Felietony

Co wolno taksówce bez taksówkarza. Samochody-roboty tu legalne, tam zakazane

Chciałabym zobaczyć filmik z rozmowy policjantów z autonomicznym automobilem, który mało nie przejechał kogoś na pasach.

Jest w sformułowaniu autonomiczny samochód coś tautologicznego. Co jeszcze lepiej wybrzmiewa, gdy rzecz nazwiemy po imieniu sprzed stulecia (i z elementarza) autonomicznym autem. Automobil bowiem jest autonomiczny z nazwy sam w sobie. I o ile ja – kierowca niedzielny, co nigdy nie pchał głowy pod maskę ani ciała do kanału – rozumiem, rzecz zwana samochodem miała dawać autonomię podróżowania ludziom. Zapewniała zatem wolność, co zobrazowały wszystkie chyba amerykańskie filmy drogi.

Na mnie największe wrażenie spośród nich wywarły „Konwój” z Gumowym Kaczorem granym przez Krissa Kristoffersona oraz „Thelma i Louise” z Giną Davies, Susan Sarrandon i Bradem Pittem. Samochód bowiem miał nam zapewnić wolność ucieczki do innego, lepszego świata, który z pewnością jest gdzieś za horyzontem.

Dziś jednak obmyślono – i nazwano autonomicznymi z przyczyn zupełnie innych – autonomiczne samochody. Prosto rzecz ująwszy – pojazdy bez kierowcy. A technicznie to roboty, które mają formę i zadania starego poczciwego auta. Zasadniczo miałyby one działać jako taksówki i samochody dostawcze odbierając ostatnią szansę zatrudnienia pozbawionym jakiegoś szczególnego innego wykształcenia np. pakistańskim imigrantom w USA czy tadżyckim w Polsce. To jednak nie jest najgorsze, bo dramaty społeczne nie obejmujące nas samych na ogół mało nas obchodzą.

Prawdziwy thriller z udziałem samochodów-robotów, porównywalny z dwoma wspomnianymi przeze mnie wyżej dramatami z pojazdami dwuśladowymi w roli głównej, wydarzył się, w kilku zatrważających odsłonach, w tygodniach od połowy sierpnia do końca października 2023 w San Francisco.

A jeszcze 10 sierpnia tego roku Reuters informował, że „w następstwie kontrowersyjnego głosowania agencji stanowej, firmy Alphabet Inc (GOOGL.O) Waymo i General Motors Cruise mogą przewozić odpłatnie pasażerów w dzień i w nocy po całym San Francisco”. Tak, po mieście tym (nie licząc przedmieść 600 km2, 900 tys. mieszkańców) przez całą dobę można było siąść do taksówki byle jakiej całkowicie pozbawionej kierowcy (więc o bagaż jednak trzeba było zadbać samemu) i jechać w siną dal. Niekoniecznie za jakimś kochasiem, ale za to koniecznie należałoby się wcześniej ubezpieczyć.

Bowiem najpierw, dosłownie następnego dnia, taksówki Criuse sparaliżowały spory kwartał miasta poświęconego biedaczynie z Asyżu, a to tym sposobem, że im zabrakło internetu z sieci komórkowej do działania robota i jego GPS. Wszystko ze względu na odbywający się tam koncert, na który fani się zwoływali i zamulili w efekcie sieć, tak samo, jak my czynimy to w każdy Nowy Rok, próbując po północy wysłać jednobrzmiące życzenia wszystkim z naszej książki adresowej czy dodzwonić się do siebie nawzajem z powinszowaniami nieco bardziej osobistymi. A że taka taksówka to nie rumba, która nam jeździ po podłodze i ewentualnie, zaprogramowana na północ 31 grudnia, po prostu stanie sobie pod krzesłem, by wznowić program, jak sieć się odmuli, tylko samochód po środku skrzyżowania, efekt nie był komiczny, a tragiczny.
Śledczy z amerykańskiej Narodowej Rady Bezpieczeństwa Transportu badają samochód autonomiczny Ubera, który spowodował śmierć kobiety w Tempe w Arizonie w 2018 roku. Fot. HANDOUT / Reuters / Forum
Lokalna prasa kalifornijska doniosła o kolejnych wypadkach z taksówkami Cruise: a to jedna (z pasażerami na pokładzie, dla których wypadek skończył się obrażeniami) nie ogarnęła na kursie nauki jazdy tematu ustąpienia pierwszeństwa wozowi strażackiemu jadącemu na sygnale z absolutnie zawrotną szybkością do pożaru, a to inna wpadła na innego kierowcę, który jakby nigdy nic wjechał na skrzyżowanie na czerwonym. No jakżeż mógł! Problemy zatem nie są wyłącznie techniczne, że mianowicie internet czy GPS mogą mieć awarię, a i black out zdarzyć się może w Kalifornii czy gdziekolwiek indziej.

Szkoła nauki jazdy będzie tu dla mnie niemałym odniesieniem, gdyż kierowca ze mnie kiepski, no nie mam tego czegoś w genach, co pozwala być lepszym. Tam zatem uczą, że najważniejsze ze wszystkiego nie są te znaki drogowe (z wyjątkiem STOP i czerwonego światła), tylko zdolność do antycypacji zachowań innych użytkowników drogi. I tego nie da się kogoś nauczyć – można go tylko na ten temat uczulić.

Sprawdza się oczywiście głębiej lub całkiem płytko za pomocą badań lekarskich, czy dany osobnik ludzki ma wzrok wystarczająco dobry i rozumu choć za grosz, by był zdolny do tego, do czego robot ewidentnie jeszcze nie jest. Mianowicie do wejścia w buty innego człowieka, to tej elementarnej pokory mówiącej, że skoro ja popełniam błędy na drodze, to inni też je popełniają. Skoro ja mogę się spieszyć, to inni też pewnie się spieszą. Oraz że skoro nawet nie słyszę dobrze tej syreny, ale już widzę we wstecznym, że pojazdy wykonują dziwaczne ruchy wjeżdżając na pobocza, to ja robię to samo. Roboty nadal nie mają intuicji. ODWIEDŹ I POLUB NAS I to by była pierwsza część tej całości, bo oczywiście zanim będąca przybudówką General Motors firma Cruise dobrze zaczęła, już skończyła z zakazem funkcjonowania swych taksówek w San Francisco, o ile nie będzie w środku siedział kierowca zdolny zastąpić tego autonomicznego robota, gdy mu sieci, pomysłu lub intuicji zabraknie. To będzie taki kolo, jak instruktor jazdy podczas nauki, który siedzi obok z dodatkowym bocznym lusterkiem, sprzęgłem i hamulcem, zdolny używać skrzyni biegów lewą ręką. Co on będzie robił, gdy ta taksówka będzie autonomicznie jeździć… oby się nie nudził, jak niedawno jeden motorniczy z Wrocławia, którego przyłapano na zrobieniu niegroźnej na szczęście kolizji, bo oglądał pornosy podczas jazdy.

Druga część całości to kwestie psychologiczne krążące wokół terminu odpowiedzialność. Samo zagrożenie wypadkiem jest bowiem niesione przez codzienność i nie da się tak żyć, aby nie być niczym zagrożonym. Powtarzając banalne konstatacje obrońców zwiększania udziału robotyki w naszej codzienności: nie rezygnujemy z noży, robotów kuchennych, samochodów czy samolotów, a nawet elektrowni jądrowych dlatego, że zdarzają się wypadki z ich udziałem.

Oczywiście zatem w San Francisco nadal mogą sobie spokojnie funkcjonować taksówki bez kierowcy tej drugiej firmy, od Googla, inne zaś miasta, jak Los Angeles, mimo protestów mieszkańców, wprowadzają takie pilotaże. Bycie forpocztą światowych technologii informatycznych i robotyki zobowiązuje. Po ulicach zaś (lepiej powiedzmy: autostradach) stolicy Teksasu Austin jeździ dziś 125 pojazdów tego typu, firm Cruise, Waymo i Volkswagen ADMT. Na razie nie spowodowały żadnych obrażeń pieszych, rowerzystów lub kierowców hulajnóg.

Auto samo zdecyduje: narazić życie pasażerów, czy potrącić matkę z dzieckiem

Nadchodzi samochodowa sztuczna inteligencja.

zobacz więcej
Powstaje jednak bardzo poważne pytanie, kto W NASZEJ ŚWIADOMOŚCI odpowiada za wypadek spowodowany przez autonomiczny automobil. Zostawmy kwestie prawne prawnikom. W USA z pewnością jest to rozwiązane tak, by odszkodowania w końcu dały asumpt dla kasowej hollywoodzkiej superprodukcji, na miarę „Erin Brockovich”, więc tak czy siak ktoś zarobi. Nie umiemy obwiniać maszyn. Agresywne zwierzę zabijamy i nie czujemy z tego powodu jakiejś głębokiej winy – co prowadzi do obłędnych sytuacji, jak rozwalanie uli, bo pszczoła ukąsiła nasze dziecko uczulone na jad.

Ale kogoś, kto by porąbał sąsiadowi kombajn, bo ten wsiadł weń po pijaku i zranił mu dziecko, nazwalibyśmy wariatem. Cóż maszyna winna? Z ludźmi mamy prawo Hammurabiego – aczkolwiek ono jak wiadomo prowadzi do eskalacji przemocy oraz dosłownie ślepoty i bezzębności. Mamy też w relacjach z ludźmi sądy i argumenta – albo prawne, albo granaty, bo „sąd sądem, a sprawiedliwość musi być po naszej stronie”.

Oczywiście firma właścicielska czy zarządzająca pojazdami autonomicznymi ponosi jakąś tam odpowiedzialność, ale mentalnie my nie jesteśmy gotowi na przyjęcie odpowiedzialności maszyny za wypadek. Maszyna bowiem ze swej natury jest nawet jeśli już nie głupia, to jednak bezduszna. Nie da się zatem odwoływać do jej sumienia, nie da się jej wzruszyć żadną tragedią. Zablokowanie kampusu jednego z większych teksańskich uniwersytetów (a w Teksasie każdy ma samochód, bo musi mieć), gdyż trwa pilotaż autonomicznych aut i można się za darmo przejechać, ale zdarzyła się jednocześnie awaria internetu, to nie tragedia. Wóz strażacki, który nie dojechał na czas do pożaru, dlatego spłonęli ludzie i ich majątek – i owszem.

We wspomnianym Teksasie nadal za spowodowanie czyjejś śmierci można trafić na bardzo długo za kratki, a nawet krzesło elektryczne. Nadal rodziny ofiar mają wybór, by spojrzeć lub nie w oczy przestępcy w jego ostatnim tchnieniu. Czy to jest nieludzkie? A teraz wyobraźmy sobie robota na krześle elektrycznym. To, że samochód nie jest androidem, czyni rzecz całą już niemal komiczną. Jednak w powszechnej świadomości śmierć człowieka nie jest sprawą błahą ani śmieszną i zwalenie odpowiedzialności za nią na maszynę jest dla nas nieludzkie jeszcze bardziej, jak sądzę. I to akurat jest bardzo ludzkie.

Aby nie zakończyć na wysokim C – bo zwykle występuję na tych łamach jako adwokat naukowości i nowoczesności oraz technologii w wielu wymiarach – pozwolę sobie jeszcze na następującą uwagę. Ostatnio oglądałam na jednym z policyjnych fanpejdżów (nie jestem pewna, czy były to „Psy dają głos” czy jakiś inny) filmik pokazujący pewną warszawiankę (ale samochód zarejestrowany w Ożarowie), która tak się spieszyła, że przejechała przez zebrę, na której znajdował się dziadek z kilkuletnim wnuczkiem. Przepisy nie wymagały od nich noszenia odblasków, było ciemno, a pani została sfilmowana, gdy prowadziła 15-minutową dyskusję z policjantami. Nie chciała być filmowana, a zatem wyjść z pojazdu, a tu okazało się, iż nie tylko niemal nie przejechała dwóch osób na pasach, ale w dodatku nie ma od dawna kontroli technicznej pojazdu. Zatem dowód rejestracyjny do zabrania no i 300 złotych oraz 6 punktów karnych.

Mam w tym momencie uczucia mieszane, bo zasadniczo sfilmowana, więc niezaprzeczalna święta cierpliwość policjantów z drogówki to jedno, bezczelność pani to z kolei drugie, ale ja bym chciała taki filmik zobaczyć z rozmowy policjantów z tym autonomicznym automobilem w takiej sytuacji. Wedle mieszkańców Austin, którzy wypowiadali się na ten temat w stosownej ankiecie, najważniejszym problemem takich pojazdów będą „trudności w przestrzeganiu wskazówek ruchu wydawanych przez organy ścigania”.

– Magdalena Kawalec-Segond

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

SDP 2023

Zdjęcie główne: Autobus autonomiczny na ulicy miasta Hangzhou w Chinch. Fot. CFOTO / ddp images / Forum
Zobacz więcej
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pożegnanie z Tygodnikiem TVP
Władze Telewizji Polskiej zadecydowały o likwidacji naszego portalu.
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Sprzeczne z Duchem i prawem
Co oznacza możliwość błogosławienia par osób tej samej płci? Kto się cieszy, a kto nie akceptuje?
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Autoportret
Andrzej Krauze dla Tygodnika TVP.
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Totemy Mashy Gessen w wojnie kulturowej
Sama o sobie mówi: „queerowa, transpłciowa, żydowska osoba”.
Felietony wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Książki od Tygodnika TVP! Konkurs świąteczny
Co Was interesuje, o czych chcielibyście się dowiedzieć więcej?