Felietony

Tłumacz, który odczarował „Tybetańską Księgę Umarłych”

Znał kilkanaście języków, w tym sanskryt oraz palijski i tybetański. Dzięki temu zmarły 9 października Ireneusz Kania przełożył szereg świętych (czy precyzyjniej: mądrościowych) tekstów buddyjskich. Choć duchowość ta była mu bliska, nie miał bałwochwalczego stosunku do wschodnich tradycji. Z pism buddyjskich wyłuskiwał to, co inspirujące dla ludzi Zachodu.

Motyw podróży na Wschód jest obecny w kulturze europejskiej nie od dziś. Fascynacja ezoterycznymi nurtami duchowości rodem z Indii, Tybetu, Chin, Japonii sięga co najmniej XIX wieku, kiedy na gruncie modernizmu ruszyła dekonstrukcja chrześcijańskiej tożsamości Zachodu.

Przy czym zjawisko, o którym mowa, przestało być już dawno domeną niszowych, zamkniętych grup. Można nawet zaryzykować twierdzenie, że mamy do czynienia z czymś, co w wersji pop trafiło pod strzechy. A przyczyniła się do tego choćby rebelia hipisowska z jej wpływem na masową wyobraźnię społeczeństw zachodnich. Ale przecież rozmaite formy jogi oraz inne azjatyckie techniki medytacyjne dotarły do nich już wcześniej.

Tak więc różne szkoły buddyzmu i hinduizmu znalazły swoich adeptów także na Zachodzie. Tyle że problemem jest powierzchowna i uproszczona recepcja tego, co one proponują. Temat ten poruszał już prawie pół wieku temu słynny rumuński religioznawca Mircea Eliade w książce „Okultyzm, czary i mody kulturalne”. Do rąk polskich czytelników trafiła ona za pośrednictwem przekładu autorstwa Ireneusza Kani.

Dorobek tego, zmarłego 9 października 2023 roku tłumacza jest imponujący. Kania znał kilkanaście języków. Wśród nich i te, które z polskiej perspektywy jawią się jako egzotyczne. Chodzi o sanskryt oraz języki palijski i tybetański. Dzięki ich znajomości Kania przełożył szereg świętych (czy precyzyjniej rzecz ujmując, mądrościowych) tekstów buddyjskich.

ODWIEDŹ I POLUB NAS
Ireneusz Kania (1940-2023). Fot. Grzegorz Kozakiewicz / Forum
Wśród nich na szczególną uwagę zasługuje „Bar-do Thos-grol”. W spolszczonej wersji tekst ten jest znany pod tytułem „Tybetańska Księga Umarłych”. Ma on charakter inicjacyjny. Jego cel to odkrywanie przed osobami weń wtajemniczonymi istoty tego, co na Zachodzie bywa określane jako „życie po życiu”, a do czego ludzi przygotowują już traumatyczne doświadczenia doczesnej egzystencji.

Choć duchowość buddyjska była Kani bliska, to zarazem zdawał on sobie sprawę z trudności, jakie się wiążą z przyswajaniem jej przez mentalność zachodnią. Ta bowiem rozgranicza podmiot i przedmiot czy Stwórcę i Stworzenie. Tymczasem na gruncie buddyzmu takiego rozgraniczenia brak: „ja” i „nie-ja” stanowią jedność, zaś człowiek nie jest – jak w chrześcijaństwie – koroną stworzenia, bo i samo pojęcie Stwórcy nie występuje.

W postawie Kani jednak próżno szukać, typowego dla ruchów New Age, bałwochwalczego stosunku do wschodnich tradycji. A jednocześnie z pism buddyjskich tłumacz wyłuskiwał to, co może być naprawdę inspirujące dla ludzi Zachodu.

Interpretacja „Tybetańskiej Księgi Umarłych”, którą przedstawił on w swoim wprowadzeniu do niej, właściwie ją odczarowuje. Z jego rozważań można wysnuć wniosek, że ów tekst ma więcej wspólnego z osiągnięciami XX-wiecznej psychologii, niż z jakąkolwiek archaiczną religią (i dlatego interesował się nim choćby jeden z ojców psychologii głębi Carl Gustav Jung). Według tłumacza, „Tybetańska Księga Umarłych” to przewodnik „po naszym umyśle, który sam jest matrycą powołującą do ułudnego bytu trapiące go lęki oraz namiętności, i wobec tego sam władny jest się od nich uwolnić”.

Język jest wieloznaczny i nieposłuszny. Oryginały będzie się poprawiało

Czy sztuczna inteligencja zacznie za nas tłumaczyć i pisać literaturę piękną?

zobacz więcej
Innym ważnym polem pracy translatorskiej Ireneusza Kani były dzieła rumuńskich pisarzy i myślicieli XX stulecia. Wśród nich, oprócz wspomnianego już Mircei Eliadego, trzeba przede wszystkim wymienić Emila Ciorana. Wśród mnóstwa jego książek, które ukazały się po polsku, chyba większość przełożył Kania.

Rumuński mistrz aforystyki także nie oparł się oddziaływaniu buddyzmu. Upatrywał w nim ścieżki poznania wyzwalającego z rozmaitych złudzeń, które są z kolei – jak twierdził – cechami chrześcijaństwa, humanizmu oraz zachodnich politycznych utopii.

Ale mimo to z buddyzmem Cioran również się wadził, bo był człowiekiem pełnym paradoksów. Z jego twórczości nie wyziera spokój lamów tybetańskich czy mnichów zen, lecz coś zgoła przeciwnego. Warto przytoczyć fragment książki „Na szczytach rozpaczy” (w przekładzie Ireneusza Kani): „Nieskończenie bardziej lubię ludzi opanowanych przez wielkie namiętności, które zżerają ich i przyprawiają nawet o śmierć, niż zrównoważone usposobienie mędrców, znieczulające ich zarówno na rozkosz, jak i na ból”.

Ciorana pasjonowały skrajności. Gdy był młody, to go doprowadziło do flirtu z rumuńskim faszyzmem. Później się zresztą ze swoich grzechów młodości rozliczył (w eseju „Mój kraj” z roku 1949). Nie oznacza to jednak, że jego twórczość z lat 30. XX wieku powinna być okryta anatemą. A to właśnie anatema spadła na książkę Ciorana „Schimbarea la faţă a României” („Przeistoczenie Rumunii”). Ta pozycja wciąż nie jest przełożona na język polski – przypuszczalnie z przyczyn politycznych. Wprawdzie po drugiej wojnie światowej ponoć autor się od niej odcinał, ale nie ma przecież powodu, żeby cenzurować to, co wcześniej napisał. Polscy czytelnicy nie muszą być prowadzani za rękę przez politruków liberalnej demokracji. Są zdolni do krytycznej lektury.

Kilka lat temu w programie „Powidoki” na antenie TVP Kultura, filozof Piotr Nowak zapowiadał, że Ireneusz Kania ma w planach inkryminowaną książkę Ciorana przetłumaczyć. Pozostaje żałować, że nie zdążył tego zrobić.

– Filip Memches

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

SDP2023
Tygodnik TVP jest laureatem nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.
Zdjęcie główne: Pokaz „tańca lamów”, związanego z „Tybetańską Księgą Umarłych”, na dziedzińcu klasztoru Paro w Bhutanie. Mnich na zdjęciu tańczy w przebraniu „Pana Śmierci”. Fot. Jean-Marie Hullot – wcześniej publikowane na Flickr jako „Taniec Pana Śmierci” (Dance of the Lord of Death), CC BY-SA 2.0, Wikimedia
Zobacz więcej
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pożegnanie z Tygodnikiem TVP
Władze Telewizji Polskiej zadecydowały o likwidacji naszego portalu.
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Sprzeczne z Duchem i prawem
Co oznacza możliwość błogosławienia par osób tej samej płci? Kto się cieszy, a kto nie akceptuje?
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Autoportret
Andrzej Krauze dla Tygodnika TVP.
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Totemy Mashy Gessen w wojnie kulturowej
Sama o sobie mówi: „queerowa, transpłciowa, żydowska osoba”.
Felietony wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Książki od Tygodnika TVP! Konkurs świąteczny
Co Was interesuje, o czych chcielibyście się dowiedzieć więcej?