Felietony

To nie śmietnik. To instalacja urzędowa

Po vlepce na tablicy integralność dzieła z gatunku land artu naruszył mieszkaniec, twórca dużej tekturowej tablicy z napisem: „Miś na miarę naszych możliwości”.

W maju, precyzyjna data nie jest tu istotna, warszawska dzielnica Ursynów wzbogaciła się o nowe dzieło chyba sztuki z gatunku land artu. Mniej więcej pośrodku pola pomiędzy ulicą Stryjeńskich a Lasem Kabackim usypano kopczyk z fragmentów płyt betonowych, kamieni i innego gruzu – czegoś, co po zakończeniu budowy zwykle ładuje się na ciężarówki i wywozi w nieznanym mieszkańcom kierunku. I zapewne także teraz byłyby to zwykłe śmieci i szpecące krajobraz odpady budowlane, gdyby nie tablica, która informowała spacerowiczów, że jest to Lapidarium.

„Zebrane tu pozostałości z czasów budowy osiedla tworzą lapidarium epoki w której ono powstało. Fragmenty wielkiej płyty, bryły i pokruszone betony, druty zbrojeniowe to oryginalne ślady przeszłości ściśle związane z miejscem i czasem, w którym ono powstało. Zgrupowane w formie rzeźby land art opowiadają o materiałach i technologii i sposobie budowania. Dodatkowo jako zestaw luźno ułożonych elementów stanowią schronienie dla małych ssaków pełniąc rolę niszy ekologicznej. Z upływem czasu będą ulegać erozji i sukcesji stopniowo wtapiając się w krajobraz” (pisownia oryginalna).

Solidna metalowa tablica w kolorze zielonym została podpisana przez Zarząd Zieleni m. st. Warszawy, a więc to żaden przypadek, bałagan i zaśmiecanie, lecz instalacja urzędowa i jak najbardziej oficjalna.

Po przełomie w sztukach plastycznych na początku XX wieku, który przyzwyczaił publiczność, że nie wszystko musi być przedstawiające i figuratywne, okazuje się jednak, że filisterka trzyma się mocno i może nie zrozumieć tych pikasów (tak mieszczaństwo w Polsce w całym XX wieku nazywało wszelką abstrakcję w malarstwie, a w rzeźbie to, co nie jest do niczego podobne). Niezrozumiane mogą być także najszlachetniejsze przesłanie i idea szczytna jak fragment wielkiej płyty na sztorc.

Niedługo na tablicy pojawiła się vlepka: „Pamiętaj, lepiej gdy krajem rządzi małpa, niż socjalista.” Autor vlepki mógł mieć na myśli to, że dziką łąkę z brzozami samosiejkami przed Lasem Kabackim zalewa betonoza – asfaltowe ścieżki, solidne i zarazem niewygodne siedziska, wszędzie stalowe rury i nawet mostki nad sztucznym rowem. Małpa pozostałaby przy łące i brzózkach.

Tyle że betonoza naokoło Lapidarium to coś smutnie normalnego, podczas gdy sam land art swym, rzec by się chciało, surowym pięknem, czyli – nie owijając w bawełnę – nachalną brzydotą zatrzymuje rozpędzone rowery, nie mówiąc już o pieszych spacerowiczach.

Prawda czasu i prawda ekranu. Stanisław Bareja, kronikarz życia w socjalizmie

Naprawdę zbytnio nie odrealniał. Daję słowo honoru. W okrągłą, czterdziestą rocznicę wejścia „Misia” do kin.

zobacz więcej
Vlepka była zwiastunem, że oświecona władza nie zawsze może wszystko wcisnąć mniej oświeconym obywatelom. Po vlepce na tablicy integralność dzieła z gatunku land artu naruszył mieszkaniec, twórca dużej tekturowej tablicy z napisem: „Miś na miarę naszych możliwości”. Podpisane: „Rafau”. Kogo autor mógł mieć na myśli?

Ursynów w oczywisty sposób kojarzy się ze Stanisławem Bareją przez serial „Alternatywy 4”, kręcony zresztą niecały kilometr od położenia Lapidarium, co upamiętnia stosowny mural na ścianie bloku, a Roman Wilhelmi w roli dozorcy Anioła widnieje na innym domu także nieopodal Lapidarium i całego parku imienia Cichociemnych Spadochroniarzy AK. Zapewne to imię nadane przed kilku laty dzikim łąkom i zagajnikom sprowadziło teraz na ten teren beton i stal, bo inaczej nie wypadało. Ale nie da się w ten sposób wytłumaczyć Lapidarium.

Konkurs na zagospodarowanie terenu – takie działania zwykle i tym razem nazywa się rewitalizacją – wygrała pracownia Marcina Bratańca, który na zarzut „Gazety Wyborczej”, że sterta gruzów jest brzydka odpowiedział: „Zgadzam się, że ta sterta jest brzydka. Tak miało być.”

Upiększanie życia przez sztukę sprzyja bezmyślności, zdaje się uważać autor Lapidarium, a samo Lapidarium: „To jest przyprawa, element, który skłoni do myślenia. Możemy to nazwać zaczynem, na którym wyrośnie chleb.”
        ODWIEDŹ I POLUB NAS     Z tego zaczynu chleba nie będzie, ale z innych zaczynów chleby rozmaite wyrastały i nadal się pieką.

Pewnego dnia w pewnej nowojorskiej galerii w 1917 roku pojawił się porcelanowy pisuar podpisany „Fontanna”, a autor tego ekscesu Marcel Duchamp zdobył nieśmiertelną sławę. Fontanna niczego nie upiększała, nie budowała chwały żadnego władcy i nie służyła Bożej chwale jak w koszmarnych czasach średniowiecznego feudalizmu, nie utwierdzała pychy arystokracji i później bogatego mieszczaństwa. Na pewno utorowała drogę do galerii na przykład puszkom z odchodami i podobnym przejawom koncepcji artystycznych. Ursynowskie Lapidarium wydaje się być z tej rodziny.

Czy gruzobetonoza w formie ursynowskiego Lapidarium otworzy nowy prąd w sztuce i zainspiruje innych artystów? Już sama nazwa hipotetycznego prądu (sam wymyśliłem) jest wystarczająco odstręczająca, by mieć szanse, ale odbiorca dalece nie dorósł.

Nie tylko okoliczni mieszkańcy nie byli zachwyceni dziełem; strony internetowe, gazety ogólnopolskie i telewizje, a nawet ursynowscy radni – wszyscy powszechnie kpili.

Trzech radnych ursynowskiej opozycji zwaliło taczkę gruzu przed ratuszem dzielnicy, myśląc zapewne: dlaczego burmistrz miałby być pozbawiony estetycznego wpływu Lapidarium? Do ratusza napływały protesty.

I tak estetyka poszła w kąt, zareagowano na zarzuty dotyczące bezpieczeństwa. Jeżeli niepilnowane dzieci wejdą na bezładne usypisko betonowych płyt, to nieszczęście gotowe – skręcenia stawów, nawet złamania, guzy i otarcia skóry.
Znaleziono rozwiązanie: przyjechały koparki i ułożyły płyty w regularne rzędy na krzyż. W ten sposób z land artu zrobił się mały magazyn odpadów budowlanych na wolnym powietrzu. I już się wydawało, że to ostatnie ustępstwo władz dzielnicy oraz projektantów parku. Płyty w bezpiecznej formie miały pozostać, bo to edukacja historyczna. Mieszkańcy powinni zdawać sobie sprawę z tego, w czym mieszkają, bo bez Lapidarium mogliby pomyśleć, że w igloo.

Że też nikt wcześniej na to nie wpadł? Przy piramidach egipskich, pałacach, zamkach i secesyjnych kamienicach nie zostawiano lapidariów. Coś, co dotąd było oczywiste, na Ursynowie postanowiono wyjaśnić.

Tego, że ursynowianin może poszerzyć swój stan świadomości, choćby wyglądając przez okno, nie wzięto pod uwagę. Ursynów budowano etapami i wśród mieszkańców powszechna jest znajomość wielkiej płyty nie tylko tej złożonej w bloki. Płyta jako taka, nawet ułamana też się opatrzyła przez ostatnie dziesięciolecia. Wszyscy wszystko wiedzą.

Ale to nie koniec historii: mniej więcej w połowie czerwca Lapidarium nagle zniknęło. Estetyka nie grała żadnej roli w decyzji prezydenta miasta. Z tym, że jeżeli miasto się poddało, to nie ze względów ideologicznych – te były przecież słuszne – ale pragmatycznych. Na uporządkowane płyty też można wejść z jak najgorszym skutkiem. Ale z ideą trudno się rozstać. Rzeczniczka Urzędu Miasta mówiła „Gazecie Stołecznej”: „warto wspólnie z mieszkańcami i artystami zastanowić się, jak sensownie pokazać wielką płytę. To jest dobry pomysł, ale trzeba to zrobić tak, by stanowił atrakcję.”

Dzielnicy Ursynów trudno rozstać się z wszechogarniającym bareizmem. „To jest słuszna koncepcja” – kwitował w „Misiu”pomysły reżysera Zagajnego, jedne głupsze od drugich, jego asystent.

Na płaski teren po lapidarium i jego okolice nawieziono żyznej ziemi z zamiarem jej rozprowadzenia pod trawnik. Była to pulchna pryzma. W niedzielę, 11 czerwca, spacerowicze zobaczyli wbitą w tę pryzmę tablice z napisem: „Ku pamięci lapidarium 2023-2023 [*] #Pamiętamy".

Tablica zniknęła, ziemie rozprowadzono, ale choć jeden dzień była szyderczym pomnikiem zwycięstwa małpy nad socjalistą.

– Krzysztof Zwoliński

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

SDP 2023
Zdjęcie główne: Hałda gruzu usypana w Parku Cichociemnych na Ursynowie nazwana przez Zarząd Zieleni m.st. Warszawy Lapidarium. Fot. Tomasz Jedrzejowski / Gazeta Polska / Forum
Zobacz więcej
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pożegnanie z Tygodnikiem TVP
Władze Telewizji Polskiej zadecydowały o likwidacji naszego portalu.
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Sprzeczne z Duchem i prawem
Co oznacza możliwość błogosławienia par osób tej samej płci? Kto się cieszy, a kto nie akceptuje?
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Autoportret
Andrzej Krauze dla Tygodnika TVP.
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Totemy Mashy Gessen w wojnie kulturowej
Sama o sobie mówi: „queerowa, transpłciowa, żydowska osoba”.
Felietony wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Książki od Tygodnika TVP! Konkurs świąteczny
Co Was interesuje, o czych chcielibyście się dowiedzieć więcej?