Felietony

Nie podskakuj, będziesz mógł spać spokojnie. Co łączy Marikę z Kwaśniewskim i gazetą Michnika

Uważają, że wypowiedzi niezgodne z ich poglądami należy tępić. A proces sądowy i sowite uderzenie po kieszeni jest skutecznym sposobem na wyplenienie „niesłusznych" opinii z życia publicznego. Jak trzeba, to nie zawahają się zastraszać nawet swoich sojuszników.

Trzy lata bezwzględnego więzienia za szarpanie tęczowej torebki uczestniczki wiecu LGBT. To sprawiedliwe? – zapyta ktoś naiwnie. Co za głupie pytanie. Przecież rzecz idzie o coś znacznie ważniejszego niż jakaś tam sprawiedliwość. Następnym razem kto inny trzy razy się zastanowi zanim zacznie szargać symbole mniejszości seksualnych. A na tym nie koniec. Walka o infamię i odstraszającą karę dla wsteczników trwa. Czy to studentka, czy naukowiec, czy obcy, czy swój. Prewencja przede wszystkim!

Marika w wieku 21 lat zachowała się jak gimnazjalistka na wagarach. Podczas manifestacji LGBT postanowiła dosadniej wyrazić swoje poglądy, w efekcie czego zaczęła szarpać tęczową torebkę jednej z uczestniczek wiecu. Wyczyn, szczególnie jak na studentkę, mało mądry, co zresztą potem sama przyznała i przeprosiła poszkodowaną właścicielkę torebki.

Jednak ani sędzia, ani prokurator, ani poszkodowana nie dali się już udobruchać. Przeciwko studentce politechniki wytoczono najcięższe działa, a cel uświęcił środki. Nowa adwokat Mariki punktuje sąd: oskarżonej odmówiono adwokata z urzędu, choć widać było, że dziewczyna po prostu nie radzi sobie z procedurą i formalnościami sądowymi; skazano ją na trzy lata bezwzględnego więzienia, wykorzystując paragraf związany z rozbojem i chęcią przywłaszczenia sobie mienia.

Zaznaczmy, że nie mówimy o szykownej torbie Chanel, tylko o torebce za 15 zł. (wycena z przewodu sądowego). Ponadto studentka nigdy wcześniej nie weszła w konflikt z prawem i wyraziła skruchę.

Coraz częściej sprawy związane z atakami, jak się patrzy, przeprowadzanymi przez postępowych aktywistów z regularnym biciem czy z użyciem niebezpiecznych narzędzi, są uznawane za może i odrobinę przesadzone, ale dające się usprawiedliwić słusznym gniewem. Kary w takich przypadkach wymierzane są o dziwo z niezwykłą tolerancją dla poglądów oskarżonych, które traktowane są wręcz jako okoliczność łagodząca. Prawicowe przekonania oskarżonej działały jednak na jej niekorzyść, bo choć Marika, która zdążyła już przesiedzieć za kratkami rok, była sądzona za czysty rozbój, sąd, jak zaznaczyła mecenas, nie omieszkał wytknąć jej nagannych poglądów.

Komentatorzy z lewej strony w najlepszym przypadku bezradnie rozkładali ręce, dziwiąc się: „O co ten szum, przecież takie jest prawo dla sprawców rozboju i nie mieszajmy do tego polityki czy ideologii”. Aktywiści bardziej szczerzy w swoich intencjach nie kryli satysfakcji: „dobrze tak naziolce, nie wolno jej wypuszczać, to ją nauczy”.

Po kieszeni i wyplenić z życia publicznego…

Ta swoista edukacja trwa nie od dziś i nie odnosi się jedynie do studentek o wrażym sposobie myślenia. Blisko rok temu zakończył się proces w pierwszej instancji, w którym pozwanym był prof. Andrzej Zybertowicz. Poszło o słowa wygłoszone przez niego podczas młodzieżowej debaty oksfordzkiej, dotyczącej obrad Okrągłego Stołu. Socjolog przytoczył wówczas zdanie Andrzeja Gwiazdy, znanego działacza Solidarności, któremu nie po drodze było z Lechem Wałęsą. Chodzi o słowa: „Wtedy nie uświadamialiśmy sobie, w jakiej rzeczywistej kondycji jest władza. Tak jak do dziś wielu obserwatorów i komentatorów Okrągłego Stołu nie uświadamia sobie, jak głęboka prawda była w komentarzu Andrzeja Gwiazdy po rozmowach Okrągłego Stołu, który powiedział, że podczas tych obrad władza podzieliła się władzą z własnymi agentami”.
Aktywista gejowski i twórca tabliczek o „Strefach wolnych od LGBT ” nie ukrywał, że to happening. Jednak w unijnej rzeczywistości, „prawda” z podrobionych tablic drogowych żyła już własnym życiem. A działacz potrafił zastraszyć nawet „Gazetę Wyborczą". Fot. Kasia Strek/Panos Pictures / Forum
Po wyciągnięciu tego fragmentu zapisu debaty z zakamarków internetu media lewicowo-liberalne ścigały się w wyrażaniu niechęci czy nawet obrzydzenia wobec takiego spojrzenia na historię. Jednak najgorsze dla autora tych słów miał dopiero nadejść. Dostał bowiem pozew od ponad 30 ludzi mniej lub bardziej związanych z obradami Okrągłego Stoły, którzy poczuli się urażeni wspomnianą wypowiedzią. Domagali się oni przeprosin, opublikowanych w czasie najlepszej oglądalności, w największych polskich telewizjach, a także umieszczenia ich na łamach wybranych portali internetowych. Koszt opublikowania takich przeprosin sięgał grubo ponad milion złotych.

Prof. Zybertowicz był zaskoczony takim obrotem sprawy. Zwłaszcza treść owych przeprosin była dla niego nie do zaakceptowania. Żądano od niego, jak sam przyznał, autoupokorzenia z użyciem określenia „nikczemny”. To wyjątkowo rzadko używane słowo w oficjalnej dyspucie, nawet w naszej obecnej rzeczywistości. Tyle, że nikt nie chciał prowadzić z Andrzejem Zybertowiczem polemiki na temat argumentów, które stały za przytoczonym przez niego twierdzeniem.

Najszczerzej ujął to jeden z pozywających. Na pytanie przed sądem: „Pan nie wyrażał jakiegoś stanowiska, co do ewentualnej mediacji?”, odpowiedział: „Nie, ja uważam, że po prostu tego typu wypowiedzi należy tępić. I proces sądowy, i sowite uderzenie po kieszeni jest po prostu rodzajem wypleniania z życia politycznego tak zwanego języka nienawiści”. W ten sposób poszedł kolejny sygnał do środowiska naukowego, że wszelkie próby polemiki z wcześniejszym przekazem o zgodnym przejęciu władzy od komunistów, może zakończyć się wyjątkowo boleśnie. Zatem przed kolejną taką próbą warto się zastanowić.

Jak „Wyborcza” dołączyła do prawicowej szczujni

Aktywiści liberalno-lewicowi są czujni. Bronią swoich „prawd” i chętnie używają przy tym wypróbowanej metody stosowania odstraszającej kary lub chociaż straszenia niechybną karą. Nie musi się to odnosić tylko do prawicowych wsteczników. Trzy lata temu strachu najadła się również „Gazeta Wyborcza” po opublikowanym u siebie tekście, pt. „Idźmy dalej: Piotrków wolny od Żydów, a skatepark od niepełnosprawnych”.

Autor próbował polemizować z jedynie słusznym przekazem o rzekomych „Strefach wolnych od LGBT” w Polsce. Dziennikarz bez cienia wahania przyznał, że po prostu nie ma u nas czegoś takiego. Mało tego, stwierdził również, że Samorządowa Karta Praw Rodzin, przeciw którym aktywista LGBT zwrócił ostrze, przypomina do znudzenia same oczywistości, w dodatku nie ma przełożeń prawnych, a sama akcja działacza zwyczajnie szkodzi Polsce. ODWIEDŹ I POLUB NAS Nikt, łącznie z autorem tabliczek o „Strefach wolnych…”, nie ukrywał, że to happening, który zorganizował na wschodzie kraju. Jednak w unijnej rzeczywistości Zachodniej Europy, „prawda” z podrobionych tablic drogowych żyła już własnym życiem i robiła zawrotną karierę.

Może właśnie dlatego jakoś niezręcznie wyszło z tym artykułem polemizującym w „Gazecie” z pomysłem aktywisty. Opublikowano go bowiem w dniu, gdy Ursula von der Leyen, przewodnicząca Komisji Europejskiej, zapowiedziała, że UE uzależni wypłaty z funduszów pomocowych od poszanowania praw osób LGBT, nawiązując przy tym m.in. do wspomnianych stref w Polsce.

Autor happeningu, znany jako Bart Staszewski, zareagował niezwłocznie w mediach społecznościowych: „Obrzydliwy, pełen manipulacji tekst @gazeta_wyborcza. Widzę się dzisiaj z prawnikami aby rozważyć kroki prawne. To jest dołączenie do nagonki prawicowej szczujni w nagonce na aktywistów”.

W sztandarowym liberalno-lewicowym wydawnictwie, które w opinii środowiska właśnie dołączyło do „prawicowej szczujni”, musiała zapanować konsternacja. Kierownictwo szybko jednak doszło do siebie i podjęło jedynie słuszną decyzję. Artykuł usunięto.

Dla wspomnianego środowiska słońce znów wyszło zza chmur, bo zagniewany dotąd Bart Staszewski rozpogodził się nieco, co natychmiast można było zaobserwować w mediach społecznościowych: „No i @gazeta_wyborcza usunęła tekst. Bardzo dobrze tylko smród i spazmy prawicy pozostały. Może jakaś rzeczowa analiza na jego miejsce?”

Zmiana płci to ciężkie okaleczenie

Problem z transeksualizmem leży w głowie, a nie w genach i narządach płciowych – mówi Łukasz Sakowski, biolog, autor bloga „To Tylko Teoria”.

zobacz więcej
Jego życzenie dla roztropnych wydawców „Gazety” było rozkazem. Wkrótce pojawił się tekst pt. „Jesteśmy rekordzistami Polski w manifestowaniu homofobii. «Taki mamy klimat» na Lubelszczyźnie”. Kolejnej próby nikt nie ponowił, pierwotny tekst nie wrócił na łamy „Gazety”.

Nieprzemyślane marzenia Kwaśniewskiego

Niebywałą, wręcz rewolucyjną czujnością wykazał się dziennikarz TVN 24 Piotr Jacoń w rozmowie z Aleksandrem Kwaśniewskim. Nieświadomy niebezpieczeństwa były prezydent RP, ulubieniec lewicy, wyjawił swoje marzenie o posiadaniu wnuka. Może to być trudne w obliczu lansowanej przez jego jedyną córkę postawy tzw. nie-macierzyństwa. Jej poglądy, jej sprawa, jego córka, jego marzenia, nikomu nic do tego – chciałoby się powiedzieć. To jednak byłoby za proste dla wrażliwego na te sprawy redaktora. Kwaśniewski, musztrowany za „myślozbrodnię”, z trudem i pośpiesznie zmieniał temat, by uciec przed nacierającym z pretensjami dziennikarzem, grającym na sumieniach ojcowskich. No bo jak on coś takiego mógł zrobić swojej córce?!

Mimo późniejszej, niemal powszechnej krytyki jaka spotkała red. Jaconia i przeprosin, które dziennikarz przesłał byłemu prezydentowi, Kwaśniewski z pewnością na długo zapamięta tę lekcję. Drugi raz poważnie się zastanowi zanim wyskoczy z nieprzemyślanymi marzeniami.

Spokojni nie muszą się obawiać

Idzie nowe. Czy lepsze? Nowe obiecuje zemstę na swoich wrogach. Ich lista jest długa i wciąż otwarta. Nie trzeba wiele, by się na niej znaleźć, co więcej, potrzeba niewiele, by się we wroga zmienić.

Jednak na koniec coś bardziej optymistycznego. Przynajmniej dla niektórych, niewykluczone, że dla wielu. Nie będzie może tak źle, bo jak powiedziała mi kiedyś pewna gruntownie wykształcona pani, pielęgnująca wartości PRL i kultywująca myśl polityczną lat 50.: – Wcale nie było wtedy tak źle, obrywali tylko ci, którzy podskakiwali. Spokojni ludzie nie mieli się czego obawiać.

– Sławomir Cedzyński

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy


Autor jest dziennikarzem portalu i.pl
SDP 2023

Zdjęcie główne: 21-letnia Marika została skazana przez sąd na trzy lata więzienia za szarpnięcie za tęczową torebkę, co zostało uznane jako próba rozboju. Fot. PAP/Marcin Obara
Zobacz więcej
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pożegnanie z Tygodnikiem TVP
Władze Telewizji Polskiej zadecydowały o likwidacji naszego portalu.
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Sprzeczne z Duchem i prawem
Co oznacza możliwość błogosławienia par osób tej samej płci? Kto się cieszy, a kto nie akceptuje?
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Autoportret
Andrzej Krauze dla Tygodnika TVP.
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Totemy Mashy Gessen w wojnie kulturowej
Sama o sobie mówi: „queerowa, transpłciowa, żydowska osoba”.
Felietony wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Książki od Tygodnika TVP! Konkurs świąteczny
Co Was interesuje, o czych chcielibyście się dowiedzieć więcej?