fot. PAP/Szymon Łabiński
Zobacz więcej
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pożegnanie z Tygodnikiem TVP
Władze Telewizji Polskiej zadecydowały o likwidacji naszego portalu.
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Sprzeczne z Duchem i prawem
Co oznacza możliwość błogosławienia par osób tej samej płci? Kto się cieszy, a kto nie akceptuje?
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Autoportret
Andrzej Krauze dla Tygodnika TVP.
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Totemy Mashy Gessen w wojnie kulturowej
Sama o sobie mówi: „queerowa, transpłciowa, żydowska osoba”.
Felietony wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Książki od Tygodnika TVP! Konkurs świąteczny
Co Was interesuje, o czych chcielibyście się dowiedzieć więcej?