Felietony

Tak, Mrożek rozprawiał się też z bolączkami demokracji

Twórczość pisarza to nie są rupiecie po PRL. W epoce rozmaitych poprawności politycznych, jego dzieła zachowują dysydenckość.

Czy utwory teatralne, które miały antyreżimową siłę rażenia w czasach PRL, zachowały aktualność? To pytanie się nasuwa, gdy mowa o sztukach Sławomira Mrożka (15 sierpnia 2023 roku minie 10. rocznica jego śmierci). Ów dramatopisarz, prozaik i rysownik, uchodzi w literaturze polskiej za czołowego demaskatora totalitaryzmów.

Trzeba jednak odnotować, że zanim Mrożek stał się antykomunistą, sam jako młody człowiek dał się uwieść komunizmowi. Wyrazem tego było złożenie przez niego podpisu pod tak zwanym Apelem Krakowskim – petycją tamtejszego oddziału Związku Literatów Polskich, popierającą sfingowany proces pokazowy przeciw księżom kurii krakowskiej. Z tego haniebnego epizodu pisarz jednak potem się odważnie rozliczał (choćby w autobiograficznej książce „Baltazar” z roku 2006).

Od roku 1963 Mrożek mieszkał na emigracji w krajach zachodnich. Tam tworzył dzieła zgryźliwie i zarazem aluzyjnie komentujące rzeczywistość „realnego socjalizmu”. Niemniej robił to już wcześniej – przed opuszczeniem Polski Ludowej – czyli w warunkach faktycznej cenzury państwowej. W PRL napisał sztukę, której chcę poświęcić uwagę – także dlatego, że nie ma ona statusu topowego utworu w dorobku Mrożka, oraz i z tego powodu, że gdy oglądałem ją w moich czasach licealnych jako przedstawienie szkolne (a był to rok 1987), zapadła mi ona w pamięci szczególnie.

Chodzi o jednoaktówkę „Na pełnym morzu” z roku 1961. Jej bohaterami jest trzech rozbitków, którzy płynąc na tratwie odkrywają, że zapasy żywności się wyczerpały. W tej sytuacji jeden z nich stwierdza, że skoro nie ma co jeść, to trzeba będzie… kogoś zjeść. Szkopuł w tym, że nikt nie chce stracić życia. Każdy stara się uczynić wszystko, żeby nie stać się ofiarą kanibalizmu.

Odrobina ludzkiego smuteczku nałożonego na cały rechot świata

My chcemy studiować teksty mistrzów, a nie dopisywać do nich cokolwiek – powiedział reżyser.

zobacz więcej
Między rozbitkami zaczyna się więc gra o życie. Debatują oni o tym, w jaki sposób spośród nich wyłonić tego jednego, który będzie przez pozostałych dwóch spożyty.

Wpierw rozważane jest losowanie. Ale szybko zostaje ono odrzucone jako relikt mrocznej przeszłości i anachroniczny przesąd. Dochodząc do tego wniosku, mężczyźni są jednocześnie zgodni, że trzeba wybrać metodę godną ludzi światłych i cywilizowanych. A jest nią demokracja. Tyle że i ona zostaje skompromitowana. Głosowanie okazuje się bowiem nieważne, ponieważ biorą w nim udział trzy osoby, oddane głosy zaś są, z niewiadomych przyczyn, cztery.

Skoro tak, to dochodzi do zmowy dwóch rozbitków, którzy są bardziej przebiegli od trzeciego. Postanawiają oni na nim wywrzeć presję moralną i psychologiczną, żeby ten sam siebie złożył w ofierze. Próbują udowodnić mu, że w hierarchii społecznej stoi on wyżej od nich, więc w imię sprawiedliwości powinien oddać swoje życie, by tę skandaliczną nierówność zrekompensować.

W „Na pełnym morzu” Mrożek pokazuje, jak na postulatach egalitaryzmu żerują demagodzy. W tym sensie szydzi z argumentów wysuwanych nie tylko przez komunistów, ale w ogóle przez szeroko pojętą lewicę. Pod tym względem przekaz jego sztuki – zwłaszcza na polskim podwórku – wydaje się banalny. Po doświadczeniach z „realnym socjalizmem” łatwo się pastwić nad wszelkimi klasowymi „urawniłowkami”.

Ale Mrożek rozprawia się też z bolączkami, które trapią demokrację. I w tej kwestii „Na pełnym morzu” okazuje się utworem aktualnym.

ODWIEDŹ I POLUB NAS
Demokracja jest przecież polityczną świętością naszych czasów. Kto zgłasza do niej zastrzeżenia, naraża się na to, że zostanie okrzyknięty „faszystą” i tym samym skazany na ostracyzm. W kręgu cywilizacji zachodniej obowiązuje bowiem quasi-manichejska wizja rzeczywistości: Światłość ściera się z Ciemnością, czyli demokracja – z wszelkimi rodzajami zamordyzmu.

Tymczasem Mrożek w „Na pełnym morzu” – tak jak i w innych swoich sztukach – występuje jako wielki sceptyk, który wątpi w obietnice składane przez różnych uszczęśliwiaczy ludzkości. I bynajmniej nie chodzi tu tylko o narracje, które poniosły bankructwo wraz z krachem „realnego socjalizmu”.

Dostaje się zatem od pisarza demokracji jako formie rządów podatnej na rozmaite zakulisowe manipulacje. Są przecież cisi tyrani – a w „Na pełnym morzu” należy do nich inicjator kanibalistycznej walki o przetrwanie – którzy nie mają problemów, żeby mechanizmy demokratyczne wyzyskać dla siebie. I bynajmniej sedno sprawy nie leży w fałszerstwach wyborczych. W sztuce Mrożka takie fałszerstwo pełni chyba jednak rolę ilustracyjną czy też metaforyczną.
W 2008 r. autor „Tanga” i „Emigrantów” po 12 latach ponownie opuścił ojczyznę ( wcześniej 33 lata był na emigracji), by osiąść w Nicei. Klimat południa Francji miał sprzyjać jego zdrowiu – sześć lat wcześniej przeszedł udar. Zmarł 15 sierpnia 2013 r. Jego prochy spoczęły w Panteonie Narodowym w Krakowie. Fot. PAP/Jacek Bednarczyk
Natomiast kłopoty z demokracją mają charakter systemowy. Pozbawiona ram aksjologicznych, staje się ona narzędziem grup, które są zdolne przechytrzyć ją i przeforsować korzystne dla siebie rozwiązania. Do tych grup zaliczają się między innymi biznesmeni, sędziowie, dziennikarze. Ale też można tu wymienić różne krzykliwe „mniejszości”. Domagają się one dla siebie przywilejów zwanych „równouprawnieniem”, a wobec oponentów stosują szantaż moralny i psychologiczny – tak jak w „Na pełnym morzu” dwóch rozbitków, którzy próbują przekonać trzeciego, że w imię sprawiedliwości powinien on dać się im zjeść.

Tak więc ta jednoaktówka Mrożka świadczy o tym, że twórczość pisarza to nie są rupiecie po PRL. W epoce rozmaitych poprawności politycznych jego dzieła zachowują dysydenckość. Tyle że ich autor mógłby temu zaprzeczyć. Ale to dlatego, że skłonny był do autoironizowania.

– Filip Memches

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

SDP2023
Tygodnik TVP jest laureatem nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.
Zdjęcie główne: Sztuka Sławomira Mrożka „Na pełnym morzu”, grana na tratwie na jeziorze Necko podczas III Augustowskiego Lata Teatralnego w lipcu 1995. Publiczność oglądała spektakl ze statku. Fot. PAP/Zdzisław Lenkiewicz
Zobacz więcej
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pożegnanie z Tygodnikiem TVP
Władze Telewizji Polskiej zadecydowały o likwidacji naszego portalu.
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Sprzeczne z Duchem i prawem
Co oznacza możliwość błogosławienia par osób tej samej płci? Kto się cieszy, a kto nie akceptuje?
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Autoportret
Andrzej Krauze dla Tygodnika TVP.
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Totemy Mashy Gessen w wojnie kulturowej
Sama o sobie mówi: „queerowa, transpłciowa, żydowska osoba”.
Felietony wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Książki od Tygodnika TVP! Konkurs świąteczny
Co Was interesuje, o czych chcielibyście się dowiedzieć więcej?