Wczesną jesienią 2011 roku – tak jak i teraz – w Polsce trwała kampania wyborcza do parlamentu. Wydawana przez Agorę stołeczna gazeta „Metro” (już się dawno nie ukazuje w formie papierowej) wytropiła wtedy aferę. Otóż ubiegająca się o mandat poselski działaczka jednej z prawicowych partii uczestniczyła w sesji zdjęciowej, podczas której pozowała z książką o skandalicznej treści. Tak przynajmniej o tej sprawie pisało „Metro”.
Książką, która znalazła się na celowniku, okazała się głośna powieść francuskiego prozaika Jeana Raspaila „Obóz świętych”. Początkowo dziennikarze „Metra” nie wiedzieli z czym mają do czynienia. Przeprowadzili zatem sondę wśród znawców literatury francuskiej, żeby się czegoś o „Obozie świętych” dowiedzieć.
Na trzech przepytanych ekspertów tylko jedna osoba kojarzyła autora tej książki. I scharakteryzowała go następująco: „jest przedstawicielem skrajnej prawicy, antydemokratą, monarchistą i ksenofobicznym nacjonalistą”. Ową polityczną sylwetkę pisarza zaś skwitowała słowami: „Oczywiście demokracja jest po to, aby wszystkie potwory przemawiały”. A co do „Obozu świętych”, to można się było z „Metra” dowiedzieć, że w książce tej autor „krytykuje politykę imigracyjną Francji, czym zasłużył sobie na oskarżenia o nawoływanie do nienawiści rasowej”.
ODWIEDŹ I POLUB NAS
Muszę wyznać, że gdy zobaczyłem dramatyczne relacje filmowe z Lampedusy, którą w tej chwili masowo zalewają migranci z Afryki, przed moimi oczami stanęły również obrazki z powieści Raspaila. I przypuszczam, że nie jestem pod tym względem oryginalny.
W roku bieżącym mija 50 lat od pierwszego wydania „Obozu świętych”. Po polsku książka ukazała się dużo później – w roku 2005 i była wówczas promowana jako ponure proroctwo, które się spełnia. A zatem o czym jest powieść Raspaila?
Oto z Indii wyrusza flotylla statków, które przepełnione są tamtejszą biedotą. Trapieni chorobami i głodem ich pasażerowie chcą dotrzeć na Stary Kontynent, by go zasiedlić i żerować na jego dostatku. Ta gigantyczna fala przybyszów wzbudza popłoch wśród rdzennych Europejczyków. Ale to czołowe autorytety Zachodu – w tym progresywni hierarchowie Kościoła katolickiego z papieżem na czele – rozzuchwaliły Azjatów. Nawoływały one do gościnności względem nich uzasadniając ją humanitaryzmem. W efekcie zachowują się wobec intruzów kapitulancko. A postawie tej przeciwstawia się garstka osób gotowa bronić Europy przed egzotycznym wrogiem.