Felietony

Zanikające słowa. Bóg się boi, Człowiek się panoszy

Bóg ma kłopot: wydaje mu się, że blednie, staje się coraz mniej widoczny. Po prostu – zanika. Człowiek nie ma takich problemów. Przeciwnie, cieszy się wśród słów ogromną popularnością. Jednak „tego, że Bóg mógłby zniknąć, nie umiał sobie wyobrazić. Kim wtedy byłby on, Człowiek?”. Czyż to nie doskonała i lapidarna diagnoza duchowej kondycji współczesności?

Nasz język zmienia się nieustannie; jedne wyrazy wychodzą z użycia, inne – wraz ze zmianami technologicznymi – stają się znane nie tylko fachowcom. Co więcej, miejsce starych, „długich” terminów zastępują nowe, krótsze, szybsze, dostosowane do tempa życia. Tę tendencję najlepiej widać w angielskim i francuskim, ale i w polskim różne „apki” czy „kompy” nikogo nie dziwią. I nie chodzi wcale o slang młodzieżowy – ten styl przyswoiliśmy wszyscy, niezależnie od wieku.

Egreta odchodzi

Nie tylko mowa ulega modyfikacjom – przeobraziło się nasze otoczenie, zwłaszcza to codzienne.
Na pozór – jest prostsze i łatwiejsze w obsłudze. Tylko… niedawno mąż i ja poszukiwaliśmy odpowiedniej wtyczki do jakiegoś urządzenia elektronicznego. Kiedy zaczęliśmy wydobywać z szuflad, pudeł, nawet z piwnicy zachomikowane tam masy kabli, przełączników, gniazdek, adapterów i wtyczek, zorientowaliśmy się, że większość to szmelc niepasujący rozmiarem do sprzętu nowej generacji. To uświadomiło mi tempo, w jakim modyfikowana jest rzeczywistość.
W ślad za nią, chciał nie chciał – nasze głowy.

Rok temu w warszawskim Muzeum Narodowym obejrzałam wystawę „Stan rzeczy”, dotyczącą, rzecz jasna, rzeczy. Tych, które zniknęły z naszego otoczenia (bądź z otoczenia naszych przodków). Zaniechane też zostały codzienne czy odświętne rytuały, których celebrowaniu służyły sprzęty o konkretnym przeznaczeniu. Jednocześnie uleciały z użycia, z pamięci, a nawet ze słownika ich nazwy własne.

Konia z rzędem temu, kto pamięta, co oznacza szkandela, egreta, robdeszan. I wiele innych, przywołujących rdzeniem swe obce pochodzenie.

Mniejsza jednak z parurą, szatlenką czy lizeską – czy ktoś na bieżąco śledzi zanikanie słów?
I wcale nie chodzi o terminy dotyczące porannej toalety damy sprzed I wojny światowej.

Słowa na rowerze

Przeczytałam ją po raz wtóry – książkę „Dwa słowa” wydaną przez oficynę Dwie Siostry w ubiegłym roku. Zachwyciła mnie przy pierwszej lekturze, toteż z radością przyjęłam wiadomość, że akurat ta pozycja została niedawno uhonorowana Nagrodą Literacką m.st. Warszawy, laurami zacnymi, z blisko stuletnią tradycją (od 1926).

Niech Państwa nie zmyli kategoria „Literatura dziecięca” (za tekst Anny Taraski i ilustracje Dominiki Czerniak-Chojnackiej). To publikacja dla odbiorcy w każdym wieku. Z jednej strony – poważna przypowieść filozoficzna; z drugiej – gibka opowiastka, zręcznie prześlizgująca się między bajką a surrealistyczną grą z podświadomością.

Kogo AI nie pokona?

Można w nieskończoność wydłużać spis tego, co dla Sztucznej Inteligencji niemożliwe.

zobacz więcej
Co do tytułowych dwóch słów – nie chodzi o Sztuczną Inteligencję (też dwa słowa), lecz o dwa hasła, dwóch bohaterów współistniejących w starym słowniku.
Jednemu na imię Bóg; drugi nosi miano: Człowiek.

Obydwaj wymienieni (niestety, pod względem parytetów nie jest to historyjka poprawna politycznie – Bóg i Człowiek to faceci) podejmują wędrówkę po kartach leksykonu, by tam spotykać inne spersonifikowane terminy.

Jedne pochodzą ze słownikowego domu starców, czyli zostały wycofane z obiegu, jak wiekowi ludzie. Inne są nieładne, więc zostały wyrzucone na margines, lecz mimo to się panoszą. Te i owe pozostają w częstym użyciu – ale czy ze zrozumieniem? Jaką cielesność mogliby przyjąć Miłość, Smutek, Cień, Chwila, albo – Śmierć czy Życie?

Wszystkie one w interpretacji Anny Taraski zyskują osobowość, cechy charakterystyczne, zdolność przemieszczania się i konwersacji.
Jednak najważniejsze personifikacje słów to Bóg i Człowiek. Zaprzyjaźniają się i wyprawiają na rowerową wędrówkę po słowniku, przy okazji badając własny słownikowy (a raczej rzeczywisty) status.

Bóg w zaniku

Bóg ma kłopot: wydaje mu się, że blednie, staje się coraz mniej widoczny. Po prostu – zanika.

Z tym problemem zgłasza się do Redaktora (tego starego typu, odpowiedzialnego za zasób haseł w słowniku), który spieszy Go pocieszyć: „Na hasło Bóg wyskakuje ponad osiemnaście milionów wyników”, relacjonuje Bogu na podstawie danych z Googla.

A co o Bogu piszą? Tu znów Redaktor sięga po info z sieci: „Głównie zastanawiają się, czy pan istnieje, a ci, którzy uważają, że tak, pytają, kim pan jest. Są też tacy, którzy twierdzą, że Boga nie ma. Plus jakieś inne rzeczy, raczej mało dla pana przyjemne. Tak czy inaczej, o zanikaniu nie ma mowy”.

Z kolei Człowiek nie ma takich problemów.
Przeciwnie, cieszy się wśród słów ogromną popularnością. Jednak „tego, że Bóg mógłby zniknąć, nie umiał sobie wyobrazić. Kim wtedy byłby on, Człowiek?”.

Czyż to nie doskonała i lapidarna diagnoza duchowej kondycji współczesności?

Statystyka na głowie

Pospiech, w jakim żyjemy, zubaża nasz słownik, zmusza do upraszczania form komunikowania.

Ale co zastanawia: z każdym rokiem szybują w górę statystyki dotyczące liczby nowo wydanych książek, które do tego tyją objętościowo i wagowo. Podobno w Polsce produkuje się rokrocznie ok. 55 tysięcy nowych tytułów. Niemal każda pozycja to cegła, pomimo że jakościowo zasługuje co najwyżej na miękką okładkę. Ale twarda oprawa to „noblesse oblige”, żeby trafić do witryn księgarskich.

Co więcej, nie ma już cienkich na pół palca tomików poezji ani wydawnictw kieszonkowych, które, jak nazwa wskazuje, można było nosić ze sobą i sięgać po nie choćby w środkach masowego transportu. (To jeden z powodów, dla których uprawiam re-lekturę książek Czytelnika z serii Nike – mieszczą się w najmniejszej torebce).

Dyplomacja maszyn. Bot sam nauczył się równoważyć oszustwo i uczciwość

Czy brak emocji w komunikacji będzie pomagał AI manipulować ludźmi?

zobacz więcej
I czego jeszcze dowidzi statystyka?

Z roku na rok zmniejsza się czytelnicze grono. Jeden wolumin rocznie to szczyt intelektualnych możliwości większości współczesnych bystrzaków. Jeszcze niektórzy czytają słowo pisane na ekranie tabletu, jeszcze sami wystukują treści (iKorektor poprawi błędy), jednak ręczne kreślenie liter przychodzi naszym (młodszym) współczesnym z największym wysiłkiem.

Badacze raczej wolą to przemilczeć: dojrzałe cywilizacje zmierzają ku wtórnemu analfabetyzmowi, w sensie zaniku umiejętności samodzielnego pisania liter. Co w zamian?
Pismo obrazkowe.
Sami o tym nie wiedząc, coraz powszechniej używamy piktogramów.

Nowomowa odkurzacza

Pan sprzedawca zapewniał, że jest to sprzęt nam dedykowany. (Dedykowany, dawniej – przeznaczony, przydatny.). Ogólnie zakłada się, że coś, co jest „dedykowane”, ma poprawić komfort życia. Na przykład super odkurzacz dedykowany jest ludziom, którym znudziło się tradycyjne sprzątanie.

Demonstracja super-odkurzacza w sklepie (na sucho, na mokro, w pozycji wyprostowanej, w zgięciu) dawała zachęcające wyniki. Przytachaliśmy dwa okazałe pudła do domu i tu zaczęły się schody (jeszcze przed ich czyszczeniem).

Z estetycznego punktu widzenia to, co widniało w pudłach, zachwycało elegancją i jakością wykonawczą. Tylko że… trzeba było jeszcze scalić – uwaga! – 15 elementów. Starannie opakowane części, spoczywające w stosownych przegródkach wspomnianych kartonów, przypominały wyposażenie do nurkowania głębokiego skrzyżowane z bronią palną.

Z przysposobienia wojskowego (nigdy nie nurkowałam) pamiętałam, że kbks, czyli krótki karabinek sportowy, też nie stanowił jednolitej masy i trzeba było opanować składanie jego kawałków w coś, co robiło pif, paf! A potem giwerę należało ponownie rozczłonkowywać.

Sprawdziłam (wujek Google, jasne) – kbks składa się raptem z sześciu elementów. Przy okazji dowiedziałam się, jakie ceny osiągają dubeltówki, mausery, winchestery i inna broń do samodzielnego użytkowania. Jest na ogół dużo tańsza, niż nasz super-hoover.

Wracając do urządzenia czyszczącego. Należało je udrożnić. Przezornie, jeszcze w sklepie upewniłam się, czy dołączona została instrukcji obsługi. Sprzedawca nieco się stropił i odpowiedział, że czegoś takiego już się nie praktykuje, za to w jednym z pudeł znajdę komiks, wedle którego należy postępować. Jeśli obrazki nie wystarczą, można wyświetlić sobie film instruktażowy na YouTube.

Powiem krótko: dużo może, znacznie powyżej naszych wymagań.

Jestem pewna: za niedługo inteligentny hoover wzbogaci się o ramię do zmywania, przenośny bankomat, rękę do masażu, umiejętność reagowania na głosowe polecenia i odpowiadania na nie. Słowem, stanie się Robotem przez duże „R”. Stanie się wieloczynnościową maszyną myślącą. Do tego zyska umiejętność empatycznego reagowania. Nie zdziwimy się, jeśli zaraz potem przeobrazi się w humanoida.

Kto ma zaprojektować wygląd takiego rozumnego sprzętu? Oczywiście ktoś o artystycznej duszy. Na przykład ktoś taki, jak artysta/galerzysta Aidan Meller, współpracujący z Engineered Arts. Męski zespół, który dowiódł, że faceci nie zawsze wolą blondynki…

Grzywka sprzed 115 lat

Ten android ma uroczą twarzyczkę młodej dziewczyny uczesanej na tzw. boba. Fizjonomicznie wykazuje podobieństwo do aktorki Evy Lavalliiere, którą w ten charakterystyczny i do dziś naśladowany sposób ostrzygł Antoni Cierplikowski w 1909 roku!!!
„Leaping into the Metaverse” (Skok do metawersji) – ekspozycja humanoida Ai-Da Robot podczas 59. Międzynarodowej Wystawy Sztuki - La Biennale di Venezia. Była to pierwsza indywidualna wystawa artysty-robota w Galerii InParadiso Concilio Europeo Dell'Arte. Wydarzenie badało „interfejs między ludzkim doświadczeniem a technologią sztucznej inteligencji, od Alana Turinga po Metaverse, i czerpało z koncepcji czyśćca i piekła Dantego, aby zbadać przyszłość ludzkości”. Fot. PAP/Avalon
Panna (pani?) o imieniu Ai-Da została stworzona w 2019 roku jako pierwszy ultra-realistyczny humanoidalny robot.

Ai-Da nie tylko wykonuje konkretne polecania, ma także artystyczne zacięcie. W 2021 humanoidka została zaproszona do udziału w wystawie pt. „Forever is Now exhibition” na terenie piramid w Gizie, gdzie stworzyła (?) rzeźbę.

To nie koniec jej artystycznych sukcesów. Ai-Da jako pierwsza robotka dostąpiła zaszczytu namalowania portretu królowej Elżbiety II na Platynowy Jubileusz monarchini.

W ubiegłym roku Ai-Da została wyposażona w nowe ramiona, dzięki którym może malować używając palety. Łapy posiada typowe dla robota: chwytne patyki i podciągi. Zero podobieństwa do ludzkich kończyn. Ale na pewno wykreuje nimi coś do galerii swego pomysłodawcy.

Na tym nie koniec osiągnięć humanoidki z grzywką. W listopadzie 2022 Ai-Da zabrała głos w Izbie Lordów w Westminster Palace w imieniu swoim i sobie podobnych tworów, aby zwrócić uwagę na własną – i ich – kreatywność.

Szykowała się gorąca dyskusja, gdy robot niespodziewanie zamilkł i wyłączył się z debaty. Coś mu nie zaiskrzyło na łączach.

Historia wciągania kurzu

Z tej samej epoki, co wzmiankowana powyżej słynna fryzura Cierplikowskiego (znanego jako Antoine) pochodzi… pierwszy elektryczny odkurzacz. Powstał w 1901 roku, a za jego twórcę uchodzi Brytyjczyk Hubert Booth. Jego zaś wyprzedził o wiele lat (w 1865) wynalazca z Chicago, którego urządzenie do usuwania kurzu posiadało jedynie napęd ręczny.

Wracając do rewelacji Bootha. Użytkowanie jego sprzętu nie należało do łatwych: odkurzacz był tak duży, że musiały ciągnąć go konie. Obiekt stawał przed domem klienta, a długie węże wysysające kurz wprowadzane były oknami bądź drzwiami. Trudno było uznać to za poręczny sprzęt codziennego użytku.

Ale już pięć lat później, w 1906 roku, Amerykanin James Spangler skonstruował pierwszy przenośny odkurzacz, używając wentylatora elektrycznego, poszewki od poduszki i pudełka. Miał osobistą motywację: pracował jako dozorca w domu towarowym i cierpiał na alergię od kurzu. Ulepszone nieco urządzenie udało mu się nawet opatentować, jednak sławę „ojca” odkurzacza zyskał kuzyn owego wynalazcy.

William Hoover! Wykupił patent wuja i wprowadził odkurzacze do sprzedaży komiwojażerskiej. Odtąd jego nazwisko stało się – przynajmniej w Ameryce – synonimem tego urządzenia ułatwiającego domowe porządki, a czasownik „to hoover” znaczy tyle, co odkurzanie elektrycznym wciągaczem kurzu.

W naszych szerokościach geograficznych największą popularność zdobył model wprowadzony w kurs przez szwedzkiego producenta, powszechnie zwany elektroluksem – od nazwy firmy Electrolux (pisownia obowiązująca od 1957 roku). Też urządzenie z dużym stażem: istnieje od 1912 roku!

Ciekawe, jaką nazwę będzie nosić odkurzacz przyszłości?
A może… kurz znajdzie nowe, praktyczne zastosowanie i wcale nie trzeba się go będzie pozbywać, tylko utylizować?
ODWIEDŹ I POLUB NAS
Ale i to już było: Marcel Duchamp stworzył dzieło życia zatytułowane „Panna młoda rozebrana przez swych zalotników, jednak”, powszechnie znane jako „Wielka szyba” w latach 1915 – 1923.

Szyba istotnie jest niemała i zakomponowana z „udziałem” nowojorskiego kurzu, który słynny artysta potraktował jako plastyczną materię. Kolejne etapy zabawy z kurzem i utrwalaczem fotografował Man Ray i dzięki temu mamy pierwszą na świecie dokumentację „artystycznego” kurzu.

– Monika Małkowska

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

SDP2023
Tygodnik TVP jest laureatem nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.
Zdjęcie główne: Instalacja artystyczna kolektywu Ouchhh studio, nawiązująca do „Człowieka witruwiańskiego” (1490) Leonarda da Vinci (był ilustracją proporcji ludzkiego ciała do traktatu „O architekturze ksiąg dziesięć” Witruwiusza). Pokazano ją podczas wystawy „Leonardo Da Vinci: Wisdom of AI Light Exhibition” (Leonardo Da Vinci: Mądrość światła sztucznej inteligencji) w muzeum nowych mediów i sztuki cyfrowej X Media Art Museum (XMAM) w Stambule. Turcja, 28 stycznia 2022 r. Fot. PAP/EPA, Sedat Suna
Zobacz więcej
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pożegnanie z Tygodnikiem TVP
Władze Telewizji Polskiej zadecydowały o likwidacji naszego portalu.
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Sprzeczne z Duchem i prawem
Co oznacza możliwość błogosławienia par osób tej samej płci? Kto się cieszy, a kto nie akceptuje?
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Autoportret
Andrzej Krauze dla Tygodnika TVP.
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Totemy Mashy Gessen w wojnie kulturowej
Sama o sobie mówi: „queerowa, transpłciowa, żydowska osoba”.
Felietony wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Książki od Tygodnika TVP! Konkurs świąteczny
Co Was interesuje, o czych chcielibyście się dowiedzieć więcej?